#ZnajdźRzemieślnika 2023 EtnoPolska


Projekt #ZnajdźRzemieślnika
Słowa kluczowe, hasła i hashtagi to wskazówki ułatwiające poszukiwania, pomagające znaleźć interesujące nas zagadnienie. Projektem #ZnajdźRzemieślnika chcemy wspomóc tych, dla których celem podobnych poszukiwań jest lokalna kultura ludowa. Pragniemy zaciekawić, opowiedzieć i dać impuls. Osobom, którym temat ten jest obcy – impuls do zainteresowania się własną kulturą regionalną; tym, którzy chcą wiedzieć i umieć więcej – motywację oraz możliwość rozwoju. W naszych działaniach nie skupiamy się jednak wyłącznie na odbiorcach, lecz również na samych mistrzach tradycyjnego rzemiosła. Dzięki projektowi będą mieć oni okazję do zachowania swojej historii, opowiedzenia o dziedzictwie, w którym wyrośli i któremu poświęcili całe swoje życie, do znalezienia uczniów i kontynuatorów, a także do bycia docenionym zarówno w najbliższej społeczności lokalnej, jak i o wiele szerzej. Wychodząc od małych miejscowości, w których dane tradycje tworzyły się i do dziś zachowały, dajemy szansę na to, by prezentowały się one także w nowych środowiskach i okolicznościach.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury: EtnoPolska. Edycja 2023.
Antoni Małek pochodzi ze wsi Bukowa położonej na terenie Lasów Janowskich (woj. lubelskie). Są to bliskie okolice Biłgoraja, w którym od XVII wieku prężnie rozwijało się sitarstwo. Z czasem rzemiosło to stało się rozpoznawalną marką miasta i okolicznych wsi – zdecydowana większość mieszkańców zajmowała się wyrobem sit oraz ich sprzedażą. Szukając rynków zbytu, sitarze biłgorajscy wędrowali nie tylko po regionie i kraju – zasięg ich wędrówek obejmował obszar między odległymi zakątkami Rosji a Turcją. Rzemieślnicy ci stworzyli swoją odrębną kulturę, wpłynęli także na ekonomiczny rozwój miasta.
Wraz ze zmniejszaniem potrzeby i znaczenia wyrobu sit, region stracił ważną siłę napędową, która przez wieki wpływała na jego charakter. Jednak tradycje sitarskie (w o wiele mniejszej skali) zachowały się wśród mieszkańców okolicznych miejscowości.
Wśród osób, które zajmowały się wyrobem sit, był m.in. ojciec pana Antoniego Małka. Nauczył on tego fachu swojego syna, który podjął się kontynuacji rodzinnych tradycji pracy w drewnie.
W czasie naszego krótkiego filmu odwiedzimy pana Antoniego Małka, by zobaczyć go przy pracy. Dowiemy się, jak wybiera odpowiednie drewno i jak potem zamienia je w sita. Posłuchamy jego wspomnień o początkach pracy sitarskiej, a także zobaczymy przyrządy i narzędzia pomagające mu w jego zawodzie. Film realizowany w ramach projektu #ZnajdźRzemieślnika
Autor filmu: Mateusz Borny
Film miał swoją premierę podczas Festiwalu Re:tradycja – Jarmark Jagielloński 2023
Materiał udostępniony na zasadach licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska (BY-SA)
https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/pl/legalcode
https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/pl/legalcode
Wystawa poświęcona jest postaci pana Antoniego Małka, który pochodzi ze wsi Bukowa, położonej na terenie Lasów Janowskich (woj. lubelskie). Są to bliskie okolice Biłgoraja, w którym od XVII wieku prężnie rozwijało się sitarstwo. Z czasem rzemiosło to stało się rozpoznawalną marką miasta i okolicznych wsi – zdecydowana większość mieszkańców zajmowała się wyrobem sit, ale także ich sprzedażą. Szukając rynków zbytu, sitarze biłgorajscy wędrowali nie tylko po regionie i kraju – zasięg ich wędrówek obejmował obszar między odległymi zakątkami Rosji a Turcją. Rzemieślnicy ci stworzyli swoją odrębną kulturę, wpłynęli także na ekonomiczny rozwój miasta.
Wraz ze zmniejszaniem potrzeby i znaczenia wyrobu sit, region stracił ważną siłę napędową, która przez wieki wpływała na jego charakter. Jednak tradycje sitarskie (w o wiele mniejszej skali) zachowały się wśród mieszkańców okolicznych miejscowości.
