#ZnajdźRzemieślnika 2023 EtnoPolska


Projekt #ZnajdźRzemieślnika
Słowa kluczowe, hasła i hashtagi to wskazówki ułatwiające poszukiwania, pomagające znaleźć interesujące nas zagadnienie. Projektem #ZnajdźRzemieślnika chcemy wspomóc tych, dla których celem podobnych poszukiwań jest lokalna kultura ludowa. Pragniemy zaciekawić, opowiedzieć i dać impuls. Osobom, którym temat ten jest obcy – impuls do zainteresowania się własną kulturą regionalną; tym, którzy chcą wiedzieć i umieć więcej – motywację oraz możliwość rozwoju. W naszych działaniach nie skupiamy się jednak wyłącznie na odbiorcach, lecz również na samych mistrzach tradycyjnego rzemiosła. Dzięki projektowi będą mieć oni okazję do zachowania swojej historii, opowiedzenia o dziedzictwie, w którym wyrośli i któremu poświęcili całe swoje życie, do znalezienia uczniów i kontynuatorów, a także do bycia docenionym zarówno w najbliższej społeczności lokalnej, jak i o wiele szerzej. Wychodząc od małych miejscowości, w których dane tradycje tworzyły się i do dziś zachowały, dajemy szansę na to, by prezentowały się one także w nowych środowiskach i okolicznościach.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury: EtnoPolska. Edycja 2023.
Antoni Małek pochodzi ze wsi Bukowa położonej na terenie Lasów Janowskich (woj. lubelskie). Są to bliskie okolice Biłgoraja, w którym od XVII wieku prężnie rozwijało się sitarstwo. Z czasem rzemiosło to stało się rozpoznawalną marką miasta i okolicznych wsi – zdecydowana większość mieszkańców zajmowała się wyrobem sit oraz ich sprzedażą. Szukając rynków zbytu, sitarze biłgorajscy wędrowali nie tylko po regionie i kraju – zasięg ich wędrówek obejmował obszar między odległymi zakątkami Rosji a Turcją. Rzemieślnicy ci stworzyli swoją odrębną kulturę, wpłynęli także na ekonomiczny rozwój miasta.
Wraz ze zmniejszaniem potrzeby i znaczenia wyrobu sit, region stracił ważną siłę napędową, która przez wieki wpływała na jego charakter. Jednak tradycje sitarskie (w o wiele mniejszej skali) zachowały się wśród mieszkańców okolicznych miejscowości.
Wśród osób, które zajmowały się wyrobem sit, był m.in. ojciec pana Antoniego Małka. Nauczył on tego fachu swojego syna, który podjął się kontynuacji rodzinnych tradycji pracy w drewnie.
W czasie naszego krótkiego filmu odwiedzimy pana Antoniego Małka, by zobaczyć go przy pracy. Dowiemy się, jak wybiera odpowiednie drewno i jak potem zamienia je w sita. Posłuchamy jego wspomnień o początkach pracy sitarskiej, a także zobaczymy przyrządy i narzędzia pomagające mu w jego zawodzie. Film realizowany w ramach projektu #ZnajdźRzemieślnika
Autor filmu: Mateusz Borny
Film miał swoją premierę podczas Festiwalu Re:tradycja – Jarmark Jagielloński 2023
Materiał udostępniony na zasadach licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska (BY-SA) (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/legalcode.pl).
Wystawa poświęcona jest postaci pana Antoniego Małka, który pochodzi ze wsi Bukowa, położonej na terenie Lasów Janowskich (woj. lubelskie). Są to bliskie okolice Biłgoraja, w którym od XVII wieku prężnie rozwijało się sitarstwo. Z czasem rzemiosło to stało się rozpoznawalną marką miasta i okolicznych wsi – zdecydowana większość mieszkańców zajmowała się wyrobem sit, ale także ich sprzedażą. Szukając rynków zbytu, sitarze biłgorajscy wędrowali nie tylko po regionie i kraju – zasięg ich wędrówek obejmował obszar między odległymi zakątkami Rosji a Turcją. Rzemieślnicy ci stworzyli swoją odrębną kulturę, wpłynęli także na ekonomiczny rozwój miasta.
