Plastyka obrzędowa i zdobnicza

POL,

Wrocław

    • [artystka tradycyjna przy swoim stanowisku na Jarmarku Jagiellońskim.]

    Pani Maria wykonuje wielkanocne pisanki według wzorów huculskich i łemkowskich. Malowania pisanek nauczyła się od babci, mamy i cioci. Tradycję rodzinną kontynuują również jej córki Marta i Aleksandra. Pani Maria jest laureatką wielu konkursów i przeglądów, jej prace zdobią stoły wielkanocne oraz kolekcje w USA, Kanadzie, Afryce, Niemczech, Francji, Ukrainie i innych krajach, znajdują się w zbiorach Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu, Toruniu, w jedynym w Polsce Muzeum Pisanki w Ciechanowcu, a także w Saksońskim Muzeum Sztuki Ludowej w Dreźnie. Jest członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Lublinie oraz Dolnośląskiego Stowarzyszenia Artystów Plastyków we Wrocławiu.



          For privacy reasons YouTube needs your permission to be loaded.
          Wyrażam zgodę

          Fragmenty rozmowy z panią Marią Kieleczawą (MK). Wywiad został przeprowadzony w miejscowości Wrocław, przez Bartłomieja Drozda (I) w dniu 28 lutego 2017 roku, w ramach projektu Letnia Szkoła Pisankarstwa.

          I: Proszę się przedstawić: imię, nazwisko, rok urodzenia, miejsce zamieszkania i powiat.MK: Nazywam się Maria Kieleczawa po mężu. Z domu jestem Ączak. Od 35 lat zamieszkują tutaj we Wrocławiu. […] Urodziłam się 11 lutego 58 roku na zachodzie, w Przemkowie, na Dolnym Śląsku. […] Z zawodu jestem nauczycielem. Uczę dzieci o obniżonej sprawności intelektualnej. […] Prowadzę też rękodzieło artystyczne, także w pisance, w bibule, także różne kwiaty. No po prostu to, co z domu wyniosłam, to przekazuję moim dzieciom.
          I: Gdzie się Pani nauczyła robić pisanki?

