Garncarstwo i ceramika, Rzeźba

POL,

Leokadia

    • Anna i Rajmund Kicman na stoisku, gdzie sprzedają swoje produkty.

    Państwo Anna i Rajmund Kicman zajmują się rzeźbą w glinie – wykonują gliniane figurki, zdobione kolorowym szkliwem i wypalane. Ręcznie formują i zdobią kapliczki, szopki, kropielnice, gwizdawki, figurki zwierząt, ptaków, aniołów oraz biżuterię. Ceramiką zajmują się od ponad 30 lat, są samoukami. Wiedzę czerpali z dawnych tradycji ludowego garncarstwa oraz własnych poszukiwań. Pani Anna wykonuje także pisanki zdobione woskiem. Brali udział m.in w konkursach „Zabawka przyjazna dziecku” Muzeum Zabawek w Kielcach, „Pamiątka z Polski” organizowanym przez Cepelię czy konkursie na budowę instrumentów ludowych organizowanym przez Muzeum w Szydłowcu. W 2004 r. otrzymali także wyróżnienie w Konkursie Kapliczek poświęconym 60. rocznicy Powstania Warszawskiego. Państwo Kicman należą do Stowarzyszenia Twórców Ludowych.

     

    Kontakt
    www: ceramikakicman.pl
    e-mail: ceramikakicman@gmail.com
    telefon: +48 605966622



        For privacy reasons YouTube needs your permission to be loaded.
        Wyrażam zgodę

        Fragment rozmowy przeprowadzonej w ramach Letniej Szkoły Tradycji. Więcej informacji o Letnich Szkołach Tradycji tutaj.

        Rajmund Kicman ur. 20.03.1961 (RK), Anna Kicman (AK)

