Hafciarstwo i koronkarstwo, Plastyka obrzędowa i zdobnicza

POL,

Lemany

    Pani Halina Witkowska twórczością ludową zajmuje się od dziecka, a od 40 lat  w sposób bardzo aktywny, będąc prowadząc warsztaty oraz będąc prezesem Stowarzyszenia „Puszcza Biała -moja mała ojczyzna”. Wykonuje haft Kurpi Białych, ale również pisanki oklejane sitowiem, pająki i palmy. Należy do Stowarzyszenia Twórców Ludowych.



          For privacy reasons YouTube needs your permission to be loaded.
          Wyrażam zgodę

          Fragmenty rozmowy z panią Haliną Witkowską (HW). Wywiad został przeprowadzony w miejscowości Pniewo, powiat pułtuski, na Kurpiach, przez Bartłomieja Drozda (I) w dniu 27 lutego 2017 roku, w ramach projektu Letnia Szkoła Pisankarstwa.
          Więcej informacji o Letnich Szkołach Tradycji tutaj.

          I: Proszę się przedstawić: imię, nazwisko, rok urodzenia, miejsce zamieszkania i powiat.

          HW: Halina Witkowska. Zamieszkała Lemany 12, gmina Zatory, powiat Pułtusk. Urodzona 3 październik 52.

          I: I gdzie Pani nauczyła się robić pisanki?

          HW: No niestety wbrew porzekadłu, że mówi się, że teściowa to nie rodzina, to ja się właśnie od teściowej nauczyłam. 40 lat temu, bo już tyle mieszkamy razem. Zainspirowała mnie ta praca, to zdobienie tych pisanek taką techniką. Pomimo tego, że przygotowań jest mnóstwo przed zdobieniem, ale ja się tego nie zraziłam tylko dalej to ciągnę, mogę powiedzieć. Bo już w tej chwili sama zostałam w gminie Zatory i w ogóle na Puszczy Białej w regionie, co wykonuje te pisanki.

          I: Czyli zajmowała się tym teściowa, ale nikt w domu wcześniej tym się nie zajmował?

          HW: Nie. Były pisanki, ale woskiem. Na samej wydmuszce. Bo to niby… Urodziłam się na Kurpiach Białych i mieszkam, ale to w zależności. To tak samo jak i palmy. Jedna parafia robiła troszeczkę inne, druga inne. I to samo z pisanką. Że u mnie w rodzinie kraszanka górowała, ewentualnie woskiem, ale na wydmuszce takiej bez farbowania. Takie zwykłe.

          I: A ta technika? Jak Pani ją nazywa?

          HW: Ta technika to się nazywa technika oklejania. Czyli jak sama nazwa wskazuje: oklejanie- coś kleimy. I w tym przypadku kleimy sitowie, włóczkę kolorową na kleju z żytniej mąki.

          I: I jak Pani mogłaby tak scharakteryzować tę pisankę? To się mówi, że to jest pisanka z sitowia?

          HW: Pisanka oklejanka. Znaczy wydmuszka oklejana była tak z dawna tak powiedziane i teraz też. Ze względu na technikę, że jest oklejana, więc… Oklejana jest, więc się nazywa pisanka oklejanka. […] Bo jest cztery rodzaje technik. Bo akurat jedna technika akurat jest ta, którą właśnie na Kurpiach Białych się wykonuje, czyli technika oklejania. Jest, bo są kraszanki, czyli na jeden kolor barwione. Są kroszonka opolska, czyli wydrapywane, kolorowane na jeden kolor, wydrapywane. Jest kraszanka, czyli pisana woskiem. Tak jak się mówi, że szpileczką, czy różnie… różne sposoby są. Ale to trzeba najpierw woskiem napisać, potem farbować. Natomiast nasza jest technika oklejania, czyli ta czwarta.

          I: To tak od początku. Najpierw trzeba jajka przygotować.