          MK: Jest to tradycja rodzinna. Jako dziecko asystowałam mamie przy robieniu pisanek. Kiedyś były robione na wsi, bo to Przemków to jest taka 6 tysięczna miejscowość na przedmieściach. Była taka płyta. Na tej płycie było bardzo dużo dymu pamiętam. Pachniało woskiem. Już było tak z miesięcznym wyprzedzeniem, przed pracami polowymi już mama robiła pisanki, ja przy niej asystowałam. Już potem potrafiłam zalewać kwiatuszki, bo mama robiła pisanki łemkowskie, oczywiście woskiem wszystko, ale dymu pełno było, także te klimaty… To przy mamie, a potem jak przyjechałam tu w 82 roku, po 15 latach moja koleżanka mówi: „Maryś, ty się pokaż do Muzeum Etnograficznego, bo takie rzeczy robisz”. I jak przyszłam do Muzeum Etnograficznego, to oni powiedzieli, ile lat tu mieszkam, mówię, że 15 lat, mówi: „O tyle Pani za późno, przyszła Pani do nas”. No i jestem w kartotece Muzeum Etnograficznym. […] No oczywiście najpiękniejsze stoisko jest moje- łemkowskie, bo po prostu wynieśliśmy to z domu i to jest namiastka tego, co ja robię. Bo jeszcze robimy w innych, hafty, które tu są haftowane krzyżykiem, więc od małego uczyliśmy, także to żadnych szkół. Jestem samoukiem. […] Bo ja jestem rdzenną Łemkinią. Wywodzimy się z Berestu koło Krynicy Górskiej. To województwo małopolskie. I tam wioska mego taty, bo ja z rodu jestem Ączaków, bo słynęła z pięknych pisanek i pięknych dziewcząt. Wioska- Łosie, koło Krynicy Górskiej, to moja teściowa słynęła z haftu i ja te dwie wioski połączyłam i to są piękne właśnie łemkowskie klimaty. To raz. Ale kiedyś panie nie potrafiły pisać, więc po rąbku haftu, po pisaneczce, poznawali czyja to jest praca. Bo każda z pań miała taką swoją lokalną, odrębną, swoją ojczyznę. No tak to się wywodzi. A skąd huculskiej? W 95 roku w naszym Ossolineum we Wrocławiu była wielka trzymiesięczna wystawa „Huculszczyzna” i tam z profesorem z Akademii Sztuk Pięknych Zdanowiczem, on mnie oprowadził. Chyba był kuratorem. I zobaczyłam tam wyroby właśnie w drewnie, w ceramice, w haftach, a najpiękniejsze gabloty były właśnie z pisankami. Jak ja to zobaczyła, popatrzyłam na te huculskie prace, więc przyszłam do domu i po prostu pomyślałam, że ja to potrafię zrobić. No to zaczęłam książki wertować. Oczywiście współpraca z Akademią Sztuk Pięknych, z profesorem, który z tamtych terenów się wywodził. No i prace wysłałam na konkursy i w 99 roku w Świnoujściu na 900 pisanek, moja zdobyła „grand prix” i za rok znowuż wysyłam i znowu „grand prix”. Prawdziwy artysta ponoć raz w życiu „grand prix” zdobywa, a ja rok po roku zdobyłam „grand prix”, które tam właśnie światowidy są na tej mojej wystawie. No i w ten czas mnie etnografowie zakwalifikowali mnie do prac według wzorów huculskich, bo to jednak wachlarz. Bo to jest moje autorstwo, bo oryginały zawsze pokazuję jak wyglądały oryginały, a to jest moje autorstwo. Dlatego tak są cenne. W sztuce, w huculskich pisankach, dlatego, że coś nowego tworzę. To nie sztuka kogoś powielać. To jest najmniejszy problem kogoś powielać. Ale żeby wejść w te kanony i pokazać swojego, w ten czas człowiek jest bardzo cenny. I dlatego moja kolekcja jest bardzo cenna. […] I huculskie i łemkowskie. I dlatego je łączę, bo to jest jedna batikowa, jedna technika. Batkowa, czyli robiona jest woskiem pszczelim. Tylko inne wzory. Jeśli chodzi o huculskie, to są zwykłe figury geometryczne, które się na wzajem przeplatają i tutaj jedną pracę robię 3-4 dni. Jedna praca, bo musi być dobrze wysuszone, żeby pokrył następny barwnik. W przypadku łemkowskiej- są jednodniowe, dwudniowe, z kwiatuszkami. Tu już są akcenty roślinne. Akcenty roślinne, kwiatuszki. To już można po wzorach. Po prostu to można dlatego odróżnić wzór właśnie czy tam z Kurpiów, czy z Kaszub, czy tutaj huculskie czy łemkowskie, to są właśnie specyficzna kolorystyka: biel, żółć, pomarańcz, czerwień, czerń. Dominującym kolorem jest czerń i jeszcze jest zielony też kolor. Czyli takie kolory dosyć ciepłe, ale dominującym kolorem jest czerń, także… Dlaczego się nadają jajka? To nie mogą być, skorupki białe. Dlatego żeby był kontrast dobry, no to musi być właśnie oryginalna, biała skorupka. Wykorzystują właśnie oryginalną biel, która jest wyjściem, jest bazą wyjściową dla mnie, gdzie są kontury robione. […] To są najzwyklejsze stalówki na obstawkach oraz szpileczki krawieckie o różnych główkach, wielkości główki szpileczki. No tymi na przykład pokrywam duże połacie. Trzeba pokryć duże połacie. Kontury mam… to o różnych grubościach, więc ja daną pisankę to rzeźbię. To tak jak pędzle różnych wielkości. Dlatego ja nieraz jedną pracę robię dziesięcioma piórami, piórkami. Bo my w domu żeśmy właśnie na piórku, bo niektórzy robią jakieś tam… te inne nazwy, ale u nas to było od razu robione na szpileczce i piórko. […] I u nas piórkiem się pisało, te cieniutkie kontury. […] I nie robię tak jak inni potrafią – 5000 bombek, 5000 pisanek. Tylko ja stawiam na sztukę i każda jest bardzo wypracowana. Kolekcja liczy 60 sztuk. Każda jest w swoim stylu. Każda jest podpisana. Wszędzie jest Maria Kieleczawa. MK jest podpisana każda praca moja. […]