Wraz ze zmniejszaniem potrzeby i znaczenia wyrobu sit, region stracił ważną siłę napędową, która przez wieki wpływała na jego charakter. Jednak tradycje sitarskie (w o wiele mniejszej skali) zachowały się wśród mieszkańców okolicznych miejscowości.
Wśród osób, które zajmowały się wyrobem sit, był m.in. ojciec pana Antoniego Małka. Nauczył on tego fachu swojego syna, który podjął się kontynuacji rodzinnych tradycji pracy w drewnie.
Dzięki fotografiom wykonanym przez Mateusza Bornego mamy okazję towarzyszyć twórcy podczas poszukiwania odpowiednich sosen, późniejszej obróbki drewna i oprawiania sit. Widzimy przyrządy i narzędzia pomagające mu w pracy.
Wystawa została przygotowana w ramach projektu #ZnajdźRzemieślnika realizowanego przez Warsztaty Kultury w Lublinie.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury: EtnoPolska. Edycja 2023.
W terminie 18 – 20 sierpnia wystawa była prezentowana w Lublinie w Warsztatach Kultury , ul Grodzka 7 podczas Festiwalu Re:tradycja – Jarmark Jagielloński w Lublinie.
W terminie 11.09 – 03.10 wystawa jest prezentowana w Biłgorajskim Centrum Kultury ul. T. Kościuszki 16,
Mateusz Borny – architekt krajobrazu, fotograf, filmowiec, muzykant. W zainteresowaniach kulturą tradycyjną skupia się na rejonie Roztocza Zachodniego. Od ponad dekady dokumentuje przejawy wiejskiej muzyki pochodzącej z tamtejszych miejscowości, a od 2010 r. zajmuje się także poznawaniem i wykonywaniem lokalnego repertuaru (gra na instrumencie o nazwie suka biłgorajska). Przygotowywał zdjęcia i filmy dla następujących jednostek kultury: Warsztaty Kultury w Lublinie, Stowarzyszenie Twórców Ludowych, Fundacja „Stara Droga”, Towarzystwo Dla Natury i Człowieka, Fundacja „Muzyka Kresów”, Centrum Kultury w Lublinie, Narodowy Instytut Muzyki i Tańca, Fundacja Teren Otwarty, Muzeum Instrumentów Ludowych w Szydłowcu, Fundacja Ochrony Krajobrazu i Promocji Regionów „Numinosum”, Forum Muzyki Tradycyjnej, Gminny Ośrodek Kultury w Kurowie, Gminna Biblioteka Publiczna i Ośrodek Kultury w Kocudzy, Fundacja Pole Dialogu, Lubelska Grupa Badawcza, Dzielnicowy Dom Kultury „Bronowice” w Lublinie.
Warsztaty z Antonim Małkiem
To okazja do poznania rzemieślnika i jego pracy. Podczas warsztatu wykonamy tradycyjne sito oraz dłubane łyżki drewniane.
Antoni Małek pochodzi ze wsi Bukowa położonej na terenie Lasów Janowskich (woj. lubelskie). Są to bliskie okolice Biłgoraja, w którym od XVII wieku prężnie rozwijało się sitarstwo. Z czasem rzemiosło to stało się rozpoznawalną marką miasta i okolicznych wsi – zdecydowana większość mieszkańców zajmowała się wyrobem sit oraz ich sprzedażą. Szukając rynków zbytu, sitarze biłgorajscy wędrowali nie tylko po regionie i kraju – zasięg ich wędrówek obejmował obszar między odległymi zakątkami Rosji a Turcją. Rzemieślnicy ci stworzyli swoją odrębną kulturę, wpłynęli także na ekonomiczny rozwój miasta.
Wraz ze zmniejszaniem potrzeby i znaczenia wyrobu sit, region stracił ważną siłę napędową, która przez wieki wpływała na jego charakter. Jednak tradycje sitarskie (w o wiele mniejszej skali) zachowały się wśród mieszkańców okolicznych miejscowości.
Wśród osób, które zajmowały się wyrobem sit, był m.in. ojciec pana Antoniego Małka. Nauczył on tego fachu swojego syna, który podjął się kontynuacji rodzinnych tradycji pracy w drewnie.