          HW: Trzeba dwie dziureczki zrobić, żeby dziureczkę wydmuchnąć, czy to naleśników, czy do smażenia, czyli trzeba. U mnie nie ma problemu, bo ja ten otwór zaklejam. Jak mi się tam wyskubie za mocno tej wydmuszki, to nie ma problemu, bo ja ją i tak zakleję. […] Więc nakładam klej ten, co wcześniej mówiłam przygotowany. Naklejam na ten otwór, co mi się tu za duży zrobił. Mało jeden papierek, to dwa. I taką pisaneczkę odkładam do schnięcia. Znaczy wydmuszkę. Po przeschnięciu dalej etapami się robi. Zaraz też. Tylko najpierw żeby robić etapami i żeby zacząć pracę tą techniką oklejania pisankę sitowiem, musimy pozyskać sitowie.

          I: I to zawsze jest wydmuszka.

          HW: Wydmuszka.

          I: I jak sprawdzić, że to jest dobre jajko?

          HW: Bo jeżeli ja zrobię otwór u góry i u dołu, to bardzo często mi się w rękach rozpada. Więc takie się wyrzuca niestety i następnym razem naleśniki się smarzy, czy jajecznicę, więc się znów próbuje.

          I: A obojętnie co można było zrobić z takim wyrzuconym jajkiem?

          HW: Tę skorupkę się daje kurkom. Kurkom się daje. Żeby jak produkują kolejne jajeczko, żeby miały wapń. Bo właśnie w skorupce znajduje się wapń i zjadają kurki i później znoszą nam właśnie, znów w osłonkach.

          I: Czyli mamy wydmuszkę i teraz trzeba przygotować wszystkie te elementy do oklejania?

          HW: Tak. Czyli sitowie, włóczkę i klej z żytniej mąki się gotuje. Taki klajster wychodzi, tak jak tu widać. I włóczkę odzyskuję właśnie z elementów kiecek naszych, czy fartuchów, bo jest kolor niepowtarzalny i ja po prostu wypruwam i staram się wykorzystywać to właśnie do tych pisanek. Ponieważ już się tak spotkałam z taką sytuacją, że zrobiłam do cepelii i leżało kilka lat, to te kolory, które były kupione w sklepie, po prostu wypłowiały, a ten kolor oryginalny został i myślę, że to najprawdziwszy. Bo to jest na krosnach robione. Tyle lat temu i właśnie te kolorki właśnie pozyskuję właśnie do robienia, a jeżeli chcę tam wplątać, bo żółty to jest mało w naszym kolorze. Tylko róż, czerwień zieleń. Jeśli chcę żółty wplątać, no niestety muszę korzystać z tych pasmanteryjnych włóczek.

          I: Czyli to są te trzy kolory wykorzystywane?

          HW: Przeważnie. Biały… ten zielony, czerwony i żółtego dodaję, bo ja tak tłumaczę. Bo już kiedyś byłam i się pytają czemu. I ja sama sobie pomyślałam sobie, że te kolory, które wkładam z włóczki, to jak gdyby mój strój, a ta biel koszula. I wykorzystujemy wzory przenoszone z haftów, czyli te półkółka, kółka, tu gdzie się kółeczko było. Te, które są na haftach, to staramy się przenosić na wydmuszkę. […] Tu jest kółeczko, a tu jest półkółko. Także jest przenoszone z haftów nasze elementy z haftów przenoszone są też. Nie w całości, ale chociaż w części.

          I: A jak trzeba zrobić ten klej, który się używa?