          I: W jaki sposób przygotowuje się to jajko, którym potem się pani zajmuje?

          MK: Jako, żeby pięknie chwyciła farba, to musi być najpierw… Po kolei. Pierwsze. Jajko jak się rodzi, jest tłuste. Jest pokryte woskowiną. Dlaczego? Dlatego, żeby kura mogła jajko lekko znosić, bo inaczej… hemoroidy by były. To już żartuję już. Więc żeby tą woskowinę zmyć, to wystarczy wodę z płynem. Zmywa się. I ono jest bardzo matowe. Jest matowe. Jeżeli… To jest tak. Musi być wymyte, odtłuszczone. To jest pierwszy warunek. Żeby dobrze chwycił barwnik, woda musi być destylowana. Dlaczego? Dlatego, że farby potrafią się zwarzyć. Warzą się jak galareta, jeżeli jest woda zwykła z kranu. A jeżeli jest od samochodu, jest destylowana, dajemy barwnik syntetyczny. Kiedyś były barwniki naturalne, ale w tej chwili nie ma czasu się bawić, bo są wspaniałe barwniki typowe do skorup, czyli do jajek i rozrabiamy w wodzie 90 stopni, w tej destylowanej, ale musimy ją schłodzić, bo jakbyśmy dali taką pisankę zrobioną do gorącej farby, to wosk by się rozlał. Czyli byłaby plama. Czyli musi być dobrze ostudzone i dajemy do zimnego barwnika. Zanurzamy. Sekund pięć. Wyciagamy, suszymy. Suszenie każdej partii 12 godzin.

          I: Jakie jajka wybieramy?

          MK: Wybieramy… Ja na przykład mam wzory, wzory owalne, okrągłe, podłużne. To przede wszystkim robię na jajkach kurzych, na malutkich- malutkie jajeczka kurki są, kacze, gęsie, no i strusie. Kiedyś strusie nie były robione. Teraz mamy taką możliwość, że możemy na strusich. I jeszcze mam tam w gablocie na jajku krokodylim, na jajku przepiórczym, gołębim. No cała kolekcja. […] Każde jajka się nadają do pisanki. Z tym, że w przypadku moim, musi być, muszą być białe. Nie nadają się o czerwonym zabarwieniu, czy o kremowym.

          I: Jak sprawdzić czy jest dobre jajko?

          MK: Jeżeli do gotowania, to musi być- to co ja słyszę od pań […] 3 godziny się gotuje gdzieś tam na blasze, w bardzo małych. Tylko żeby tak bulgotało, żeby nie popękało.

          I: A Pani robi wszystkie pisanki na wydmuszkach?

          MK: Wszystko na wydmuszkach.

          I: Jak przygotowuje się te wydmuszki?

          MK: Wydmuszki, to mam specjalnie taką pompkę. Taką pompkę na zasadzie wyssania. […] Dobrze musi być wysuszone. Nic nie może być mokrego, bo to jest wosk. No i dobry wosk. Żółciutki, pierwszej jakości, pozbawiony z jakiś zabrudzeń, to też bardzo ważne. Może przy szpileczce, to tak nie, ale przy piórku, jeżeli chwyci się Panu jakiś fafrok, już jest kleks. Także można bardzo uważać, bo mogą kleksy. A jeżeli jest wysoka jakość wosku, no to pisze się jak po masełku.