Wśród osób, które zajmowały się wyrobem sit, był m.in. ojciec pana Antoniego Małka. Nauczył on tego fachu swojego syna, który podjął się kontynuacji rodzinnych tradycji pracy w drewnie.
Dzięki fotografiom wykonanym przez Mateusza Bornego mamy okazję towarzyszyć twórcy podczas poszukiwania odpowiednich sosen, późniejszej obróbki drewna i oprawiania sit. Widzimy przyrządy i narzędzia pomagające mu w pracy.
Wystawa została przygotowana w ramach projektu #ZnajdźRzemieślnika realizowanego przez Warsztaty Kultury w Lublinie.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury: EtnoPolska. Edycja 2023.
W terminie 14 – 27 sierpnia wystawa była prezentowana w Warsztatach Kultury w Lublinie, ul. Grodzka 7, w tym także w dniach 18-20 sierpnia podczas Festiwalu Re:tradycja – Jarmark Jagielloński w Lublinie.
W terminie 11.09 – 03.10 wystawa była prezentowana w Biłgorajskim Centrum Kultury, ul. T. Kościuszki 16.
Mateusz Borny – architekt krajobrazu, fotograf, filmowiec, muzykant. W zainteresowaniach kulturą tradycyjną skupia się na rejonie Roztocza Zachodniego. Od ponad dekady dokumentuje przejawy wiejskiej muzyki pochodzącej z tamtejszych miejscowości, a od 2010 r. zajmuje się także poznawaniem i wykonywaniem lokalnego repertuaru (gra na instrumencie o nazwie suka biłgorajska). Przygotowywał zdjęcia i filmy dla następujących jednostek kultury: Warsztaty Kultury w Lublinie, Stowarzyszenie Twórców Ludowych, Fundacja „Stara Droga”, Towarzystwo Dla Natury i Człowieka, Fundacja „Muzyka Kresów”, Centrum Kultury w Lublinie, Narodowy Instytut Muzyki i Tańca, Fundacja Teren Otwarty, Muzeum Instrumentów Ludowych w Szydłowcu, Fundacja Ochrony Krajobrazu i Promocji Regionów „Numinosum”, Forum Muzyki Tradycyjnej, Gminny Ośrodek Kultury w Kurowie, Gminna Biblioteka Publiczna i Ośrodek Kultury w Kocudzy, Fundacja Pole Dialogu, Lubelska Grupa Badawcza, Dzielnicowy Dom Kultury „Bronowice” w Lublinie.
Warsztaty z Antonim Małkiem
To okazja do poznania rzemieślnika i jego pracy. Podczas warsztatu wykonamy tradycyjne sito oraz dłubane łyżki drewniane.
Antoni Małek pochodzi ze wsi Bukowa położonej na terenie Lasów Janowskich (woj. lubelskie). Są to bliskie okolice Biłgoraja, w którym od XVII wieku prężnie rozwijało się sitarstwo. Z czasem rzemiosło to stało się rozpoznawalną marką miasta i okolicznych wsi – zdecydowana większość mieszkańców zajmowała się wyrobem sit oraz ich sprzedażą. Szukając rynków zbytu, sitarze biłgorajscy wędrowali nie tylko po regionie i kraju – zasięg ich wędrówek obejmował obszar między odległymi zakątkami Rosji a Turcją. Rzemieślnicy ci stworzyli swoją odrębną kulturę, wpłynęli także na ekonomiczny rozwój miasta.
Wraz ze zmniejszaniem potrzeby i znaczenia wyrobu sit, region stracił ważną siłę napędową, która przez wieki wpływała na jego charakter. Jednak tradycje sitarskie (w o wiele mniejszej skali) zachowały się wśród mieszkańców okolicznych miejscowości.
Wśród osób, które zajmowały się wyrobem sit, był m.in. ojciec pana Antoniego Małka. Nauczył on tego fachu swojego syna, który podjął się kontynuacji rodzinnych tradycji pracy w drewnie.
Kiedy: NOWY TERMIN 27 września 2023 r., godz. 11.00 – 16.00
Miejsce: wieś Rzeczyce, gmina Frampol. Dokładna lokalizacja zostanie podana osobom zakwalifikowanym do udziału w warsztacie.
Dla kogo: dla osób 16+
Zapisy: przez formularz online, liczba miejsc ograniczona
Dojazd oraz prowiant we własnym zakresie.