          HW: Ja na przykład mączkę sypię do garczka. Mieszam z wodą. Tylko z wodą. I jak rozprowadzę mąkę, podgrzewam. Dostaję taki kolor bury można powiedzieć. Także dla dzieciaków to miłe to nie jest, ale już się spotkałam z grupami, że kupiłam ten klej ten biurowy. Kłopot mieli z przyklejeniem. Z powrotem wrócili do tego brzydkiego. No niestety ten kolor jest taki, no bo to mąka żytnia, więc nie jest taka bielusieńka. Po podgrzaniu ona się tak troszeczkę właśnie zgęstnie i jeszcze bardziej jest taka bura i wtedy nanosimy ten klej na wydmuszkę, naklejamy. I tu jest plus dla tego kleju, że nie wysycha tak szybko. Także jeżeli ja jakiś tam zrobię niefortunnie zygzaczek, że ten ząbek mniejszy, czy większy, to wykałaczką przesuwam i jeszcze z 10 minut mogę manewrować sobie na tej wydmuszce. Natomiast kleje te wszystkie biurowe szybciutko zasychają i nie można nic zmienić. A tu nie zasycha, więc możemy sobie poprawiać i udoskonalać. […] Ta wykałaczka jest po to, żeby to wszystko dopracować. docisnąć, bo jak paluszkami byśmy zaczęli dociskać, to by się niszczyli, bo ten klej jest bardzo klejący. Chyba lepszy od kropelki. […] Tym patyczkiem, tą wykałaczką mogę przesuwać i wtedy nie wysycha i ja mogę to naprawić. Natomiast jeśli chodzi o tej klej właśnie biurowy, to po prostu zasycha szybciutko i nie można nic poprawić. A tu mogę oderwać, na nowo kleić

          I: I trzeci element to jest sitowie.

          HW: Sitowie jest to roślinka, która rośnie na bagnach, można tak powiedzieć, w mokrych miejscach. Gdzie właśnie ja w październiku mogę zbierać, ewentualnie w listopadzie. Jeżeli nie mogę dojść, że za mokro, to po lodzie wtedy. I to są kępy takie, tak jak tutaj widać. Kępy rosną takiego sitowie. Jeżeli to sitowie, ma taki pomponik na brzegu, to znaczy, że już jest dojrzałe. Jeżeli nie ma tego, tego kwiatostanu, więc jeżeli wyciągnę, to ono będzie takie nie białe, tylko szare. I po ścięciu tak w październiku jak ścinam w listopadzie, tydzień czasu muszę odczekać jak ta roślinka wytraci żywotność swoją. Czyli tydzień czasu się czeka, żeby wytraciła tą żywotność, wtedy się fajnie odkleja od osłonki, a inaczej się będzie tylko niszczyło. I roślinka już teraz zebrana, ona już taka za piękna nie będzie, to sitowie w środku, bo już jest i przemrożone troszeczkę i długo przeterminowane wszystko, bo najlepiej jest wszystko w swoim czasie, czyli październik, listopad, się zbiera, wyciąga i w takim stanie makaronowym może leżeć kilka lat. Ale teraz, żeby… mówię ścinamy, tydzień czasu odpoczywamy na … żeby ta roślinka wytraciła swoją żywotność i ja… albo śrubokręcikiem, tutaj mam nożyczki [….] i w ten sposób się wyciąga. […] Z tymże tak jak mówiłam, teraz nie jest czas, więc już widać, tutaj jest żółty take, już się takie sitowie nie nadaje do pracy. Więc jeżeli w czasie, czyli październik, więc wtedy wszystkie te wnętrza sitowia, ten rdzeń jest bielusieńki i nadaje się do pracy.[…] Także jeżeli tutaj zbierzemy, to musimy się skupiać na tym, żeby od razu wyciągnąć i w ten sposób. […] Jeżeli wyjmiemy z tej osłonki sitowie, to ja po prostu pakuję w kartony i wynoszę w chłodne miejsce, do garażu na przykład i tak przechowuję do czasu aż trzeba robić pisankę, czyli do… ja już od stycznia zaczynam, ponieważ nasza pisanka nie jest taka, że… dużo wymaga pracy, bo etapami robię, tak jak zaraz będziemy mówić. O! Takie jest wyciągnięcie. […] I w takim stanie makaronowym, ja to tak to nazywam, przetrzymuję w kartonie i jak czas przychodzi zdobienia pisanek, wyciągam, ściereczkę lnianą zwilżam, ściereczkę, okręcam i to sitowie nabiera takiej elastyczności. Można z nim wszystko wyrabiać, wszystkie wzory na wydmuszce.

          I: Czyli jedynym narzędziem są te nożyczki do otwierania sitowia.