          I: Czyli na tej wydmuszce przygotowanej Pani zaczyna kolejny etap.

          MK: Przede wszystkim kontury. Ja mam już ją w głowie, jak ma ona wyglądać. Bo to każda jedna była projektowana, zanim była skomponowana, to parę było wyrzucanych. I jak już Profesor Akademii Sztuk Pięknych, że może być, tak szło do kolekcji. Także po prostu każda była sprawdzona przez Profesora odebrana. Albo tu czegoś brakuje, albo tego za dużo, albo… No po prostu to zawsze było moje autorstwo. I jak się dzieło tworzy, to parę obrazów się tworzy, robi, robi, wyrzuca. Następny, następny, aż jak ja to mówię: „Pisanka przemówi do ciebie”. […] Dlaczego się nazywa pisanka? Dlatego, że jest pisana. Błędnie mówią… Bo są cztery techniki w zdobieniu pisanek: jest pisanka, technika rytownicza, malowanki, wyklejanki. Wszyscy mówią jako pisankę. Ona jest. Ale jeżeli będzie fachowym językiem, to prawdziwa pisanka jest batikiem, bo ona jest pisana. Nie daję do atramentu, tylko daję do wosku. I to jest prawdziwa pisanka. I dlatego niektórzy bardzo błędnie mówią, że pisanka jest taka, taka. Ona jest. Pod pisankę idzie. Prawdziwa pisanka, to ona właśnie robiona jest woskiem. I to chyba najstarsza. Odkryta była na Kijowszczyźnie, w X wieku na Kijowszczyźnie. Chyba starsza nawet od opolskiej, od tej rytowniczej techniki.

          I: To zacznijmy od łemkowskich. Jakie są ornamenty naniesione na te pisanki? Od czego Pani zaczyna?

          MK: Na tej samej zasadzie. Na białym jajeczku robię kontury. Wszystko co białe, wszystko co białe, to jest oryginalny wosk. Bo wosk jest takich izolatorem danego barwnika. Jeżeli ja tutaj postawię kreseczkę na wosku, to tu żaden barwnik, bo on jest śliski, spłynie. Więc wosk jest izolatorem danego barwnika. No na pewno roślinność kwiat… To, co otaczało. A więc to Łemkowie, którzy zamieszkiwali Beskid Sądecki, więc góry, więc to były kwiatuszki, były lis… z listeczkami, były księżyce. Były jeszcze rozety. Tu akurat nie wszystko mam. A większość to wzory były na przykład zapożyczone z gorsetu, gdzie były… czy ze spódniczki, gdzie kwiaty były przerzucane… przerzucane były na pisankę. Więc te wspólne zapożyczenia. Tak samo i w huculskich. Na kanwie, czyli na materiale, na skorupie te wspólne zapożyczenia. Po prostu i w ten czas te klimaty są tak właśnie…

          I: Czy te wzory miały jakieś konkretne nazwy?