Kiedy: 27 września 2023 r., godz. 11.00 – 16.00
Miejsce: wieś Rzeczyce, gmina Frampol. Dokładna lokalizacja zostanie podana osobom zakwalifikowanym do udziału w warsztacie.
Dla kogo: dla osób 16+
Zapisy: przez formularz online, liczba miejsc ograniczona
Dojazd oraz prowiant we własnym zakresie.
Przedstawiamy Państwu tekst, który został opracowany na podstawie dwóch rozmów przeprowadzonych z panem Antonim Małkiem, sitarzem. Jedno ze spotkań odbyło się w domu twórcy, w otoczeniu narzędzi niezbędnych do budowy sit, drugie w lesie, kiedy to pan Antoni opowiedział nam m.in. o doborze odpowiednich sosen. Poniższych tekst jest więc kompilacją stworzoną w oparciu o dwa nagrania, a jego treść została podzielona tematycznie, odzwierciedlając wszystkie kwestie, o których opowiadał nam pan Antoni Małek.
Na końcu tekstu znajdą Państwo słowniczek, który wyjaśnia wybrane słowa używane przez rzemieślnika podczas wywiadów.
Wstęp
Nazywam się Małek Antoni. Urodziłem się w miejscowości Bukowa, powiat Biłgoraj. Obecnie mieszkam i w Bukowej i tu, w Rzeczycach – w jednym miejscu i w drugim.
W Bukowej podwójne gospodarstwo mam. Dom od podstaw ojciec budował – od stodoły do piwnicy, nawet i do studni. Ja później go jeszcze wykończyłem, bo jak miałem dziewiętnaście lat, to do sklepu mnie wsadzili we wsi. Musiałem w sklepie pracować GS-owskim. I tak zacząłem w tym handlu – młody człowiek się wciągnął. Kawalerki nie było, bo nie było kiedy. Wymknąłem się, to mama zaraz krzyczała. Mówi: co ja będę stać tu w sklepie za ciebie? No, co zrobić. Takie były czasy. Do partii się człowiek nie zapisał. Zrobili zebranie i mówią, że się nie nadaję. Ale nic mi nie zrobili gorzej – lepiej mi zrobili. Poszedłem później pracować na własną swoją rękę. Dopiero miałem pieniądze.
Do Rzeczyc wyprowadziłem się za żoną. Trzeba było się tu budować.
Tradycje rzemieślnicze w rodzinie
Sitarstwo to u nas w rodzinie tradycja wielopokoleniowa. W Bukowej dziadek robił sita, no i łuby strugał. Widziałem, jak dziadek strużył łuby, przyglądałem się, no i zacząłem i ja strugać. Później dziadek robił jeszcze wrzeciona, beczki takie, grabie, różne rzeczy. Był dobrym tkaczem i mama to samo. Trzeba było, to matka przędła włosie. Tata znów łuby strugał, wrzeciona robił. Po prostu trudnili się rzemiosłem – takie były czasy.
Dziadek robił tzw. racze do przesiewania zboża. Siatka też była z drzewa wyplatana, przeważnie z łyka lipowego. No i później ja też zacząłem robić, mając lat może dwadzieścia parę. Zacząłem po prostu naśladować dziadka. I tak powoli, powoli, od tamtej pory po prostu zaczęło się robić sita. I nie tylko sita – i siatkę tkałem. Nawet warsztat mam na siatkę jeszcze. Pierwszy raz jakżem robił przetak, to musiałem wołać tatę do pomocy, żeby mi pomógł siatkę zaciągnąć. Od tamtej pory już wdrożył się człowiek, i do obecnej chwili robię te przetaki. Już we krwi zostało i tak jest.
Nie pamiętam dokładnie, kiedy zrobiłem pierwsze sito. Nawet mnie o to pytali, bo to do legitymacji do [Stowarzyszenia] Twórców Ludowych było potrzebne. W 1989 miałem wypadek, jak jechałem okazją z towarem, więc to było wcześniej. Może 1985 rok? Gdzieś w tych granicach będzie.