          HW: Ewentualnie śrubokręcik malutki, ewentualnie patyczek jakiś. Kto się do czego przyzwyczai. Mi się trafiło, te rozwalone, rozwaliły się, szkoda było wyrzucić, więc tak je podkuliłam i wyciągam. Natomiast babcia jak już wyciągała to śrubokręcikiem malutkim.

          I: I włóczkę następnie przyklejamy?

          HW: Tak. I jeżeli tutaj już zaczęłam tą pisankę, podeschła. No zaczynamy od szerszej strony. Bo jajeczko ma spiczastą stronę, jedną szerszą. Jedną trzecią smarujemy klejem, tak nie za dużo i nie za mało. Tak trzeba trafić. Bo jak za dużo, będzie wychodziło ten klej między sitowie. I teraz robimy podstawę. Bo kiedyś takie pisanki stawiało się do kredensu, do dekoracji. Zawleczki się robiło i na choinki się wieszało. A na Wielkanoc do koszyczków do dekorowania właśnie święconki. I tak zaczynamy.

          I: I te dwa elementy łączono?

          HW: Tak. I teraz tak trzeba przycinać teraz na skos, żeby było cieniutko teraz i okręcamy. I tutej też na skos, żeby tak fajnie, że jak się przytuli, żeby nie było takiego schodeczka. […][…] I przeważnie trzy okrężenia sitowiem, to taka norma jest. I przycina się tak na skos, żeby przylegało. […] Tu to jest podstawa, żeby to stało. Taka podstawa jajeczka, żeby później jak się postawi, ono ma stać, nie leżeć. […] A z zygzaczków wszystko się robi. Tak samo w hafcie jak umiemy krzyżówkę, to krzyżówkę zaściełamy, ewentualnie pusta. Tak samo z tym. To jest taka szerokość 2 cm od góry do dołu. […] Mnie na przykład mówię, robię ich dużo i strusie i gęsie i kurze i te od tych liliputek kurek, że proszę bardzo. Ale wzorów tak z 10 jest tak takich i potem się powtarzają. […] Znaczy tu podstawa, to była taka procedura, że tylko tak podstawa jajeczka. Wierzch zaczyna się od ślimaczka bez włóczki. Zaraz pokażemy, a dopiero tak jak mówiłam kolejne etapy. I tu mamy podstawę pisaneczki. I nic nie możemy na szybko. To musi zasychać. […] Kółka, półkółka, przenoszone właśnie z motywów haftu naszego Kurpii Białych.

          I: A czy były takie nazwy specjalne jeszcze jak ślimaczek na przykład?

          HW: Ślimaczek na przykład no bo zaczynam, nie? Coś w rodzaju, że zginam w rodzaju tego ślimaczka i… No my samemu jak z dziećmi sobie robię i taki ślimaczek robimy. Przyklejamy na wierzch jajeczka. I tu mamy drugą część i każdą tą właśnie podkreślamy włóczką.

          I: Włóczka rozdzielała te elementy?

          HW: Bo ta biel i ta zieleń jak się dało, to tak fajnie, prawda?

          I: A te elementy były w dowolnej konfiguracji, w zależności kto jak robił? Czy były ustalone?

          HW: To znaczy nie tyle ustalone, na pewno, co jakaś tam różnica. Każdy ma jakąś tam technikę miał. Ale myślę, że wszyscy się trzymali, jak się tam gdzieś spotkaliśmy, to patrzyłam, że wszyscy się trzymali jednego. Mogły być bardziej dokładne, mniej dokładne, ale jeśli chodzi o układanie tych półkół, kół, to raczej były podobne. I to jest właśnie zaczątek, który muszę odłożyć do zaschnięcia. A tutaj mam już zaschnięty i dalszy etap to robienie… muszę rozpołowić takie jajo, żeby później wzór nanosić. Więc muszę ten zygzaczek nanieść. Teraz, o tu już widzieliśmy podstawę. Teraz smaruję od góry do podstawy, tak ze 2 cm szerokości i robimy.