        POCZĄTKI ZAINTERESOWAŃ I PRACY
        AK: Zajmujemy się wspólnie taką małą dziedziną, właściwie odnogą garncarstwa. Robimy małe figurki gwizdawki. I to jest nasza pasja właściwie od dwudziestu pięciu lat, nawet ponad tak.(…) Głównym motorem byłam ja tutaj w tej dziedzinie, bo zajęcia plastyczne zawsze mnie interesowały. Wszystko co się wiązało z rysowaniem, malowaniem, z formowaniem z gliny, z plasteliny, z pisaku, to mnie zajmowało. Babcia jak gdyby wprowadzała mnie w świat takiej właśnie plastyki wiejskiej, (…) Pochodzę właśnie z małej wioski i zresztą po dwudziestu pięciu latach wróciłam z powrotem. Z babcią robiłam świece, ponieważ mieliśmy pszczoły, zawsze mieliśmy pszczoły. My teraz też mamy pszczoły. Robiłam świece, więc te pierwsze takie z wczesnego dzieciństwa momenty pamiętam. Świece i pisanki. To babcia na pewno tak. Moja mama też ma wiele zdolności plastycznych, więc w genach jest, bo tradycji jako takiej garncarskiej u nas nie było. I muszę powiedzieć, że z całkowitego zamiłowania ja zaczęłam się zajmować ceramiką. Zawsze zbierałam dzbanuszki, odkąd pamiętam, więc później, jak już troszkę podrosłam jakoś się trafiło, że napotkałam taki warsztat rzemieślniczy, w którym wyrabiano naczynia. Przeróżne naczynia użytkowe i oni mnie tam zaprosili do pracy, do zdobienia tych naczyń, więc ja cała po prostu w skowronkach oczywiście pracowałam tam z pięć lat. I inspirowały mnie wzory kolorowe zawsze. I potem taki zbieg okoliczności rodzina, dzieci i co tu robić tak w domu na urlopie wychowawczym. No, więc zupełnie następny przypadek, pewien człowiek przyszedł powiedział, że potrzebuje lepienia figurek. Kogoś do pomocy lepienia figurek. Dostałam kawałek gliny, dostałam pieska i miałam przez tydzień ulepić parę takich piesków według wzoru,(…) sama bez instrukcji. Pierwsze pieski wyglądały po prostu przecudnie, bo takie techniczne sprawy jak się lepi, element do elementu z gliny, żeby nie odpadł to nie było mi wytłumaczone, więc kompletnie laik wzięłam glinę ulepiłam pieska, taki leżący. On jak wysechł był jak po jakiejś chorobie sparaliżowany, po prostu rozpadł się, rozsechł się, łapki się odłamały. To były pierwsze moje początki, to bardzo dawno temu. Około trzydziestu lat. I mnie się podobało to bardzo i tak zostało do dzisiaj. I w pewnym momencie no doszliśmy do wniosku z mężem, że to może być nasza pasja. Mąż z małymi oporami, ale zaczął wchodzić w świat gliniany. Zaczął lepić i po dwudziestu latach właściwie, tak też sam się uczył. Sam dochodził jakie wzory, z czego czerpać, jak się inspirować. To powolutku poznawaliśmy różnych ludzi, którzy zajmowali się taką dziedziną. Lepili gwizdawki albo rzeźby. Nam się bardzo to spodobało i podoba do dzisiaj. I w tej chwili mąż się zajmuje lepieniem. Taki podział sobie zrobiliśmy tradycyjny, jak w garncarstwie tradycyjnym, że mąż lepi, a ja zajmuje się zdobieniem, wkładaniem do pieca, wyjmowaniem z pieca. Ja dbam o kolory, mąż dba o formę. (…)
        WZORNICTWO