Proces produkcji sita
Drewno na to idzie sosnowe, i to musi być odpowiednie drewno. Byle jakie się nie nada. Gałęzie sosny muszą być takie mniej więcej równoległe od góry do dołu. Niektóra jest bardzo kręta i nie nadaje się. Jak się przychodzi do drzewa, to najpierw trzeba popatrzeć, obejrzeć je i spróbować wyrżnąć kawałeczek. Jak się daje łupać, to wtedy można go użyć. I takie drzewo na przetaki to w ogóle pachnie – musi mieć swój zapach taki.
Z tego właśnie trzeba ciąć na półtora metra albo zależy na jakie długości – krótsze, dłuższe. Mierzy się piędzią i dalej rozbija na szczapy. Bo drzewo jest różnej grubości – jest takie, co ma tam 30 [cm] średnicy, to wtedy tam wychodzi pięć piędzi czy cztery – dookoła się mierzy tego klocka i wtedy wychodzą te szczapy. Bierze się buntownik i drze się te szczapy na dranki. No i te dranki później się ręcznie struga, żeby pasowały. Jak się wystruże, to trzeba troszkę podsuszyć, a później – to jest roboty przy tym – trzeba gotowaną wodą to polewać, bo inaczej by tego nie tego skręcił. A później to się skręca za pomocą folowni takiej na trzy wałki. To musi być też odpowiednia folownia – musi być wałek górny cieńszy, a dolne grubsze. Inaczej by nie skręcił. Potem to musi stać, żeby dobrze wyschło i zastało się. No i wyrabia się z tego później przetaki czy sitka różnej wielkości. Takie malutkie też się robi – zależy, jak sobie ktoś życzy.
Muszą być te urządzenia: musi być kobylica do strugania, musi być folownia – innej możliwości nie ma tego zrobić. No i później trzeba mieć ośniki, różne noże, szczypce, żeby to przytrzymać – różne rzeczy są potrzebne. Tak że nie jest to takie łatwe zrobić sito ani przetak.
Są i sita bardziej skomplikowane. Tu trzeba druty wykręcać – to takie wzmocnienie jest, żeby się bardziej trzymało. Przy tym to bardzo długo schodzi – nawet do półtorej godziny. Nie wiem, czy ktoś to jeszcze takie sita robi. Ale jak sobie zażyczą ludzie, to robi się podług klienta. Tu znowuż inne jest roboty wykonanie: taka wąziutka obrączka, a w środku też dusza i na gwoździe się zbija. Siatka jest stylonowa.
Wybór sosny na łuby
Czym grubsza sosna, tym jest lepiej, bo mniej sęków jest. Taka na cztery piędzi dookoła to potrafi mieć w środku sęki. Może nawet gleba robi swoje, bo na niektórych ziemiach rośnie sosna, ale taki rzadki ma słój, że się nie nadaje. Po prostu tak cienko by się nie wyrobił, na 4 mm, i to i tak by się łamało. Drzewo takie jest kruche.
W Lasach Janowskich piękne drzewo jest na łuby! Tylko że już się wykończyło, bo co roku cięli, cięli po kilka zrębów, kilka hektarów. Szklarnię znam bardzo dobrze, bo tam kupowałem drzewo. Tam nie ma za wiele już ludzi – starsi powymierali, młodzi poszli. Znałem wszystkich tam po kolei, bo to drzewo się kupowało – i leśniczych, i tych robotników, co robili w lesie.
Aj, tu są piękne sosny! Ta morszywa jest – to znaczy huby ma. Ale na dranki się bierze, a reszta od skóry może być po parę dranek. Tu wyszłoby sześć piędzi dookoła, może nawet więcej. Z takiej sosny jest ze cztery-pięć kop łubów, ze 300 sztuk. Jak kiedyś w Janowie kupiłem taką sosnę – z samego wierzchu miała troszkę gałązek, a dalej zielona skóra – to 10 miar było po 1.75 m gładkiego. Tyle łubów zrobiłem, że naprawdę! Ale jedna jedyna była taka na cały zrąb.