Przedstawiamy Państwu tekst, który został opracowany na podstawie dwóch rozmów przeprowadzonych z panem Antonim Małkiem, sitarzem. Jedno ze spotkań odbyło się w domu twórcy, w otoczeniu narzędzi niezbędnych do budowy sit, drugie w lesie, kiedy to pan Antoni opowiedział nam m.in. o doborze odpowiednich sosen. Poniższych tekst jest więc kompilacją stworzoną w oparciu o dwa nagrania, a jego treść została podzielona tematycznie, odzwierciedlając wszystkie kwestie, o których opowiadał nam pan Antoni Małek.
Na końcu tekstu znajdą Państwo słowniczek, który wyjaśnia wybrane słowa używane przez rzemieślnika podczas wywiadów.
Opracowała Agnieszka Zachariewicz.
Wstęp
Nazywam się Małek Antoni. Urodziłem się w miejscowości Bukowa, powiat Biłgoraj. Obecnie mieszkam i w Bukowej i tu, w Rzeczycach – w jednym miejscu i w drugim.
W Bukowej podwójne gospodarstwo mam. Dom od podstaw ojciec budował – od stodoły do piwnicy, nawet i do studni. Ja później go jeszcze wykończyłem, bo jak miałem dziewiętnaście lat, to do sklepu mnie wsadzili we wsi. Musiałem w sklepie pracować GS-owskim. I tak zacząłem w tym handlu – młody człowiek się wciągnął. Kawalerki nie było, bo nie było kiedy. Wymknąłem się, to mama zaraz krzyczała. Mówi: co ja będę stać tu w sklepie za ciebie? No, co zrobić. Takie były czasy. Do partii się człowiek nie zapisał. Zrobili zebranie i mówią, że się nie nadaję. Ale nic mi nie zrobili gorzej – lepiej mi zrobili. Poszedłem później pracować na własną swoją rękę. Dopiero miałem pieniądze.
Do Rzeczyc wyprowadziłem się za żoną. Trzeba było się tu budować.
Tradycje rzemieślnicze w rodzinie
Sitarstwo to u nas w rodzinie tradycja wielopokoleniowa. W Bukowej dziadek robił sita, no i łuby strugał. Widziałem, jak dziadek strużył łuby, przyglądałem się, no i zacząłem i ja strugać. Później dziadek robił jeszcze wrzeciona, beczki takie, grabie, różne rzeczy. Był dobrym tkaczem i mama to samo. Trzeba było, to matka przędła włosie. Tata znów łuby strugał, wrzeciona robił. Po prostu trudnili się rzemiosłem – takie były czasy.
Dziadek robił tzw. racze do przesiewania zboża. Siatka też była z drzewa wyplatana, przeważnie z łyka lipowego. No i później ja też zacząłem robić, mając lat może dwadzieścia parę. Zacząłem po prostu naśladować dziadka. I tak powoli, powoli, od tamtej pory po prostu zaczęło się robić sita. I nie tylko sita – i siatkę tkałem. Nawet warsztat mam na siatkę jeszcze. Pierwszy raz jakżem robił przetak, to musiałem wołać tatę do pomocy, żeby mi pomógł siatkę zaciągnąć. Od tamtej pory już wdrożył się człowiek, i do obecnej chwili robię te przetaki. Już we krwi zostało i tak jest.
Nie pamiętam dokładnie, kiedy zrobiłem pierwsze sito. Nawet mnie o to pytali, bo to do legitymacji do [Stowarzyszenia] Twórców Ludowych było potrzebne. W 1989 miałem wypadek, jak jechałem okazją z towarem, więc to było wcześniej. Może 1985 rok? Gdzieś w tych granicach będzie.
Proces produkcji sita
Drewno na to idzie sosnowe, i to musi być odpowiednie drewno. Byle jakie się nie nada. Gałęzie sosny muszą być takie mniej więcej równoległe od góry do dołu. Niektóra jest bardzo kręta i nie nadaje się. Jak się przychodzi do drzewa, to najpierw trzeba popatrzeć, obejrzeć je i spróbować wyrżnąć kawałeczek. Jak się daje łupać, to wtedy można go użyć. I takie drzewo na przetaki to w ogóle pachnie – musi mieć swój zapach taki.
Z tego właśnie trzeba ciąć na półtora metra albo zależy na jakie długości – krótsze, dłuższe. Mierzy się piędzią i dalej rozbija na szczapy. Bo drzewo jest różnej grubości – jest takie, co ma tam 30 [cm] średnicy, to wtedy tam wychodzi pięć piędzi czy cztery – dookoła się mierzy tego klocka i wtedy wychodzą te szczapy. Bierze się buntownik i drze się te szczapy na dranki. No i te dranki później się ręcznie struga, żeby pasowały. Jak się wystruże, to trzeba troszkę podsuszyć, a później – to jest roboty przy tym – trzeba gotowaną wodą to polewać, bo inaczej by tego nie tego skręcił. A później to się skręca za pomocą folowni takiej na trzy wałki. To musi być też odpowiednia folownia – musi być wałek górny cieńszy, a dolne grubsze. Inaczej by nie skręcił. Potem to musi stać, żeby dobrze wyschło i zastało się. No i wyrabia się z tego później przetaki czy sitka różnej wielkości. Takie malutkie też się robi – zależy, jak sobie ktoś życzy.