        RK: Wzornictwo to oczywiście czerpiemy z dawnych takich tradycji ludowych. Oglądamy, czy w muzeach kiedyś, czy teraz jak jeździmy na kiermasze sztuki ludowej, to patrzymy jak robią to starzy twórcy, którzy już są wiekowi. No i wykonujemy wzory. Najpopularniejszy, to jest oczywiście ptaszek, także koniki i inne zwierzęta. My też robimy krowy, no przeróżne nawet postacie ludzkie takie bajkowe jak Twardowski, czy Lajkonik. Tak jak tutaj mamy figurkę bardzo ciekawą, to jest zawód, który już zaginął olejkarz i to jest też figurka, która gwiżdże. To są właśnie zaczerpnięte też właśnie figurka muzealna znajdująca się w Muzeum Etnograficznym w Krakowie i tam Panie etnografki podpowiadały żebyśmy spróbowali wrócić do tych starych wzorów. One są ponad stu letnie wzory. I te figurki nie były ceramiczne, tylko były to figurki drewniane wykonywane jako zabawki kiedyś.
        AK: Ale również, dużo pomagają nam i inspirują nas i jakby namawiają do powrotu do starych wzorów właśnie Muzeum w Krakowie i Muzeum Etnograficzne w Warszawie. Jeszcze w Muzeum Etnograficznym w Krakowie właśnie proszono nas, żeby wykonywać figurki muzykantów, szlachciców, które były w XIX wieku bardzo popularne i wykonywane były właśnie tutaj w okolicy Warszawy. I myśmy widzieli na własne oczy. Te zbiory muzealne są, że tak powiem bardzo imponujące dla nas, bo są bardzo kolorowe. Właśnie tutaj szlachcic jest przygotowany do kolorowania (…) to jest też gwizdawka. I właśnie imponuje nam w tych zabawkach naszych chcielibyśmy, żeby one były kolorowe, estetyczne i bardziej dokładne niż tradycyjne zabawki, takie wykonywane przez właściwie dawniej to dzieci garncarzy wykonywały zabawki. Garncarz wykonywał garnki, żona garncarza zdobiła te garnki, a dzieciaki w wolnych chwilach, czy zimą jak nie było telewizji, nie było komputera to lepiły różne figurki zwierząt. One potem jechały z ojcem i sprzedawały sobie te figurki. To jest cała tradycja właśnie. W ten sposób się zawód garncarza jak gdyby rozwijał tak, że i dzieci były zaangażowane. Właściwie cała rodzina.
        (…) Także nie trzymamy się ścisłych takich zasad tradycyjnych jeśli chodzi o formy i zdobienie w garncarstwie, bo uważamy, że ja nie mogę robić figurki, która jest identyczna jak stuletnia. No bo wtedy to byłby plagiat to raz, bo nie mamy tradycji rodzinnej, nie mamy czego trzymać. My staramy się wypracować swój styl taki rozpoznawalny, ale jednocześnie żeby on miał przynajmniej ułamki zaczerpnięte z tradycyjnych gwizdawek, czy figurek. (…) najczęściej ptaszki, koniki. Te takie tradycyjne. Kozy, krowy (…) Zwierzątka i leśne i domowe, ale też i muzykanci są, grajkowie i takie nietypowe figurki jak właśnie ten olejkarz, czy różne postaci takie z ludowych, taki chłopek (…)
        RK: Zwierzątka występujące na wsi. (…) Różne nawet zdarzają się też zamówienia na figurki afrykańskie słonie, krokodyle, hipopotamy, żyrafy, tukany czyli Ameryka Południowa, no różnie.
        AK: Tutaj jesteśmy otwarci, nie ma tak że my robimy tylko ptaszki i krowy i konie i koniec. (…) osioł też jest w naszej produkcji i jeżeli ktoś poprosi o jakiś wzór to też próbujemy się zmierzyć. (…)
        I: A ulubione wzory?