          I: A ten zygzaczek, ślimaczek, do czegoś nawiązuje?

          HW: To znaczy, ja myślę, że to wszystko z tego haftu, bo tu na przykład zygzaczek, a w hafcie była krzyżówka. Więc to wszystko jest jak gdyby kultywowanie tradycji i przenoszenie z haftów. Także tutaj jest zygzaczek do tej krzyżóweczki jest bardziej podobny, także wiadomo, że sitowie jest okrągłe, więc to inaczej wygląda, więc niteczką robimy inaczej.

          I: A ułożenie nitek miało znaczenie?

          HW: To znaczy na Kurpiach ponieważ u nas kolory dominują czerwień, zieleń, właśnie mówię wplatane żółtego troszkę, więc tego się trzymamy.

          I: A ten żółty skąd?

          HW: A żółty to ja, żeby jajeczko po prostu było weselsze, że wiadomo, że to wiosna i w jajeczku nowe życie. Tu już jest życie zjedzone, tak się mówi, że na wiosnę nowe życie i że po prostu było wszystko wesołe. Tak samo z pisanką. Jeżeli czerwień, zieleń, jeżeli tego żółtego się da, to to jajko będzie weselsze dużo.

          HW: […] U nas się tak wybierało, że jak jajeczko nie miało połysku, nie było świeże.

          I: A czego symbolem jest jajko?

          HW: Nowe życie jajeczko. Tak. To na przykład u nas robiono, to pamiętam, to chrzestnym się dawało, nie? Zachodziłam do chrzestnych i zanosiłam tam coś, między innymi tam pisankę. Chrzestna tam znów w koszyczek włożyłam swoich wypieków. No ja pisankę, a ona znów coś tam ze swoich wyrobów. Natomiast tylko chrzestnym i do święconki wkładało się u nas. Bo tam inne regiony mówiły, że tam dziewczyny chłopakom robiły, ale u nas to chyba to jajko za bardzo problemowe do zrobienia, to aż tak się tym chłopakom nie musiała wykazywać.

          I: Pani wspominała, że jest sezon na robienie pisanek?

          HW: Tak. No ja zaczynam podgotówkę. Zaklejam te dziurki najpierw w tych wydmuszkach. Później zaczynam co w tej chwili. Tak robię. Później znów to, co w tej chwili, czy rozpaławiam to jajeczko na pół.

          I: Ale w ciągu roku jest okres kiedy się wykonuje, czy cały rok się robiło?

          HW: No ja mam tyle tych zajęć, że mam tylko sezon na to wszystko, prawda? Także to zaczynam w styczniu tą pracę, tylko w ubiegłym roku zbieram sitowie i muszę kiedyś wydrążyć ten rdzeń z tej osłonki. I to wszystko czeka na czas który nadchodzi, czyli na Wielkanoc. I jak mówię, nowe życie, więc trzeba to jajeczko wesołe zrobić, żeby to przypominało nam wiosnę.

          I: A były jakieś legendy z jajkiem związane, które się wspomina?

          HW: No u nas z tego co pamiętam, to był tylko ten zbijak. Się ugotowało jajeczka, więc jedna osoba z drugą stukały, które pierwsze się… to przeważnie z dziećmi to się wykonywało, które szybciej się zbije, to ten wygrywa. […] No z tego, co pamiętam to święconka. Jeżeli poświęciło się jajeczka i się przyszło ze święconką i jeżeli się obierało na stół na Wielkanoc, to ta łupina niektórzy przy domu wysypywali, żeby mrówki nie wchodziły. Że to było takie… przesąd. Natomiast u mnie w domu to paliliśmy, żeby poświęcone, nigdzie się nie poniewierało, po kuchni.

          I: Znaczy nigdy się nie wyrzucało?

          HW: Nie, nie, nie. Znaczy tych poświęconych. Natomiast na wsi to wiadomo, te nie poświęcone, jak się tak obiera, no to kury zjedzą.

          I: A jakieś wierzenia związane z jajkami, która Pani pamięta?