Muszą być te urządzenia: musi być kobylica do strugania, musi być folownia – innej możliwości nie ma tego zrobić. No i później trzeba mieć ośniki, różne noże, szczypce, żeby to przytrzymać – różne rzeczy są potrzebne. Tak że nie jest to takie łatwe zrobić sito ani przetak.
Są i sita bardziej skomplikowane. Tu trzeba druty wykręcać – to takie wzmocnienie jest, żeby się bardziej trzymało. Przy tym to bardzo długo schodzi – nawet do półtorej godziny. Nie wiem, czy ktoś to jeszcze takie sita robi. Ale jak sobie zażyczą ludzie, to robi się podług klienta. Tu znowuż inne jest roboty wykonanie: taka wąziutka obrączka, a w środku też dusza i na gwoździe się zbija. Siatka jest stylonowa.
Wybór sosny na łuby
Czym grubsza sosna, tym jest lepiej, bo mniej sęków jest. Taka na cztery piędzi dookoła to potrafi mieć w środku sęki. Może nawet gleba robi swoje, bo na niektórych ziemiach rośnie sosna, ale taki rzadki ma słój, że się nie nadaje. Po prostu tak cienko by się nie wyrobił, na 4 mm, i to i tak by się łamało. Drzewo takie jest kruche.
W Lasach Janowskich piękne drzewo jest na łuby! Tylko że już się wykończyło, bo co roku cięli, cięli po kilka zrębów, kilka hektarów. Szklarnię znam bardzo dobrze, bo tam kupowałem drzewo. Tam nie ma za wiele już ludzi – starsi powymierali, młodzi poszli. Znałem wszystkich tam po kolei, bo to drzewo się kupowało – i leśniczych, i tych robotników, co robili w lesie.
Aj, tu są piękne sosny! Ta morszywa jest – to znaczy huby ma. Ale na dranki się bierze, a reszta od skóry może być po parę dranek. Tu wyszłoby sześć piędzi dookoła, może nawet więcej. Z takiej sosny jest ze cztery-pięć kop łubów, ze 300 sztuk. Jak kiedyś w Janowie kupiłem taką sosnę – z samego wierzchu miała troszkę gałązek, a dalej zielona skóra – to 10 miar było po 1.75 m gładkiego. Tyle łubów zrobiłem, że naprawdę! Ale jedna jedyna była taka na cały zrąb.
Taka sosna z 80 lat ma, może do setki. Nachylona troszkę. Oj, ona by się biła na łuby, kurde bele! Tu skrzeka ma trochę, to znaczy nachylenie – jest nachylona. Ale to skrzek od południa, to mógłby być. Od północy gorszy jest, bo się łamie. Taki strasznie jarki jest, tak jak grzebień wygląda. Rzadki słój. Ale to piękna sosna! Zaraz widać po skórze – gładka skóra. I gałęzie ma takie proste, prostopadłe. Tak że ta się nadaje, dobra. Ale żeby zbadać jeszcze, czy się nadaje, to się wyżyna o tutaj kawałeczek, odłupuje się. I wtedy się bierze to, rozłupie się. Jak się ładnie rozłupie, to znak, że dobrze się będzie bić. Ile tam, 20 cm, taki kawałeczek się próbuje. Bo jak twarde, to na nic. Jak się nie rozłupie, to nie ma co.
Stryj przekazywał mi tę wiedzę o drewnie, bośmy kupowali drzewo, i ojciec. Kto by tam liczył, ile drzew ściąłem? Nieraz się gotowe kupowało szczapy do dzielenia tylko na dranki. Przy braniu ściętego drzewa mniej więcej odmierzyło się tam ileś metrów – 7 m albo tam ile pasowało. I w domu się dopiero dzieliło.