        RK: No chyba szopki. Szopka jest takim naszym jednym z pierwszych wzorów, który robiliśmy i podobała się. Pomysł rozwijamy do dzisiaj. Szopki do szopek powstają też figurki korespondujące z szopką, więc dolepiamy kolędników, właśnie wczoraj zrobionych.
        AK: W formie gwizdawek też.
        RK: W formie gwizdawek również. Trzej królowie, pasterze, przeróżne zwierzęta.
        AK: Moje ulubione to dudki, takie ptaszki, które są proste i ja sobie mogę zdobić je przeróżnie. (…) ja lubię jak ma proste, bez nacinanych jodełek i tak dalej, ponieważ ja zdobię pędzeleczkiem, więc lubię proste wzory, proste formy. I ja sobie wtedy, czy kropeczkami, (…) Inspiruje się troszkę z okolic Lążka Ordynackiego takimi wzorami, które tam stosowano na talerzach i na naczyniach. To ja nie dosłownie, ale inspiruje się. Tak samo na, czy no nawet jak tutaj wykonałam bocianka, to gdzieś elemencik takiego wzorku po prostu dodaję żeby tutaj troszkę ludowości było też. No i ja ptaszki bardzo lubię ptaszki wykonywać i zdobić je kolorowo. (…)
        RK: Oprócz gwizdków to cały czas się uczymy i rozwija się to. Na początku były gwizdawki, które dawały jeden dźwięk. Potem nauczyłem się wykonywać więcej dźwięków. Potem miałem taki okres, że chciałem zbudować okarynę i jest okaryna. Jedną okarynę tydzień czasu no bo trzeba ją nastroić prawda.
        AK: A glina kiedy schnie kurczy się, więc otworki zmieniają kształt i gra nie tak jakbyśmy chcieli.
        RK: I flety, które są w tonacji C wystrojone także na nich można grać już prawie stroi dobrze, ale jeszcze przy schnięciu glina się kurczy i te dźwięki zmieniają swoją wysokość. Niestety, to jest trudne w ceramice, ale próbujemy. (…)
        AK: Nie mamy podejścia takiego, że na przykład słoń na szczęście, czy temu podobne. Po prostu chodzi o to, że zabawka nasza jest w miarę ekologicznie wykonana. Jest ekologiczna, czyli jest z materiału tradycyjnego, nie z jakiś współczesnych materiałów, jest kolorowa, komunikatywna. Każda nasza zabawka ma oczko, czasem robi zeza, czasem ma uśmiech. Każda nasza zabaweczka ma minę swoją, jest zadowolona albo jest zadziwiona. (…) jest komunikatywna. Ma być komunikatywna (…) Mamy takich kolekcjonerów, którzy od lat sobie kolekcjonują. Na przykład dwadzieścia lat temu zakupili szopkę od nas i teraz mija już dwudziesty rok i kolekcjonują dalej. Do tej pory wszystkie ptaki mają, wszystkie zwierzaki. Teraz właśnie zamawiali zwierzaki już takie nie żyjące w naszych krajach. Jest nam miło z tego powodu, bo już się robią małe muzea. Dają nam ludzie sygnały, że już mogą małe muzea otwierać. No i kolekcjonerzy nas też motywują do tego żeby nie nadawać symboliki tam żaba to dużo pieniędzy (…) nie raczej to pomijamy.
        RK: Staramy się odwzorować naturę. Nie zepsuć po prostu natury, oddać w miarę estetycznie. Na tyle, na ile potrafimy to zrobić.
        AK: No my staramy się, żeby tak było, nie zawsze wychodzi. Czasem mam inspiracje, no dudka, (…) jest jakiś element, że każdy kto spojrzy to może powiedzieć, że to (…) kogutek jak tak spojrzy pierwszy raz, ale raczej przypomina dudka. Raczej staramy się żeby były zgodne z naturą. Czerwony konik jest tradycyjny w zabawkarstwie ,więc czasem popełniam czerwonego konika, ale staram się robić koniki takie naturalne. (…)
        AK: Robiliśmy o wiele mniejsze na samym początku, bo mieliśmy o wiele mniejszy piec (…) najmniejsze jakie mam do wykonania to są właśnie przy kapliczkach ptaszki (…) no to najmniejsze mam kolczyki tak, ja je na patyczku trzymam, bo mi je trudno jest nawet trzymać. To w porównaniu do paznokcia, to są najmniejsze chociaż jeszcze mniejsze były baraneczki kiedyś. (…)