          HW: Znaczy ja to w tym temacie to nie wiem. Wiem tylko, że tam wysypywali tam przy chałupach, żeby mrówki nie weszły, bo właśnie dosyć często do drewnianych domków wchodziły mrówki właśnie. […] Jeżeli chodzi o zwierzęta, to u nas palma do tego służyła. Palemką się dotykało poświęconą zwierzęta, dotykało się ule, żeby pszczółki na wiosnę, bo to wszystko dotyczyło wiosny, żeby już się budziły.

          I: Pani opowiadała, że te wzory się przenosiło z haftu na jajka. A jeszcze na coś innego się te wzory przenosiło?

          HW: To znaczy jeszcze, jeszcze w wycinance, jeśli o to chodzi. Jeszcze w wycinance były. Nie tak aż precyzyjne, ale przenoszone były.

          I: A komu Pani przekazuje tę technikę?

          HW: No właśnie problem jest. Włóczkę mam. Włóczkę troszkę tam mobilizuję. No szkoły. Szkoły przyjadę i gdzieś się pojedzie, zachwyt jest, bo to każdy nie wiem… Czy to na Niedzielę Palmową pojedziemy i ja prezentuję właśnie tą tradycję naszą, to sto razy to się pytać będą: „A to co? Makaron, czy coś… czy jakieś robaczki, czy nitka?” I nikt nie może sobie to jakoś skojarzyć, że to może być z roślinki taki środeczek wyciągnięty, ta dusza i oklejane. Można powiedzieć, że jest ekologiczna ta pisanka. Bo nie dość, że jest… bo wiadomo, że farbowanie to już jest proces też fajny, ale już wiadomo, że chemia, prawda? Chyba, że ktoś tam jeszcze praktykuje…No bo ja pamiętam, że jak w domu robiliśmy kraszankę, ten jeden kolor, to właśnie w łupinach cebuli, czy w buraku, czy… a nie w kolorach takich ze sklepu, a raczej teraz to kolory takie. Tutaj byłam z tą pisanką i uznana była za ekologiczną, bo wiadomo- z roślinki to sitowie, oklejane. Wszystko naturalne. I teraz jeśli mam ten boczek zrobiony, następnie odkładam żeby to zaschło, a już mam narobione, że już dalsza część.[…] Tylko tutaj mam mokrą ściereczkę, bo to od czasu do czasu to tam tego, bo to trzeba by było za każdym razem etapem ganiać do łazienki, i palce są tak…I wystarczy wytrzeć, żeby się nie kleiło i dalej się robi, bo to by człowiek zaganiał.

          I: A jeszcze zapytam o sitowie? Ono miało jakieś szczególne znaczenie? Skąd ono się pojawiło?

          HW: Tak myślę, prawda? Że tak jak wiele innych rzeczy robiło się z niczego. I tu tak samo. I to sitowie by rosło i rosło sobie. A że ktoś tam wymyślił ileś tam lat temu, że trzeba wziąć i ściąć, bo tak do niczego to więcej… Jedynie tam różne takie robione dekoracje takie dla siebie, jak bat, to się plotło taki warkoczyk, a myślę, że to i tu to samo. Lud na wsi jest pracowity, więc wykorzysta wszystko. I w tym przypadku sitowie. […] Ja u teściów mieszkam już 40 lat i już to robili.

          I: Czy ważne jest dla Pani żeby przekazywać i nauczać tej techniki?

          HW: Ja to bym chciała wszystko jednym tchem, żeby się wszyscy nauczyli, ale to nie jest takie proste. Bo to nawet i pojadę gdzieś, nie? Czy do Warszawy jeździmy do Wyższej Szkoły Handlowej, czy do SGGW, czy gdzieś, to muszę nawieźć tego towaru, bo jak ja powiem, że on musi w listopadzie se zbierać, to on ręką se machnie. Woskiem napisać, to napisze każdy. A tutaj to jest tak troszkę problemowo, bo niestety chcąc coś robić trzeba przygotować wszystkie materiały.

          I: Pani oprócz pisanek jeszcze inne rzeczy robi?