Obróbka drewna
Jak się drzewo przywiezie z lasu, tnie się na kawałki po półtora albo po metr. Zależy od długości – 1.75 cm, nawet do 75 cm – to różnie. No i później to się dzieli się, mierząc piędzią. Jak ma cztery-pięć piędzi, to na cztery części się weźmie. Jak ma więcej, to na pięć czy sześć. Do tego dzielenia są potrzebne dwie siekiery, no i taka pałka jakaś czy coś, drewniana przeważnie. Dwie siekiery, no i dwa kliny potrzeba do tego – żeby to podzielić. A później, jak już jest drzewo podzielone na szczapy tak zwane, no to się bierze buntownik i tym buntownikiem się dzieli. Przeważnie po trzy sztuki na raz się znaczy i dopiero później te trzy sztuki rozdziela się na pojedyncze. Później dobrze tak wychodzi – jedna strona taka gładsza, druga taka bardziej chropowata. No i później się struże na tej kobylicy takimi ośnikami. Dzisiaj tego ośnika nie zrobi nikt, bo kowali nie ma! To musi być odpowiedni ośnik – wygięcie i tak dalej. No i jak się struże, to za słojem – żeby trzymać się tego słoja. Tam jest łapka, przytrzymuje się, no i się struże. Ale to musowo w rękach mieć – widać, jak on jest ślicznie wystrugany, równiusieńki. Jak ktoś nie umie, to poprzycina, i później nie jest to okrągłe, tylko wychodzi kwadratowe – jak jest źle wystrugane. No i to się bierze się łuby, kręci się, żeby ten sok, ta żywica wyszła. Posuszy się dwa dni czy ileś tam – zależy od pogody. Kręci się ręcznie – przepuszcza się przez folownię. I później bierze się gotowanej wody i to się moczy – z jednej strony, z drugiej, zależy. Dopiero jak się namoczy, to drewno się zrobi takie elastyczne i się je skręca – i wychodzi takie kółko z tego łubu.
Przy tym struganiu, jak przestrużę o ten słój, to łub pęknie. Jak pęknie, to później bierze się to na dokład. No i przede wszystkim drzewo musi być bez sęka. Bo nieraz bywa tak, że na wierzchu nie ma sęków, a jak się rozłupie, to są. Przeważnie drzewo takie z sękami to w świerkach rośnie, w jodłowym lesie. Trzeba wybierać takie lasy, żeby sama prawie sośnina była. Co więcej powiedzieć odnośnie łuba? Później, jak się skręci po moczeniu w tej folowni, no to trzeba suszyć. Schnie kilka miesięcy takie coś, żeby to się zastało. Jakby się nie zastało, to rozkręci się i wyjdzie o takie o. Musi to zaschnąć – wyjmie się i wtedy jest okrągłe.
—————
Do moczenia nieraz się jeden koniec zanurzyło, potrzymało, i drugi koniec. Zwinięte drewno po moczeniu schnie kilka miesięcy – docelowo do roboty później. Jak wyschnie, to już nadaje się do roboty. Tylko są różne szerokości – minimum 10 cm musi być na przetak, do zrobienia obyczaju tego. Obyczaj się ta ramka nazywa – starodawna nazwa.
——
Do strugania drewno musi być świeżo ścięte. Jak będzie dłużej leżało, to sinieje. I pleśnieje. W tym roku mi spleśniało! Od razu jak się przywiezie, trzeba wystrugać. Strugać zaczynało się od zewnątrz – najpierw boki. Do grubości tak mniej więcej 3-4 mm. Musowo to trochę wystrugać, wygładzić.
—-
Teraz na razie nie strużę, bo mam dość drzewa gotowego, wymoczonego, już o tych okrągłych – schną mi. Wyschnięte może leżeć i czekać, ale zależy, kiedy ścięte drzewo jest. Jak jest drzewo ścięte w jesieni i w zimie, to tak. A jak na wiosnę, to drzewo się robi słodkie i wiercą robaki. Kiedyś była moda, robili boazerie. To nie patrzyli, na potęgę cięli w lecie, i to kupowali ludzie. Później pełno robaków było. Zwierciły drewno robaki i tyle – trzeba było wyrzucać. Nawet łuby takie nieraz zwiercone są w środku… Niby na wierzchu ładny łub, a w środku sama dziura.
Łuby strugać to jest skomplikowane – to trzeba mieć w rękach wprawę, żeby przystrugać. Trzeba mieć zamiłowanie do pracy swojej. Jak byłem młody, to i 60 dranek na dzień ustrugałem. I lepiej nawet niż 60 – 80, ale rzadko. A dzisiaj ręce by siadły i koniec.