        PRACA, FORMOWANIE
        RK: (…) Wszystko robimy w ręku, nie mamy form.
        AK: Nie mamy form, nie odlewamy, nie wylewamy, czasem sobie pomagamy, mamy taką maszynę do prasowania. Jak coś trzeba płaskiego na przykład kapliczki , czy szopki no to wtedy pomagamy sobie tą maszyną jedynie, a tak to jest wszystko w ręku. Zawsze od kulki wychodzimy.
        RK: Wychodzimy od kulki, jeżeli robimy ptaszka to kuleczkę. Formujemy po prostu kształt figurki, podstawa, głowa, ogonek no i oczywiście wiadomo, że gwizdek musi być w środku wydrążony, pusty, żeby mogło tam drgać powietrze, żeby mógł powstać dźwięk. Naszym sposobem na właśnie zrobienie takiej figurki jest wydrążenie jej takim specjalnym nożykiem pętelkowym. Taką pętelką po prostu kopiemy dołeczek dość duży. Jak już jest to zrobione (…) potem ustnik przebijamy takim patyczkiem płaskim, otworek do wdmuchiwania powietrza i od góry zalepiamy tą dziurę takim płaszczykiem z gliny. (…) potem ustawiamy odpowiednio względem siebie krawędź, tak zwany ząb i wlot powietrza. Jeżeli jest dobrze ustawiony, to gwizdawka powinna gwizdać. (…) jak to już mamy zrobione, to dekorujemy skrzydełka, nalepiamy jakieś dekoracje, jodełki nacinamy. Dodatkowe otworki można zrobić żeby było więcej dźwięków i w ten sposób wykonaliśmy (…) i podobnie robimy postacie ludzkie, tylko że komora, w której jest drgające powietrze jest od spodu. Wydłubujemy od spodu i robimy ten mechanizm, dzięki któremu powstaje dźwięk od spodu. Także można przeróżne rzeczy wykonać. Jak już się zna zasadę, to można właściwie każde zwierzątko zrobić na gwizdawkę. Oczywiście wymaga to troszeczkę więcej pracy i precyzji niż figurka, która jest samą figurką zabawką bez dźwięku. (…) No takich ptaszków, to zależy dwadzieścia, trzydzieści, to maksymalnie. Jest to dosyć pracochłonne zajęcie, więc nie robimy tego masowo. To ilości są takie serie krótkie. Jak już jeden dzień robimy gwizdki, to drugi dzień już coś innego szopkę, czy jakieś aniołki. (…)
        AK: Przylepia się na wodę. Trzeba dobrze przylepić, uszy, łapki. Trzeba wziąć odrobinę wody, przylepić do podłoża, rozprowadzić i nie może się suszyć szybko. Musi powolutku schnąć. Jakbyśmy położyli na kaloryfer, czy na piec tą świeżo ulepioną, to nam może popękać, powichrować się. Musi spokojnie sobie w temperaturze pokojowej schnąć. Trzeba po prostu też porozmawiać trochę z gliną. Jak się chce, żeby coś ładne wyszło, ładny ptaszek (…) aby się nie popsuła, nie pękła.
        (…) na pierwszy jarmark pojechaliśmy trzynaście lat temu, dwanaście. (…)
        RK: W Warszawie (…)
        I: Czy Państwa dzieci bawiły się zabawkami robionymi przez Państwa?