Taka sosna z 80 lat ma, może do setki. Nachylona troszkę. Oj, ona by się biła na łuby, kurde bele! Tu skrzeka ma trochę, to znaczy nachylenie – jest nachylona. Ale to skrzek od południa, to mógłby być. Od północy gorszy jest, bo się łamie. Taki strasznie jarki jest, tak jak grzebień wygląda. Rzadki słój. Ale to piękna sosna! Zaraz widać po skórze – gładka skóra. I gałęzie ma takie proste, prostopadłe. Tak że ta się nadaje, dobra. Ale żeby zbadać jeszcze, czy się nadaje, to się wyżyna o tutaj kawałeczek, odłupuje się. I wtedy się bierze to, rozłupie się. Jak się ładnie rozłupie, to znak, że dobrze się będzie bić. Ile tam, 20 cm, taki kawałeczek się próbuje. Bo jak twarde, to na nic. Jak się nie rozłupie, to nie ma co.
Stryj przekazywał mi tę wiedzę o drewnie, bośmy kupowali drzewo, i ojciec. Kto by tam liczył, ile drzew ściąłem? Nieraz się gotowe kupowało szczapy do dzielenia tylko na dranki. Przy braniu ściętego drzewa mniej więcej odmierzyło się tam ileś metrów – 7 m albo tam ile pasowało. I w domu się dopiero dzieliło.
Obróbka drewna
Jak się drzewo przywiezie z lasu, tnie się na kawałki po półtora albo po metr. Zależy od długości – 1.75 cm, nawet do 75 cm – to różnie. No i później to się dzieli się, mierząc piędzią. Jak ma cztery-pięć piędzi, to na cztery części się weźmie. Jak ma więcej, to na pięć czy sześć. Do tego dzielenia są potrzebne dwie siekiery, no i taka pałka jakaś czy coś, drewniana przeważnie. Dwie siekiery, no i dwa kliny potrzeba do tego – żeby to podzielić. A później, jak już jest drzewo podzielone na szczapy tak zwane, no to się bierze buntownik i tym buntownikiem się dzieli. Przeważnie po trzy sztuki na raz się znaczy i dopiero później te trzy sztuki rozdziela się na pojedyncze. Później dobrze tak wychodzi – jedna strona taka gładsza, druga taka bardziej chropowata. No i później się struże na tej kobylicy takimi ośnikami. Dzisiaj tego ośnika nie zrobi nikt, bo kowali nie ma! To musi być odpowiedni ośnik – wygięcie i tak dalej. No i jak się struże, to za słojem – żeby trzymać się tego słoja. Tam jest łapka, przytrzymuje się, no i się struże. Ale to musowo w rękach mieć – widać, jak on jest ślicznie wystrugany, równiusieńki. Jak ktoś nie umie, to poprzycina, i później nie jest to okrągłe, tylko wychodzi kwadratowe – jak jest źle wystrugane. No i to się bierze się łuby, kręci się, żeby ten sok, ta żywica wyszła. Posuszy się dwa dni czy ileś tam – zależy od pogody. Kręci się ręcznie – przepuszcza się przez folownię. I później bierze się gotowanej wody i to się moczy – z jednej strony, z drugiej, zależy. Dopiero jak się namoczy, to drewno się zrobi takie elastyczne i się je skręca – i wychodzi takie kółko z tego łubu.
Przy tym struganiu, jak przestrużę o ten słój, to łub pęknie. Jak pęknie, to później bierze się to na dokład. No i przede wszystkim drzewo musi być bez sęka. Bo nieraz bywa tak, że na wierzchu nie ma sęków, a jak się rozłupie, to są. Przeważnie drzewo takie z sękami to w świerkach rośnie, w jodłowym lesie. Trzeba wybierać takie lasy, żeby sama prawie sośnina była. Co więcej powiedzieć odnośnie łuba? Później, jak się skręci po moczeniu w tej folowni, no to trzeba suszyć. Schnie kilka miesięcy takie coś, żeby to się zastało. Jakby się nie zastało, to rozkręci się i wyjdzie o takie o. Musi to zaschnąć – wyjmie się i wtedy jest okrągłe.
—————
Do moczenia nieraz się jeden koniec zanurzyło, potrzymało, i drugi koniec. Zwinięte drewno po moczeniu schnie kilka miesięcy – docelowo do roboty później. Jak wyschnie, to już nadaje się do roboty. Tylko są różne szerokości – minimum 10 cm musi być na przetak, do zrobienia obyczaju tego. Obyczaj się ta ramka nazywa – starodawna nazwa.