          MK: Tak. Nie, nie. To były 4 ,5 wzorów nasze chronione, wiesz, z wsi Berest. To jeszcze ciocia, co już zmarła, jeszcze parę lat temu. To jej, to są nasze chronione wzory, które powielamy. Powielamy, a też ludzie nas odgapiają. Też pewnie robią. Ale charakterystyczne są właśnie te z tymi kwiatuszkami. Na przykład „Chrystos voskres” – Chrystus zmartwychwstał. To są te, te… to są charakterystyczne […] albo całkiem jednobarwne. Tu na przykład czarna. Mogę tak powiedzieć, że wśród Polaków, ludzie się boją. Ludzie boją się. W Łemkach czarna to był ten kontrast piękny. Polacy się boją. Biorą niektórzy dla piękna. Dlaczego? Czarną się robiło dla bardzo dostojnych ludzi, a więc dla wójta, dla plebana, dla księdza. Czyli taka czarna była pisanka, z tych wszystkich najbardziej dostojna. To tak jeszcze można czytać. Ale też mam parę takich, którzy… „Proszę powiedzieć, co jest charakterystyczne dla pisanki łemkowskiej?” To w ten czas im czarną pokazuję. Niektórzy się boją. Kojarzą żałobą. Jakoś źle kojarzą. Ale większość bierze, bo chcą coś charakterystycznego dla pisanki łemkowskiej. […] Także u nas bardzo dużo jest „koleczka” po łemkowsku, czyli kółka. Kółka, czyli ładnie koroneczką obrabiane były dużo. Kropeczek. Kółka. Na bazie właśnie kółek było. […] A to bardzo ciężko się robi, bo jajko jest owalne. To jest na prawdę sztuka ładne kółka zrobić na pisanecce, tak ja mam tu biżuterię, troszkę wyjedziemy, która się nazywa krywulka po łemkowsku. A dlaczego się nazywa krywulka? Dlatego, że ona się zakrzywia. I kryłe po łemkowsku, po polsku jest krzywe. I to jest właśnie jedna z biżuterii łemkowskiej właśnie.

          I: Czego symbolem jest to koło?

          MK: No koło jak obrączka, czyli zamyka się, jest jakaś… jest zamknięta część, coś się zaczyna i kończy. Daje jakąś tam… […] A roślinne, nie. Po prostu to, co ich otoczało, otoczała, to tak jak mówię, byli pasterze, byli górale, zamieszkiwali w górach. To, co ich otaczało, to przenosili, bo kiedyś nie umiano pisać, nie umiano… no to papier, no to przekładali to właśnie na, jak ja to mówię na X wiek, czy tam XV wiek. No to po prostu skorupa, jajko już było.

          I: Też napisy były?

          MK: To jest „Christos voskres”, czyli Chrystus zmartwychwstał. Tak jak po polsku Chrystus Zmartwychwstały niektórzy piszą, to po naszemu. Tu „Christos voskres” to w naszym łemkowskim, można powiedzieć w ukraińskim, bo my mamy swój dialekt łemkowski, a język cerkiewny to jest bardziej taki ukraiński. To nas łączy tyle z Ukraińcami tyle, co w cerkwi.

          I: A jeszcze inne napisy były?

          MK: Nie. To, co pamiętam, to było „Christos voskres”. […]

          I: A w pisankach łemkowskich najczęściej używanymi kolorami były?

          MK: Wszystko. Jaka tylko gama była. Był czerń. Był zielony. Bo kiedyś nie było syntetycznych, czy sztucznych barwników. Jeżeli zielony- ze zboża, jeżeli z cebuli- brąz, jeżeli czarny- opiłki żelaza, jeżeli z orzecha włoskiego- od żółci poprzez rudy, aż do brązu. Czyli… albo potem już na zachodzie, jak wiem, to były farby do tkanin. To pamiętam, że mama dawała jajko zrobione pełne do farby gotującej, ale nie mogło się zagotować. Tylko się robiły te bulki i szybko mama ściereczkę- chyba do tej pory nie zrobione tam gdzieś w Polsce centralnej. I jest szybciutko i ona tak pięknie się otworzyła.

          I: A Pani wykorzystuje teraz który sposób?

          MK: Syntetyczny. Syntetyczny, który jest dostępny. Więc gama kolorów, paleta- można powiedzieć. A najbardziej zielony, żółty, zielony, czerwień- wiąże się z krwią Chrystusa, niebieski ze łzami Marii Magdaleny. Może jeszcze iść troszkę te akcenty jeszcze można. No zieleń- życie, budzi się zielone, wiosna. No po prostu… no można… Na każdy sposób można pisankę czytać.