        AK: Jak były małe tak i nawet mają swoje figurki lepione przez siebie. Wiedzą od A do Z co się robi, jak się robi i starszy syn nawet lepiej zna gwizdawki, bo on z wykształcenia jest leśnikiem, więc wie o co chodzi u dudka i tak dalej. (…) pomagają nam troszkę nie powiem, że nie. Natomiast synowa jedna synowa tutaj jest, chyba że tak powiem to położy na tym rękę jak my już przestaniemy działać, bo przyjeżdża do nas siada i lepi. Od razu (…)

        GLINA, SZKLIWA
        AK: (…) tutaj duże złoża gliny są, także jak nawet budowaliśmy ten dom, to za chwilę jest glina tak.
        RK: Czterdzieści centymetrów jest gleba, a potem jest glina. Także tutaj są bardzo duże złoża gliny i nawet ośrodek łaskarzewski i garwoliński w XIX wieku to był prężny ośrodek garncarski z tego co wiemy.
        AK: (…) No glinę kupujemy już w sklepach dla ceramików gotową. W takich blokach pakowana po 10 kilogramów i jest przepuszczona przez odpowiednie maszyny, przez sita wibracyjne, przez walce. To jest glina garncarska do toczenia na kole, ale również nadaje się do wykonywania figurek lub rzeźb ceramicznych. Glinę już sprawdziliśmy, przez wiele lat ją mamy. (…) Nie każda glina się nadaje do lepienia. Mieliśmy przeróżne gliny i glinę, na której tutaj nasz dom stoi, tak z tego terenu też. To ja na próbę robiłam doniczki, a doniczki robiłam z piętnaście lat temu i stoją. (…) więc doniczki są dosyć trwałe. Glina ma dużo żelaza, dużo zanieczyszczeń. Trzeba było długo ją przygotowywać, żeby nadawała się do formowania, bo tak samo na kole i w ręku jak się lepi to przeszkadza każda najmniejsza odrobina pisaku, czy zanieczyszczenia jakiegoś. (…) mieliśmy wiele glin i od znajomych garncarzy też braliśmy glinę. No to różne były niespodzianki i było tak, że był już gotowy wyrób stał sobie na półce i nagle słyszymy strzał. Patrzymy, a tu pół figurki się odłamało. Po prostu wystrzał był. Coś tam było, była jakaś zanieczyszczona glina, więc sporo lat upłynęło, zanim doszliśmy do takiej wypróbowanej gliny, która nie pęka nie harisuje, czyli nie pęka szkliwo też, nie ma zanieczyszczeń. No i też na każdej glinie inaczej wychodzi kolor. Inaczej na białej glinie, inaczej na czerwonej glinie. Teraz też jeszcze pracujemy z czarną gliną, taką zabarwioną w masie. (…) W tej chwili kupujemy glinę gotową dlatego, że my nie mamy produkcji takiej masowej , czy na dużą skalę. Wykonujemy małe rzeczy, więc nam nie jest potrzebne dużo materiału. Szkliwa również.
        W tej chwili można kupić gotowe, ale ja część szkliw wykonuję sama, tam jest taki moździerz ja sobie ucieram w moździerzu. To trzeba tlenek metalu odpowiednio utrzeć i potem zmieszać z takim komponentem głównym. Jeszcze czegoś dodać. Pewne tajemnice, jeśli chodzi o kolory (…), ponieważ ja od zera poznawałam szkliwa to nie miałam wiadomości od kogoś. Rzadko kto chce sprzedać tajemnice na swoje polewy, więc dochodziłam sama przez lata metodą prób i błędów i o pewne kolory podpytują mnie garncarze inni. Ja nie zdradzę. Dzieciom zdradzę, rodzinie zdradzę (…) więc część kupujemy, część wykonujemy, część mamy swoje własne te tajemnice tak. (…) najpierw trzeba zdobyć glinę. Potem według jakiegoś pomysłu lepimy. Ulepiona taka musi wyschnąć około dwóch, trzech dni w takiej temperaturze pokojowej musi wyschnąć. Wkładamy do pieca i wypalamy pierwszy raz na biskwit tak zwany. I później, kiedy są wypalone takie biskwitowe ja je zdobię szkliwami i ponownie do pieca na drugi wypał na tysiąc dwadzieścia stopni. I tak przeważnie mamy takie szkliwa na tysiąc dwadzieścia stopni. Garnki potrzebują wyższej temperatury natomiast wystarczy tysiąc, tysiąc dwadzieścia stopni, żeby były kolorowe. I jeszcze my wprowadziliśmy do naszej produkcji też złocenia. I właśnie w tym piecu studzi się złoto. (…) i złocenie to jest na około osiemset stopni. (…) i tutaj są małe elementy zdobione. (…)Prawdziwe, ceramiczne złoto (…) bo są różne komponenty zastępcze, ale nam odbiorcy po prostu proponują żeby jednak zostać przy tym tradycyjnym złocie takim jak potrzeba.
        RK: Przeważnie kapliczki, anioły i szopki są dekorowane dodatkowo złotem. Prawdziwe złoto.
        AK: (…) A co zrobić, żeby szkliwa nie poodpadały, bo niedawno w Polsce były szkliwa takie, że ja miałam bardzo trudną pracę, bardzo trudną. Teraz jeszcze też używam takich szkliw, że położę i nie mogę dotknąć już ręką tego miejsca, gdzie już jest położone szkliwo, bo jak dotknę to mnie odpadnie. To była dopiero wyższa szkoła jazdy, żeby zrobić tak i żeby szkliwo nie odpadło. Natomiast w tej chwili technologie są takie już, że dodaje się takiego specjalnego kleju (…) i szkliwo nie odpada tylko musi wyschnąć, ono jak jest mokre to ja nie dotykam, bo jak dotknę to mi brudzi palec. (…)

