Tkactwo, dziewiarstwo, krawiectwo
Polska,
Janów
Jak wspomina pani Danuta Radulska, kołowrotek i krosno od zawsze były obecne w jej rodzinnym domu. Mama pani Danuty wykonywała tkaniny wielonicielnicowe. Pani Danuta tkactwa dwuosnowowego nauczyła się od pani Teresy Pryzmont w połowie lat 80-tych. Materiał, którego używa do tkania to wełna owcza koloru naturalnego lub barwiona. Tkactwo dwuosnowowe jest bardzo skomplikowane, ale techniką tą można utkać różnego rodzaju wzory – kwiaty, postaci ludzkie, zwierzęta. Na stoisku pani Danuty znajdziemy dywany, bieżniki, makaty i poduszki. Pani Radulska należy do Stowarzyszenia Twórców Ludowych, a jej pracownia znajduje się na szlaku Ginących Zawodów województwa Podlaskiego. Otrzymała srebrny krzyż zasług za działalność twórczą oraz Nagrodę im. Oskara Kolberga. W 2019 r. została także stypendystką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Kontakt
e-mail: leszek.danuta@onet.eu
telefon: +48 500006249
Materiały są dokumentacją badań terenowych realizowanych w ramach Letniej Szkoły Tradycji – Zielarstwo 2020 r.
Organizatorem Letniej Szkoły Tradycji jest Fundacja Kultura Enter. Projekt dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz przy wsparciu Miasta Lublin.
Więcej informacji o Letnich Szkołach tradycji tutaj.
Wykorzystanie ziół w pracy rzemieślniczej – naturalne farbowanie tkanin
Nazywam się Danuta Radulska, urodziłam się w Chwaszczewie w 1956 roku, od 43 lat mieszkam w Wasilówce.
Czytałam dużo o profesor Plutyńskiej, która dużo tu współpracowała z tkaczkami. […] I ja nigdy nie widziałam tkaniny barwionej naturalnie. Nigdzie, tylko to, że czytałam, jak ona może wyglądać. I dlatego mnie to zainteresowało, żeby spróbować, co dla mnie wyjdzie. No i to, co ja utkałam, to po prostu zobaczyłam dopiero pierwszy raz, jak wyglądają tkaniny barwione naturalnie.
A barwiłam zieloną łupina orzecha włoskiego, to wyszedł mi taki ładny brązowy kolor. Barwiłam owocem czarnego bzu, to jeszcze trzeba utrwalić ten kolor, a ja utrwalałam siarczanem miedzi i siarczanem potasu, i jak barwiłam owocem czarnego bzu to jak utrwalałam kolor siarczanem miedzi, to mi wyszedł taka jakby szarość jakby granat, coś takiego, szafirowy taki kolor.
Barwiłam jeszcze […] nawłoć, łuska cebuli, kurkuma i u mnie tu pod płotem rosnie taki słoneczniczek, taki żółty kwiaty, to to też tak naścinałam, naścinałam i też barwiłam, próbowałam. To to już taki wyszedł kolor […] złoty coś takiego, taki ładny kolor. I barwiłam jeszcze korą dębu, kora dębu nie potrzebuje utrwalania, bo ona ma jakieś garbniki, które ten kolor jakby utrwalają i sumak też.
To jest trudno robić, bo to trzeba dużo tych roślin nazrywać i duże kotły gotować tego. Kolory ładne wychodzą, tylko jeszcze ja w dodatku nie wiem, jaka trwałość tych kolorów będzie. Czytałam sporo o tym i że one szybciej płowieją te kolory jak syntetycznie barwione.
Kiedyś w każdym gospodarstwie było parę owiec. […] ja na przykład to strzygłam te owce, bo też mieliśmy owce i strzygłam te owce i później trza było wełnę umyć. Jak uprzędziona wełna, jest nitki wełniane to trzeba sparzyć wrzątkiem. Ale jak one są tak skręcone mocno, bo to z stalki zdejmowało się i […] tak mocno się skręcało i to wychodził taki rogalik czy coś takiego mocno skręcone i wtedy parzyło się wrzątkiem. One leżało te nici aż ta woda taka, że można było prać, no i wtedy dosypywało się proszku i się myło ta wełnę, i to ręcznie się myło tą wełnę. I to trzeba było kilka razy tą wodę zmienić, bo wełna ma ten tłuszcz, ona w ogóle brudna jest mocno. No i trzeba było kilka razy tego proszku wsypać i później wypłukać. Ja to zawsze, bo to wełna ma to, jak luźna po upraniu, to ona ma taka tendencję […] , że nitki się skręcają. To ja już na płocie jak rozwieszałam, to tak naciągałam, że one było wyprostowane i one wisiały do tej pory aż wyschły. I wtedy taka równiutka nitka była i nie skręcała się.