          I: A czy tu były jakieś nazwy specyficzne na te wzory w łemkowskich pisankach?

          MK: Po naszemu takie zygzaki, takie „v” się robiło. No tak się nie zagłębiałam jak to się nazywało, tyle, co pamiętam z dzieciństwa, no to piórkiem, to się robiło już szpilczeką. To już jest całe jajko szpileczką robione jest. Z góry się macza tu, tu, tu. Każde moczenie jedno, jest jedno, jak ja mówię, naniesienie, bo to wosk szybko stygnie.

          I: A w którym się miejscu zaczynało pisać na jajku?

          MK: Tyle zawsze mi mówiono, że nie może być „łysa polana”. Łysa polana, że zawsze coś musi być. Jakieś kropeczki, jakaś większa kropeczka. Nie może być gołe. Mówią łyse. To samo i tutaj. Nie może być nigdy łysej polany, nie? Czyli jak się zaczyna, to zawsze jak się rozrysowuje, no to koło. Jajko owalne, czy wzdłuż, czy owal, czy owal, w poprzek pisaneczka. Więc końcówkę na końcu się zakańcza. Tu jest baza wyjściowa, tak jak ja tu teraz robię. […] I trzeba mieć ręce bardzo czysto, a wręcz w rękawiczkach robić, bo jeżeli ręce będą tłuste, w tym miejscu gdzie jest dotykane, barwnik nie chwyci. Bardzo musi być praca sterylna. Ja to praktycznie w rękawiczkach białych to robię. I do każdego koloru mam rękawiczki. Bo w ten czas wosk, ten… a jak się dotknie w tym miejscu, wówczas wosk już nie będzie. Więc zawsze baza wyjściowa jest środek, środek. I potem już wychodzi, wychodzi, wychodzi i zamykamy na końcu. A w czerwieni, efektem końcowym jest czerwień, zakańczamy. Bo jak dajemy do czerni, to się suszy.

          I: To podobnie teraz powiedzmy jakie są wzory i ornamenty w tych huculskich pisankach?

          MK: Oczywiście to, co mówiłam, jajko musi być bardzo czyściutkie, sterylne, odtłuszczone i w ten czas, ja będę pokazywała i tu i tu. Tu efekt końcowy. I tu właśnie wykorzystujemy skorupkę białą. Wszystkie, co chcemy białe. Na przykład tutaj są takie wstążeczki nakryte, […] wszystkie kontury, linie, jest wszystko w bieli. Zanurzam do barwnika żółtego. Suszy się 12 dni i ponownie wracam, ponownie wracam do niego. Mnie tam nie interesuje, co tam pod spodem. Bo możemy na tym o tutaj, o tu jest po kolei odkryte jajko. Tu jest czarne, które idzie do ściągania wosku nad świecą, nad palnikiem, ale tu leciutko odkryłam, gdzie poszczególne są warstwy nakładane. Tu jest biel, potem daję do żółci, potem do barwnika pomarańczowego- suszy się, potem dokładam pomarańczowe, to, co chce pomarańczowe, daję do czerwieni, i w czerwieni wykańczam wszystko, dlatego, że czerwień jest już końcowym etapem nakładania wosku. Zanurza się do czerni. Ona tak wychodzi z barwnika, suszy się i potem nad płomieniem, nad świecą, nad płomieniem, a ja zazwyczaj do pieca daje w 50 stopniach, one się lekko zapiekają i pięknie spływa wosk i tu jest efekt końcowy. Tak jak mówię- 3-4 dni ja pracuję nad jedną pracą. […] I też jest bardzo ważne, jak w malarstwie. Każdy barwnik musi być o ton mocniejszy, żeby pokrył poprzedni. No i to tak przy każdym kolorze. A dlaczego ja mówię, że ja daję do pieca? Bo w dawnych czasach, jak pieczono chleb, to piec jeszcze był gorący. Dawano pisanki. Pisanki były zapiekane i one nie musiały być gotowane, bo one wystarczyły w piecu parę godzin, gorącym, barwnik się pięknie zapiekł. One się tam ugotowały w środku i wosk z nich ładnie spłynął. Także… A ja to robię już współcześnie w piekarniku i też zdaje to egzamin, bo pięknie, tam tylko ładnie wypoleruję. Nie tracę czasu.