        KOLORY,
        AK: (…) tradycyjne to zielone. Musi być zielony kolor i różne odcienie brązu od beżu po brązy, żółte. To są bardzo łatwe do uzyskania kolory. Gorzej jest z czerwienią. Mało który garncarz tradycyjny używał czerwieni, bo jest to trudno zdobyć. Tlenki są drogie. Nie zawsze wychodzi w piecach takich na węgiel, na drewno. Czerwony kolor, no może wyjść w procesie redukcji tak zwanej, ale jest po prostu trudno uzyskać ten kolor. Natomiast w elektrycznych piecach (…) jeden kolor wychodzi różnie w zależności od położenia w piecu. (od czego zależy) Od temperatury, od natlenienia, gdzie jest więcej powietrza, gdzie mniej. To tak czasem niespodzianki też wychodzą, że miało być, na przykład czerwone wyszło brązowe. To są różne takie jeszcze figle. Nie do końca jest przewidywalna ceramika. Nieraz jakiś błąd mały się popełni i nie można oderwać potem figureczki, przyklei się już do podłoża w piecu i jest potem wesoło. (…) Z każdym piecem trzeba rozmawiać. Każdy piec, żeby dobrze wypalił, trzeba z nim dobrze się zapoznać i trzeba go wyczuć. I tak samo jest na drewno. Jak garncarze dawniej wypalali, to chodzili od dziurki do dziurki zaglądali. Słuchali to po prostu. Ceramik ma, że dba o to.
        Sam proces wykonania (…) jak w naszym przypadku figurek od początku do finalnego etapu potrzebujemy no dwa tygodnie. I czasem są śmieszne sytuacje, bo ktoś chce na przykład już parę ptaszków dajmy na to, a my tłumaczymy, że to jest niemożliwe, (…) magazynu nigdy nie mamy, nie mieliśmy nigdy, więc na bieżąco wykonujemy to co wykonujemy i długi jest proces i trzeba dużo cierpliwości. Zwłaszcza do takich małych szczegółów trzeba dużo cierpliwości. No i trzeba lubić to tak. My bardzo lubimy.
        AK: No i próbujemy zarazić, w tej chwili tutaj mieszkamy i bardzo chłonna jest tu okolica i wiele warsztatów wykonujemy właśnie w domu kultury w Łaskarzewie. Tutaj sieć bibliotek działa prężnie w okolicy (…) jesteśmy zapraszani z dzieciakami. Głównie gwizdawkami próbujemy zarazić właśnie okolicę i jakoś to się powolutku udaje. Wymaga to troszkę czasu, ale już wiedzą o co chodzi. Już mamy takich fanów, że już umieją gwizdki perfekcyjnie ulepić i też wykonujemy z nimi warsztaty, że szkliwimy. (…) poznają cały proces powstawania, przy tej okazji my opowiadamy o tradycjach , o ciekawostkach z tej dziedziny garncarstwa (…)
        AK: Są bardziej pracochłonne i mniej pracochłonne właśnie figureczki, jeśli chodzi o zdobienia. Ja zdobię wszystko pędzeleczkiem. Nie ma, że polewam, zamaczam, czy polewam po prostu każdy jeden element jest zrobiony pędzeleczkiem. To brzmi tak czasem niewiarygodnie, jak ja mówię ludziom, że ja tego indora robię na przykład dwie godziny bez wstawania. (…) musze nałożyć odpowiednią grubość szkliwa. Jak nałożę za grubo, to może mi (…) źle się wypalić , jak za cienko nie będzie koloru, więc ja muszę odpowiednią grubość nałożyć. Teraz robię biały i muszę pamiętać, biały wygląda jako biały, bo są szkliwa, że ja kładę, a on jest nie wiadomo jaki to jest kolor, a on wyjdzie potem w piecu dopiero. I teraz następny element. Musi być czyściutko, pędzeleczki czyściutkie, nie wolno mieszać farb, szkliw. (…) ja używam szkliw, są różne metody szkliwienia. Ja używam metody pędzelkowej i tradycyjnymi szkliwami. (…) I to będzie indor. Indor, to jest figureczka, która nawiązuje, jeśli