——
Do strugania drewno musi być świeżo ścięte. Jak będzie dłużej leżało, to sinieje. I pleśnieje. W tym roku mi spleśniało! Od razu jak się przywiezie, trzeba wystrugać. Strugać zaczynało się od zewnątrz – najpierw boki. Do grubości tak mniej więcej 3-4 mm. Musowo to trochę wystrugać, wygładzić.
—-
Teraz na razie nie strużę, bo mam dość drzewa gotowego, wymoczonego, już o tych okrągłych – schną mi. Wyschnięte może leżeć i czekać, ale zależy, kiedy ścięte drzewo jest. Jak jest drzewo ścięte w jesieni i w zimie, to tak. A jak na wiosnę, to drzewo się robi słodkie i wiercą robaki. Kiedyś była moda, robili boazerie. To nie patrzyli, na potęgę cięli w lecie, i to kupowali ludzie. Później pełno robaków było. Zwierciły drewno robaki i tyle – trzeba było wyrzucać. Nawet łuby takie nieraz zwiercone są w środku… Niby na wierzchu ładny łub, a w środku sama dziura.
Łuby strugać to jest skomplikowane – to trzeba mieć w rękach wprawę, żeby przystrugać. Trzeba mieć zamiłowanie do pracy swojej. Jak byłem młody, to i 60 dranek na dzień ustrugałem. I lepiej nawet niż 60 – 80, ale rzadko. A dzisiaj ręce by siadły i koniec.
Narzędzia
Najpierw do łubów, do skręcenia musiały być takie szczypce, bo musowo przytrzymać, jak się skręca łuby. Trzeba przytrzymać i dopiero zbijać. Druga rzecz – bo łuby są różnej szerokości – to takie skrowaki się używa, żeby nadać im jednakową szerokość. Robi się okładnicę – to jest to, co się zakłada na sitko. I duszę trzeba dorobić – to się do środka wkłada. Potrzebny jest przy tym nóż, szydełko jedno, drugie – musowo, bo różne nieraz robi się dziurki małe, przytrzymuje się jednym i drugim. No i obcęgi – tym się zaciąga. Bierze się siatkę, no i później trzeba zawinąć i tym objechać dookoła. I zakłada się okładnicę, a później duszę. I wychodzi sito. Jeszcze hybel jest cały czas jest potrzebny – jak się zaczyna i jak się później mierzy. I później, jak się jak się wykańcza, to też hyblem.
Maszynę [ławę – kobylicę] do strugania zrobiłem sam, ze swojej głowy. Może dzień zeszedł, może ze dwa dni trzeba było. Najpierw wywiercić dziury, nogi dorobić. Z byle jakiego drewna to się robi. Podpatrzyłem to u wuja swojego i mniej więcej pomierzyłem. Wuj też robił sita, ale już nie żyje. Ten sprzęt ma może z 55 lat! Bo od młodych lat zacząłem strugać łuby. W rodzinie się robiło, to podpatrywałem. I też z początku mi nie szło. Spółdzielnia to brała w Biłgoraju.
Ośnik to kowal już wiedział, jak zrobić. Trzeba mu było zanieść prototyp, jak to wygląda, bo nie każdy umiał. A teraz nie ma kowali. Trzeba by do Wojciechowa jechać. Tam byli kowale z całej Polski, nawet z zagranicy. Buntownik do dzielenia drzewa też kowal musi zrobić.
Folownie były robione na zamówienie – tę mi robił ślusarz w Biłgoraju. On też nie żyje już. Podałem mu mniej więcej dane, jak to ma wyglądać. Ona jest jeszcze dobra. Do długich łubów będzie, ale do krótkich się nie nadaje, bo ma ten wałek jednakowy, a powinien być wałek cieńszy na małe sitka. Ale jak już zrobił, tak zrobił. Folownię obsługują dwie osoby w zasadzie.
A nóż do pracy najwyżej jeden rok starczy. Ileż to ja noży zużyłem!
Rodzaje siatek
Siatki to są różne. Kiedyś nie było siatek drucianych, to robił dziadek z lipy, z łyka. I to tak wyplatał jak siatkę. Tak robiło się te takie duże racze do przesiewania sieczki dla koni. Jak ja zacząłem robić, to już była siatka druciana. Ja sam robiłem te siatki, warsztat mam duży – druciane też się robiło. Teraz już siatka stylonowa jest.