Do barwienia to używałam tak kwiaty, liście, korę i owoc. […] ja najwięcej korzystałam późne lato i jesień. Najwięcej korzystałam z tych roślin, bo to jak były kwiaty, to kwitną latem, no a jak owoc to już jesienią zaczyna się, no i w tej potrze roku najwięcej brałam roślin do barwienia. Wszystkie rośliny były świeże, nic nie suszyłam.
Ja jak barwiłam tymi roślinami, to starałam się używać to, co rośnie obok mnie. Wszystkie rośliny to obok mnie rosną. No to u nas bardzo dużo rośnie czarnego bzu i ja owoc czarnego bzu gotowałam. No bo to trzeba ugotować, później odcedzałam przez durszlak, żeby był czysty wywar. No bo jakbym wrzuciła nicie w te owoce, to by było wszystko w niciach. No to musiałam to wszystko odcedzić, wywar postawić na płytę, no i wrzucałam do tego nitki, namoczyć. Bo to jak pełno to trzeba ją namoczyć w takiej ciepłej wodzie, no i wtedy do tego wywaru i gotować w tym wywarze i tak dosyć długo, bo to może godzinę gotowałam w tym, może nawet i dłużej. W tym wywarze te nitki one gotowały się. I później zdejmowałam, to trzeba było aż wystygło, one stały w tym aż wystygnie i płukałam też w letniej wodzie te nitki. I później też robiłam tą wodę, też taka letnia, bo to jak za zimną wodę wełnę włożysz, to ona się filcuje. No to zawsze, żeby tak temperatura wody odpowiadała do wełny. I później […] wsypywałam do wody siarczan miedzi, w jednym był siarczan miedzi, w drugim siarczan potasu i część nitek tak wrzucałam i one też leżały parę godzin w tym roztworze, żeby kolor się utrwalił. No i właściwie tak z każdym robiłam, z każdej rośliny. Bo to najpierw było gotowanie, a później ten cały proces, jak to przedstawiłam, to z każdej rośliny to robiłam tak samo.
[…] zaczynałam barwić z rana, bo poprzedniego dnia narwałam tych ziół, a zaczynałam z rana barwić to dla mnie cały dzień schodziło na jedną tkaninę ubarwić. […] długo się robi. No i dlatego panie pewnie nie chcą tego robić, bo to naprawdę czasu zajmuje.
Chyba kruszyna jest, takie czerwone owoce. Ja tak narwałam i chciałam spróbować tym ubarwić, ale tam barwniku to prawie nie było, ale zapach to był okropny w całym domu. […] zioła tak mają zapach i każde zioło inaczej pachnie jak się gotowało.
Można barwić len, można barwić bawełnę i jedwab, bo to naturalne […]
Kiedyś to ałun było nazywane, siarczan potasu, siarczan miedzi, siarczan żelaza jeszcze jest. Ja siarczanu żelaza nie miałam, tylko miałam te dwa i w tych dwóch utrwalałam ten kolor. Do wody wsypuje się. Ja dostałam to był taki jakby proszek, teraz jak to poleżało to takie kamyczki porobiły się. I ja ten proszek wsypywałam do wody i to chyba niebieski kolor ma siarczan potasu. Taka jakby niebieska woda trochę robiła się od tego, ale to chyba nie miało wpływu na kolor przędzy. Większość barwników naturalnych potrzebuje utrwalania koloru i ja utrwalałam siarczanem potasu i siarczanem miedzi, a niektóre barwniki, na przykład jak się barwi przędzę korą dębu lub sumakiem to wtedy utrwalanie nie potrzebne jest, bo zawierają garbniki w sobie, które utrwalają kolor.
Bo ja pamiętam jak byłam dzieckiem, a panie woziły na szczepienie dzieci i ja pamiętam dzieci zawsze były zawinięte, przecież nie było takich koców jak teraz […] tylko były w dywany zawinięte te dzieci i każda pani, która wiozła to były fury, konie i panie z dziećmi na furze i każdy dywan był bordowo zielony. To ja zapamiętałam dobrze bordowo zielone dywany były. Teraz kolory wprowadzane są i filetowe, i niebieskie, i odcienie te zieleni różne, bo kiedyś jaskrawa ta zieleń była, teraz różne odcienie zieleni są i te brązy beże teraz już wprowadzane. Nawet ja i różowy kolor dodawałam do granatu i bardzo pięknie wygląda tkanina. Nici barwione syntetycznymi barwnikami są dużo bardziej intensywne, a barwione naturalne to one są takie bardziej stonowane.