chodzi o wzór, do tradycyjnego garncarstwa. Indyki były i przeważnie były w zieleniach albo w beżach. Mój będzie też pewnie w beżach. (…) Będzie zielony. Ja mówię, że to jest kolor garncarski tradycyjny. Taki zielony trochę przybrudzony z brązem , a on wygląda teraz jak rudy tak. A on zupełnie inny będzie tak jak ten dudek. (…) ja robię teraz takim kolorem, a po wyciągnięciu z pieca będzie taki właśnie zielony tradycyjny garncarski (…) to jest gwizdawka, więc muszę ostrożnie, żeby mi się tutaj nie zalało ten mechanizm do gwizdania. Tu jest duża powierzchnia, więc zmieniam pędzelek na grubszy (…) muszę się napacać (…) musi być odpowiednia grubość (…) ja wolę za pierwszym razem grubo położyć i potem nie pooprawiać, musi być milimetr dwa, zależy jakie szkliwo. Musi być położone grubo, to szkliwo jest takie jak na naleśniki tak, ma taką konsystencję, więc też trzeba odpowiednie pędzelki (…) musi być podtarty, garncarze to sobie malują pod spodem, a u mnie jest taka gąbeczka (…) bo jak się w piecu zrobi tysiąc dwadzieścia stopni to nie oderwie tego niczym od podłoża. Tutaj mamy taki znaczek swój specjalny. Bez tego znaczka nikt nie chce kupić. To jest bardzo prosty znaczek. Tam jest napisane rękodzieło i nasze inicjały RAK, tak jak nie ma tego znaczka nikt nie chce kupić figurki. (…)
        I: A naturalne barwniki były jakieś kiedyś?
        AK: (..) Nie wiem, o co chodzi. Naturalne, to mogą być tlenki tak, ale nie naturalne barwniki nie. Jest taka jedna z metod, że na przykład robimy ptaszka i on jest wypalony na biskwit, a potem maczamy go w mleku i wypalamy go na 150 stopni, czyli na bardzo niską temperaturę i on się robi taki jakby go zapastowano. (…) tłuszcz spala się, coś się spala, mleko jest tłuste prawda i wsiąka w glinę i powoduje jak gdyby zakonserwowanie gliny (…)To jest jedna z metod takich naturalnych. (…) do zdobienia używa się szkliw ceramicznych, a szkliwa ceramiczne zawierają tlenki metali i tlenek metali daje kolor. Na przykład tlenek miedzi daje kolor zielony. Tutaj jeśli chodzi o takie barwniki jak do pisanek, to można naturalne barwniki stosować ,natomiast w ceramice nie bardzo. (…)
        I: A Pan Rajmund maluje?
        AK: Nie, nie i właśnie się zastanawiałam jak mnie zabraknie to co on zrobi, ale on mówi, że wróciłby do tradycyjnej metody i by maczał jak mnie by nie było. Bo się śmiejemy nieraz, żartujemy sobie. (…) Jeśli chodzi o zdobienie szczególikami, to tutaj na ptakach namalować ptaka trochę jest troszkę śmieszne by było. (…) dzbanuszki jak robię, to Łążek charakteryzuje się takimi specyficznym kształtem ptaszków malowanych i ja wtedy na dzbanuszkach, czy na płaskich takich powierzchniach, ja sobie wtedy stosuję te wzory. (…)wtedy są ptaszki na drzewkach (…) bolimowski ptaszek, to jest bolimowski ptaszek i ja nie mogę bolimowskiego ptaszka robić, bo robi go Bolimów. (…) Ptaszka bolimowskiego nie robię. Staram się nie powielać, ja nie jestem w stanie zrobić dwóch jednakowych ptaszków. Nie próbuję nawet. (…) Mam taką zasadę, że każdy jest inny. Tak samo jak zdobię, to jak się pędzelkiem zdobi, to jest bardzo ułatwiona sprawa, że każdy ptaszek jest inaczej pokolorowany, mimo że może wyglądać, że jest jednakowo zrobiony tak. (…) jak się pędzelkiem robi, to jest kropka tu, kropka tam, tu jest inny kolor, tam inny. Nie jest możliwe, żeby były jednakowe. (…)