A jeszcze wcześniej to mama tkała – była siatka z włosia. Nieduży warsztacik był, no i tam się wiązało tę włoś – zależy jakiej długości. No i później się tym włosiem przerabiało. Igielnica była, przerabiało się włoś tę, i wychodziła siatka. Takie płócienka się robiło włosiane i tym się obszywało sita. Póki mama żyła, to robiła, a później to trzeba było kupić – czasem kobiety robiły. Teraz tego nie ma – nikt już tak nie robi, zatraciło się wszystko. A później to już tak było, że był warsztat większy, snuło się żyłkę taką, żyłkę się dawało na posta – tak to się nazywało – a włosiem się porabiało. Nawet mam taką siatkę jeszcze – włosiano-stylonowa.
Stanowisko robocze
Robiło się i tu, i tam – gdzie się tam dało robić. Przeważnie w kuchni, teraz się robi w suterenie, ale to jest, jak jest.
Pomoc przy pracy
Kiedyś dużo było rzemieślników! Teraz wszystko powymierało. A kto by się chciał za to brać! Wszystko przemysłowo jest robione. Przecież ręczna robota jest bardzo ciężka. Trochę pomocy w tej pracy jest potrzebne. Jak do drzewa, to trzeba było pomóc, bo jeden nic by nie zrobił. Trzeba było przynajmniej dwóch chłopów. Później przy folowaniu też trzeba drugiego człowieka – sam nie przefolował. Mnie żona i córka czasami pomagają. Żona przytrzymuje mi chociaż te druty, to już zawsze lżej. No i córka też. Zawsze – tato, narób, tato, narób…
Łuby – wykorzystanie odpadów
Jak się drzewo na łuby brało, to w środku były jeszcze w dodatku te drzenie. Dziadek robił z tego tzw. dęgi takie. Dziże, beczułki – takie różne rzeczy robili z tego. Tak że nic nie zmarnowało, drzewo wykorzystane było. A łuby, no to nieraz i pękły. Jak pękł, to jeszcze z pękniętego szło coś krótszego zrobić, ale nieraz się złamał – jak był skrzekowaty – to nie nadawał się do niczego. A wióry szły na opał.
Ogrodzenia z dranek
Dranki, które były sękate i się nie nadawały, szły na płot, na ogrodzenie. Lepsze jak te siatki dzisiejsze. Jak sosna była morszywa, to wyszło od skóry parę łub, a resztę, to co morszywe, ale zdrowy mursz, brało się na te dranki. Te dranki, to na lata były! Jeszcze dziadek mój tym grodził i to trzymało się. Tu w okolicy, nawet i na Bukowej, nie mają już ludzie takiego płotu. Miałem od sąsiada, ale już opadł, i to zmarniało. Nawet śladu nie ma. Teraz wszyscy siatki kupują, robią sztachety…
A wióry szły tylko do spalenia. Jakby ktoś myślał, to może coś by wymodził – jakiś artysta. Na Kaszakach była taka kobieta zza Lublina i ona z łusek grochu jakie piękne kwiaty wyrabiała! Tak że nie dała niczego zmarnować. Trzeba mieć takie zdolności.
Handel sitami
Ja na jarmarki nie jeździłem, przez spółdzielnię rzemieślniczą się sprzedawało. A dawniej, tak, rzemieślnicy na jarmarki jeździli! Pierwsi sitarze, jacy byli tu – materaci się nazywali – ze wschodu byli, z Rosji. Chyba w tysiąc osiemset którymś roku to było – tam gdzieś mam wpisane, bo na egzaminie czeladniczym trzeba to było zdawać. A i z Biłgoraja to prawdopodobnie jeździli końmi, i to nawet w głąb Rosji. Wyprawy takie robili tygodniowe i więcej. Brał cały wóz sit i jechał od miejscowości do miejscowości – tak sprzedawali. Ale to było dawno, w osiemnastym wieku może, na początku dziewiętnastego. Kupcy byli, co po jarmarkach wozili, bo to było potrzebne. Teraz są kombajny, to bardzo mało kto sit używa. Wyjątek.