          I: I Pani jeszcze przedstawi jakie to są wzory.

          MK: To są wzory huculskie. To są zwykłe figury geometryczne, które się na wzajem pokrywają, przecinają. Na przykład trójkąt do trójkąta. Pokażę piękną rozetę. Proszę tu są trójkąciki i wychodzi piękna rozeta. Więc bardzo dużo kwadracików, rombów. No tu roślinności nie ma. Tak jak mówię… Bazujemy cały czas figury. Trzymamy się kanonów. Figury geometryczne, a więc linie, krateczki, w poprzek, wzdłuż. Cały czas linia jest zachowana. Na przykład tutaj. Nie dość, że jajko się owalne, to jeszcze z owalu jest robione. Bardzo ciężko taką pisankę zrobić. Nie dość, że ona jest owal, to jeszcze z ukosu ścinam. To jest bardzo wysoki stopień można powiedzieć pracy nad tą pracą.

          I: A te geometryczne wzory to co one oznaczały?

          MK: Na pewno, ale już tak mocno się tam nie zazębiałam w tym, ale na pewno jakieś tam… Na pewno były znaczenia. O każdej pisance były znaczenia.

          I: A dzieliło się pisankę?

          MK: Tak. Zawsze pisanka musi być dzielona. Zaczyna się od dzielenia, a potem się wypełnia kontury. Musi być podzielona. Czy idzie wzdłuż, potem jest tu dzielona. Więc nie może być tak sobie pisaneczka narzucona, bo nie wejdzie w te kanony pisanki huculskiej.

          I: A jak się jajko poci?

          MK: Jajko się poci dlatego, że jest tak. Albo za zimne jest. To, co ja pamiętam jak mama robiła na pełnych jajkach, to było na piecu. One się grzały. Bo jak ja teraz wezmę jajko z lodówki i wezmę gorącym woskiem. Ono się będzie już pociło. No prawo fizyki. Prawo fizyki. […] Musi być jajko temperatura pokojowa. Musi być podgrzane, żeby można było pracować, czy do farby. Bo inaczej się zrosi. Może zrobić, ale przy ściąganiu wosku się zrosi. I w ten czas najlepiej, żeby się nie zrosiło, daje się do piekarnika na 50 stopniu, na jakąś ściereczkę, przy otwartym piekarniku i spokojnie ta temperatura się wyrównuje i nie ma prawa się zrosić. […] A jak się zrosi, to defekt, bo już są plamy, już… To jest bardzo ważna wyrównana temperatura. I na przykład tu temperatura pokojowa ok. Bardzo się boję robić na powietrzu robić, bo jest skok temperatury. […] Bo jeżeli będzie chłodno, nie będzie się pisało. Musi być temperatura jednakowa.

          I: Jeżeli podczas pracy pisanka pęknie, to co się robi z taką pisanką?

          MK: Staram się, żeby to nie doszło. A jak coś się stanie, to mnie serce boli. Bo ja do każdej pisanki tyle serca wkładam, praktycznie od września ja już pracuję. Od września każdego roku ja pracuję nad pracami do Wielkanocy. Albo mamie zanoszę, to mama gdzieś tam zakopuje, bo to też takie wierzenia są troszkę, że takie skorupy zakopywać, żeby urodzaj był. Po prostu nie potrafię takiej pisanki wyrzucić. Kiedy pęknie, kiedy na samym początki nie ma takiego żalu, jak niechcący wycierasz i wymsknie ci się z rąk na dywan. […] To ona nie jest wyrzucana. Jest ciąg dalszy do jakiejś dekoracji, do wielkanocnych rzeczy, gdzieś przyklejana, gdzieś… Nie ma czegoś takiego, żeby do kubła wyrzucić.