Narzędzia
Najpierw do łubów, do skręcenia musiały być takie szczypce, bo musowo przytrzymać, jak się skręca łuby. Trzeba przytrzymać i dopiero zbijać. Druga rzecz – bo łuby są różnej szerokości – to takie skrowaki się używa, żeby nadać im jednakową szerokość. Robi się okładnicę – to jest to, co się zakłada na sitko. I duszę trzeba dorobić – to się do środka wkłada. Potrzebny jest przy tym nóż, szydełko jedno, drugie – musowo, bo różne nieraz robi się dziurki małe, przytrzymuje się jednym i drugim. No i obcęgi – tym się zaciąga. Bierze się siatkę, no i później trzeba zawinąć i tym objechać dookoła. I zakłada się okładnicę, a później duszę. I wychodzi sito. Jeszcze hybel jest cały czas jest potrzebny – jak się zaczyna i jak się później mierzy. I później, jak się jak się wykańcza, to też hyblem.
Maszynę [ławę – kobylicę] do strugania zrobiłem sam, ze swojej głowy. Może dzień zeszedł, może ze dwa dni trzeba było. Najpierw wywiercić dziury, nogi dorobić. Z byle jakiego drewna to się robi. Podpatrzyłem to u wuja swojego i mniej więcej pomierzyłem. Wuj też robił sita, ale już nie żyje. Ten sprzęt ma może z 55 lat! Bo od młodych lat zacząłem strugać łuby. W rodzinie się robiło, to podpatrywałem. I też z początku mi nie szło. Spółdzielnia to brała w Biłgoraju.
Ośnik to kowal już wiedział, jak zrobić. Trzeba mu było zanieść prototyp, jak to wygląda, bo nie każdy umiał. A teraz nie ma kowali. Trzeba by do Wojciechowa jechać. Tam byli kowale z całej Polski, nawet z zagranicy. Buntownik do dzielenia drzewa też kowal musi zrobić.
Folownie były robione na zamówienie – tę mi robił ślusarz w Biłgoraju. On też nie żyje już. Podałem mu mniej więcej dane, jak to ma wyglądać. Ona jest jeszcze dobra. Do długich łubów będzie, ale do krótkich się nie nadaje, bo ma ten wałek jednakowy, a powinien być wałek cieńszy na małe sitka. Ale jak już zrobił, tak zrobił. Folownię obsługują dwie osoby w zasadzie.
A nóż do pracy najwyżej jeden rok starczy. Ileż to ja noży zużyłem!
Rodzaje siatek
Siatki to są różne. Kiedyś nie było siatek drucianych, to robił dziadek z lipy, z łyka. I to tak wyplatał jak siatkę. Tak robiło się te takie duże racze do przesiewania sieczki dla koni. Jak ja zacząłem robić, to już była siatka druciana. Ja sam robiłem te siatki, warsztat mam duży – druciane też się robiło. Teraz już siatka stylonowa jest.
A jeszcze wcześniej to mama tkała – była siatka z włosia. Nieduży warsztacik był, no i tam się wiązało tę włoś – zależy jakiej długości. No i później się tym włosiem przerabiało. Igielnica była, przerabiało się włoś tę, i wychodziła siatka. Takie płócienka się robiło włosiane i tym się obszywało sita. Póki mama żyła, to robiła, a później to trzeba było kupić – czasem kobiety robiły. Teraz tego nie ma – nikt już tak nie robi, zatraciło się wszystko. A później to już tak było, że był warsztat większy, snuło się żyłkę taką, żyłkę się dawało na posta – tak to się nazywało – a włosiem się porabiało. Nawet mam taką siatkę jeszcze – włosiano-stylonowa.
Stanowisko robocze
Robiło się i tu, i tam – gdzie się tam dało robić. Przeważnie w kuchni, teraz się robi w suterenie, ale to jest, jak jest.
Pomoc przy pracy
Kiedyś dużo było rzemieślników! Teraz wszystko powymierało. A kto by się chciał za to brać! Wszystko przemysłowo jest robione. Przecież ręczna robota jest bardzo ciężka. Trochę pomocy w tej pracy jest potrzebne. Jak do drzewa, to trzeba było pomóc, bo jeden nic by nie zrobił. Trzeba było przynajmniej dwóch chłopów. Później przy folowaniu też trzeba drugiego człowieka – sam nie przefolował. Mnie żona i córka czasami pomagają. Żona przytrzymuje mi chociaż te druty, to już zawsze lżej. No i córka też. Zawsze – tato, narób, tato, narób…
Łuby – wykorzystanie odpadów
Jak się drzewo na łuby brało, to w środku były jeszcze w dodatku te drzenie. Dziadek robił z tego tzw. dęgi takie. Dziże, beczułki – takie różne rzeczy robili z tego. Tak że nic nie zmarnowało, drzewo wykorzystane było. A łuby, no to nieraz i pękły. Jak pękł, to jeszcze z pękniętego szło coś krótszego zrobić, ale nieraz się złamał – jak był skrzekowaty – to nie nadawał się do niczego. A wióry szły na opał.