Za moich czasów woziło się sita do spółdzielni – sam woziłem po Polsce jeszcze. Sita pakowało się od największego do najmniejszego. To zależy, jak sobie kto życzył. Przerwy w pracy były zawsze. Pojechało się, sprzedało, i znów się zrobiło kilka sztuk. I znów się zawiozło gdzieś tam, bo ktoś potrzebował. I znów się robiło. Pracowało się sukcesywnie, to nie była robota sezonowa. A teraz to tak jedno, dwa sita się zrobi na dzień. Trzy – to góra już. Czasem nic. Teraz zdrowie nie pozwala.
Wystawca
Na pierwszym Jarmarku Jagiellońskim, siedemnaście lat temu, wszystko się wyprzedało. Obecnie twórców jest mniej, ale zawsze przyjemnie mi tam pobyć w miłym towarzystwie. Teraz przyszło mi zaproszenie, żeby do Pawłowa przyjechać. W lipcu też mam być za Zamościem w Skierbieszowie. W Janowie na kaszakach też mam być, ale w zeszłym roku nie byłem. Samochód byłby, tobym pojechał, a tak, muszę prosić córkę, bo sobota-niedziela nie ma połączenia żadnego. W Janowie troszkę nawet biorą sita ludzie. Ci, co robią kaszę, to biorą.
Czasami miasta wysyłają twórców do jakichś partnerskich miast. Myśmy byli na Litwie – Kelmė się nazywa ta miejscowość. Biłgoraj tam ma właśnie partnerstwo – byli ludzie z 17 krajów. Sito sprzedałem tylko jedno i jeszcze do muzeum dałem parę. Ale taki wyjazd był tylko raz.
Dodatkowe zastosowania obręczy
Jak ludzie kupują, to sita gotowe już. Ktoś tam kiedyś gdzieś brał obręcze na dekoracje w sklepach, ale to rzadko. Na instrumenty też nie bardzo biorą. Zbyszek Butryn kiedyś raz wziął. On sam to suki robi. I Kasia Zedel ostatnio na bębny brała – zdolna dziewczyna. Jakżem był na festiwalu w Kazimierzu, to chcieli tam górale, żeby im zrobić obręcze na gwiazdę.
Przekaz i podtrzymywanie tradycji
Rzemiosła nikt się ode mnie nie uczył. Kto się będzie tego czepiał! Z rodziny też nie ma komu. Wolą jechać za granicę, nad czym tu się mordować. To tylko tak – człowiek jest na emeryturze – na relaks. Gdybym komuś zlecił: zrób mi przetak – za te pieniądze by nie zrobił. Ale trzeba podtrzymać tradycję, dopóki się może. Mam to we krwi, naprawdę. Lubię to i tyle, no!
Słowniczek pojęć
buntownik – metalowe narzędzie do rozłupywania, darcia drewna
dęgi – klepki, z których składa się drewniane naczynie
dranki – cienkie kawałki drewna powstałe dzięki darciu szczap
dusza – jedna z części sita, niewielka wewnętrzna obręcz
dziża / dzieża – drewniane naczynie klepkowe do rozczyniania mąki na chleb
folownia – narzędzie składające się m.in. z trzech stalowych walców, umożliwiających wyginanie łubów, by móc stworzyć z nich sito
hybel / hebel – narzędzie do wygładzania powierzchni drewna
igielnica / iglica – małe narzędzie służące do ręcznego dziania siatek
jarki – kruchy
kobylica – rodzaj ławy o konstrukcji umożliwiające przytrzymanie i dalszą obróbkę drewna
łuby – materiał do tworzenia drewnianych obręczy sit
morszywa – zmurszała, spruchniała, w tym przypadku sosna pokryta hubą
obyczaj – dawne określenie na otok / obręcz sita
okładnica – jedna z części sita, zewnętrzna obręcz przytrzymująca siatkę
ośnik – narzędzie z ostrzem osadzonym na dwóch trzonkach służące do strugania i wygładzania drewna
piędź – miara długości mierzona przy pomocy dłoni; rozpiętość między kciukiem a małym palcem
racze / rajtaki – rodzaj przetaków do przesiewania zboża z rzadką siatką wykonaną z łyka
skrzekowaty / skrzek – o powyginanym, chylącym się drzewie
strużyć – strugać
szczapa – kawałek odłupanego drewna