          I: A Pani wspomniała o tych wierzeniach. Co jeszcze kiedyś robiono?

          MK: To takie czary. To te skorupy wszystkie z domu, to gdzieś zakopywano, czy w sadzie, żeby urodzaj był. To tylko co ze wsi, z dzieciństwa pamiętam. Ale coś było w tych wierzeniach. […] Albo po jakimś czasie źle była ugotowana, zaczynało siarkowodór. Czyli znowuż prawo teraz nie fizyki, ale chemii tutaj, a więc siarkowodór się wytwarzał. Dlatego musi być dobrze jajko ugotowane. Trzy godziny na małym ogniu, ono ma się tylko tak… […] Tak jeszcze z dzieciństwa pamiętam, to mama dawała lekarzom, dawała księdzom, dawała takim dosyć dostojnym ludziom. Na przykład dla chrzestnej się dawało to taki zwyczaj łemkowski. […] Rzucaliśmy się jako dzieci. Na jaką pamiątkę, to… to po prostu rzucaliśmy się. A szczególnie jak był śmingus-dyngus, to praktycznie tyle pisanek było narobionych, że my jako dzieci rzucaliśmy się.

          I: A jajko było symbolem czego?

          MK: Życia, życia. Symbol życia, potem wiosny, bo to zawsze święta na wiosnę. Więc symbol życia można powiedzieć.

          I: A były takie przypadki kiedyś, że wykorzystywano jajko do leczenia przy jakiś schorzeniach?

          MK: Ja o tym się nie dowiedziałam.

          I: A te pisanki łemkowskie czy huculskie były robione przy jakiej okazji?

          MK: No tak jak mówię. Moi rodzice gospodarstwo mieli. Więc prace polowe. Więc się już zaczynało, kiedy nie było tych prac polowych. Więc zależy czy to było w marcu czy w kwietniu, te święta. Ale zazwyczaj miesiąc, dwa, u nas przed świętami się pracowało. Dlatego mama robiła tego bardzo dużo. Dawała w prezencie. Bo to kiedyś nie było kawy, to ten… to z pisankami do każdego rodziny. A nie każda rodzina, tam gdzie ja mieszkałam potrafiła robić pisanki. […]

          I: A czy ma Pani swoich kontynuatorów?

          MK: Tak, mam kolekcjonerów, którzy wchodzą na moją stronę, pilotują mnie. […]

          I: Dlaczego Pani to wykonuje?

          MK: No ludzie niektórzy mówią, że jak widzą te moje prace to zdrowieją. Śmieję się. No dają radość, dla piękna. […] W świecie, wśród pisanek, to pisanki huculskie to jest najwyższy kunszt w zdobieniu. Nie ma nad pisanką huculską. Nikt nie może ich pobić. Świadczy o tym lata pokoleń, gdzie pracowali nad tymi pisankami.

          I: A te wzory jeszcze się przenosi na coś innego?

          MK: Tak, tak. Nawet tutaj. Pisaneczka, która jest tutaj, teściowa ją przerzuca na haft. Mogą być na ceramice, na drewnie. Te wspólne zapożyczenia. Po prostu to było… Tu widzi pan piękny haft. Wszędzie zachowane są figury geometryczne. Państwo widzicie to to wszystko. Nie mogą być jakieś esy, floresy, jeśli chodzi o te huculskie, ale i łemkowskie. Na przykład tu krzyże są. Także można pisankę czytać. Tu na przykład w formie krzyża jest. Więc każdy czyta jak chce. […]



            Rozmowa odbyła się podczas Jarmarku Jagiellońskiego w Lublinie w 2017 r.

            For privacy reasons YouTube needs your permission to be loaded.
            Wyrażam zgodę