Ogrodzenia z dranek
Dranki, które były sękate i się nie nadawały, szły na płot, na ogrodzenie. Lepsze jak te siatki dzisiejsze. Jak sosna była morszywa, to wyszło od skóry parę łub, a resztę, to co morszywe, ale zdrowy mursz, brało się na te dranki. Te dranki, to na lata były! Jeszcze dziadek mój tym grodził i to trzymało się. Tu w okolicy, nawet i na Bukowej, nie mają już ludzie takiego płotu. Miałem od sąsiada, ale już opadł, i to zmarniało. Nawet śladu nie ma. Teraz wszyscy siatki kupują, robią sztachety…
A wióry szły tylko do spalenia. Jakby ktoś myślał, to może coś by wymodził – jakiś artysta. Na Kaszakach była taka kobieta zza Lublina i ona z łusek grochu jakie piękne kwiaty wyrabiała! Tak że nie dała niczego zmarnować. Trzeba mieć takie zdolności.
Handel sitami
Ja na jarmarki nie jeździłem, przez spółdzielnię rzemieślniczą się sprzedawało. A dawniej, tak, rzemieślnicy na jarmarki jeździli! Pierwsi sitarze, jacy byli tu – materaci się nazywali – ze wschodu byli, z Rosji. Chyba w tysiąc osiemset którymś roku to było – tam gdzieś mam wpisane, bo na egzaminie czeladniczym trzeba to było zdawać. A i z Biłgoraja to prawdopodobnie jeździli końmi, i to nawet w głąb Rosji. Wyprawy takie robili tygodniowe i więcej. Brał cały wóz sit i jechał od miejscowości do miejscowości – tak sprzedawali. Ale to było dawno, w osiemnastym wieku może, na początku dziewiętnastego. Kupcy byli, co po jarmarkach wozili, bo to było potrzebne. Teraz są kombajny, to bardzo mało kto sit używa. Wyjątek.
Za moich czasów woziło się sita do spółdzielni – sam woziłem po Polsce jeszcze. Sita pakowało się od największego do najmniejszego. To zależy, jak sobie kto życzył. Przerwy w pracy były zawsze. Pojechało się, sprzedało, i znów się zrobiło kilka sztuk. I znów się zawiozło gdzieś tam, bo ktoś potrzebował. I znów się robiło. Pracowało się sukcesywnie, to nie była robota sezonowa. A teraz to tak jedno, dwa sita się zrobi na dzień. Trzy – to góra już. Czasem nic. Teraz zdrowie nie pozwala.
Wystawca
Na pierwszym Jarmarku Jagiellońskim, siedemnaście lat temu, wszystko się wyprzedało. Obecnie twórców jest mniej, ale zawsze przyjemnie mi tam pobyć w miłym towarzystwie. Teraz przyszło mi zaproszenie, żeby do Pawłowa przyjechać. W lipcu też mam być za Zamościem w Skierbieszowie. W Janowie na kaszakach też mam być, ale w zeszłym roku nie byłem. Samochód byłby, tobym pojechał, a tak, muszę prosić córkę, bo sobota-niedziela nie ma połączenia żadnego. W Janowie troszkę nawet biorą sita ludzie. Ci, co robią kaszę, to biorą.
Czasami miasta wysyłają twórców do jakichś partnerskich miast. Myśmy byli na Litwie – Kelmė się nazywa ta miejscowość. Biłgoraj tam ma właśnie partnerstwo – byli ludzie z 17 krajów. Sito sprzedałem tylko jedno i jeszcze do muzeum dałem parę. Ale taki wyjazd był tylko raz.
Dodatkowe zastosowania obręczy
Jak ludzie kupują, to sita gotowe już. Ktoś tam kiedyś gdzieś brał obręcze na dekoracje w sklepach, ale to rzadko. Na instrumenty też nie bardzo biorą. Zbyszek Butryn kiedyś raz wziął. On sam to suki robi. I Kasia Zedel ostatnio na bębny brała – zdolna dziewczyna. Jakżem był na festiwalu w Kazimierzu, to chcieli tam górale, żeby im zrobić obręcze na gwiazdę.
Przekaz i podtrzymywanie tradycji
Rzemiosła nikt się ode mnie nie uczył. Kto się będzie tego czepiał! Z rodziny też nie ma komu. Wolą jechać za granicę, nad czym tu się mordować. To tylko tak – człowiek jest na emeryturze – na relaks. Gdybym komuś zlecił: zrób mi przetak – za te pieniądze by nie zrobił. Ale trzeba podtrzymać tradycję, dopóki się może. Mam to we krwi, naprawdę. Lubię to i tyle, no!