          HW: No właśnie i to jest problem, że na nic nie mam czasu. Pisanki teraz. Hafty można robić cały czas. Wznawiam stroje na tych naszych kieckach, bo przecież wiadomo, że jak się korzysta, to się niszczy. I nie ma tak, że się bez pracy jest. Na okrągło coś. Nie dobrze jest wszystko umieć, to wtedy jest więcej czasu, a tak to ciągle coś, ciągle.

          I: Ważne, żeby wciąż przekazywać?

          HW: No staramy się jak możemy. Ja również nie zniechęcam. Także tu grupy przychodzą, przyjeżdżają. Teraz wszyscy w czasie przed wielkanocnym, to wszyscy muszą pisankę zrobić naszą. Wcześniej ciastka musieli upiec te fafernuchy nasze słynne, tak teraz pisanka.

          I: A jak Pani się pozbywała żółtka?

          HW: Po prostu jedną dziurkę robię i dotąd aż białko wyleci i wtedy wydmuchuje to żółtko.



          For privacy reasons YouTube needs your permission to be loaded.
          Wyrażam zgodę

          Fragment rozmowy przeprowadzonej w ramach Letniej Szkoły Tradycji. Więcej informacji Letnich Szkołach Tradycji tutaj.

          Nazywam się Halina Witkowska. 52 rocznik. Powiat pułtuski. Wieś Lemany. W Pniewie, w samym sercu Puszczy Białej.
          Ja haftu, tak jak każda osoba, wynosi to z domu. Czyli od mamy. […] Mogłyśmy wyszywać, ale tylko te krzyżóweczki. Tymi poważniejszymi elementami zajmowała się już mama.
          To się zaczęło, że… Wanda Modzelewska założyła spółdzielnię w Pułtusku, gdzie właśnie to rękodzieło zaczęło być skupowane. I dawali płótno, dawali mulinę, żeby tylko pracować. I każdy miał taki dodatek zarobkowy do gospodarstwa. No nie było to może tak jakby se każdy życzył, ale każdy się cieszył z każdego grosza. Bo wiadomo, że to trzeba było się napracować. Począwszy od haftu… Ale jeszcze kiedyś, jak tego płótna nie rozwożono, robiło się płótno na krosnach. Ja tutaj mam takie płótno. I tam jest właśnie fajniej, bo niteczkę widać […]
          Krzyżówka, babeczki. […] piła. I właśnie z takich elementów składa się haft Kurpi Białych. […] Na szarym płótnie, ewentualnie na białym. Czerwone nici: mulina lub kordonek. I czarnego akcenciki troszkę. I to jest haft właśnie charakterystyczny dla naszych Kurpi.
          U kobiet to tak jak widać: mankiety […] Tutaj na ramionach. […] To się przyramionko nazywa- ten haft. Na kołnierzach. […] A u mężczyzn. […] kółka na kołnierzy dwa i szlaczek w koło, i na mankietach. Mężczyzna tak piękny jest, że nie trzeba go stroić. Kobietę trzeba stroić.
          W hafcie Kurpi Białych dominują kolory: czerwień przeważnie. Czerwień i podkreślony czarną muliną. Na białym ewentualnie, na szarym płótnie
          I zielka górują właśnie i w hafcie, i na tiulu, i w wycinance. Drzewo pułtuske. Bo była grupa pułtuska i ostrowska, czyli Ostrowi Mazowieckiej, bo Kurpie Białe tutaj na mapie mamy, między Bugiem a Narwią. Także od Pułtuska począwszy do Ostrowi Mazowieckiej. I to były dobra biskupie. Zasiedlili wioski Kurpiami Zielonymi, a później… znaczy…lud na Kurpiach Białych […] Tworzył wszystko po swojemu.

          Żeby przekonali się ci, co… nawet kupujący, że jak przyjdą, żeby wiedzieli, że to jest ręczna praca, że to nie maszynowo jest robione, tylko trzeba posiedzieć.
          I tak jak mówię, nic nie ma niezwykłego. Tylko cierpliwości i wytrwałości.