Słowniczek pojęć
buntownik – metalowe narzędzie do rozłupywania, darcia drewna
dęgi – klepki, z których składa się drewniane naczynie
dranki – cienkie kawałki drewna powstałe dzięki darciu szczap
dusza – jedna z części sita, niewielka wewnętrzna obręcz
drzeń – rdzeń drzewa
dziża / dzieża – drewniane naczynie klepkowe do rozczyniania mąki na chleb
folownia – narzędzie składające się m.in. z trzech stalowych walców, umożliwiających wyginanie łubów, by móc stworzyć z nich sito
hybel / hebel – narzędzie do wygładzania powierzchni drewna
igielnica / iglica – małe narzędzie służące do ręcznego dziania siatek
jarki – kruchy
kobylica – rodzaj ławy o konstrukcji umożliwiające przytrzymanie i dalszą obróbkę drewna
łuby – materiał do tworzenia drewnianych obręczy sit
morszywa – zmurszała, spruchniała, w tym przypadku sosna pokryta hubą
obyczaj – dawne określenie na otok / obręcz sita
okładnica – jedna z części sita, zewnętrzna obręcz przytrzymująca siatkę
ośnik – narzędzie z ostrzem osadzonym na dwóch trzonkach służące do strugania i wygładzania drewna
piędź – miara długości mierzona przy pomocy dłoni; rozpiętość między kciukiem a małym palcem
racze / rajtaki – rodzaj przetaków do przesiewania zboża z rzadką siatką wykonaną z łyka
skrzekowaty / skrzek – o powyginanym, chylącym się drzewie
strużyć – strugać
szczapa – kawałek odłupanego drewna
Antoni Małek was born in the village of Bukowa, located in the region of the Janów Forests in the Lublin Voivodship. Bukowa is situated in the close vicinity of Biłgoraj, which had been a thriving sieve-making centre since the 17th century.
Over time, the town of Biłgoraj and the neighbouring villages became widely known for their sieve craft – the majority of the population made their living by producing sieves and also by selling them. Thus, the sieve makers of Biłgoraj travelled not only around their region and the country, but reached markets as far as distant lands between Russia and Turkey.
The sieve makers managed to create their own culture and enhanced the economic growth of Biłgoraj.
With the decreasing demand for sieves and the decline of the importance of sieve making, the region lost an important driving force that had shaped its character over the centuries.
Still, the sieve making traditions survived (on a smaller scale) among the inhabitants of the neighbouring villages.
Father of Antoni Małek was a sieve-maker himself. He passed the craft on to his sons, who took up the family traditions and sold their sieves at fairs.
The project is dedicated to the figure of Antoni Małek. We can accompany him in his search for the most suitable pines, during the wood processing and finally when he is making sieves. We can see the tools he uses when performing his craft.
This text on Antoni Małek, a sieve maker, is based on two interviews with the artisan. One of the meetings took place at his home, where he was surrounded by tools necessary to sieve making; the other was held in a forest, where Mr. Małek told us about choosing the right pine trees, among other things. The text you are about to read is thus a compilation of two recordings and its content was divided into subject-based sections on each of the topics which Antoni Małek told us about.
At the end you’ll find a mini dictionary, explaining selected words used by the artisan during the interviews.
Translation by Weronika Nowacka-Wójtowicz.
Interview with the artisan – Antoni Małek:
My name is Małek Antoni. I was born in Bukowa, Biłgoraj county. I live in Bukowa as well as here, in Rzeczyce, in both places.
In Bukowa, I have two farmsteads. My father built a house from a scratch, everything, including a barn, a basement and even a well. I finished it later, because when I was 19 years old, I had to start working in the village shop. A local cooperative shop. So I started working in trade, I was young, so I got used to it. I didn’t hang out with other guys, I had no time. When I sneaked out in the evening, my mum would shout at me later. She said: ‘You want me to stand here in the shop instead of you?’ What was I to do. Such were the times. I didn’t join the [Polish United Workers’] party. There was a meeting and they told me I wasn’t suitable. But they didn’t do me any wrong, rather the opposite. Later, I could work on my own. I could make proper money.
I moved to Rzeczyce to be with my wife. We wanted to build our house here.
Craftsmanship traditions in the family
Sieve making is a tradition that has run in my family for many generations.. In Bukowa, my grandfather used to make sieves, he also carved łuby. I saw him carving łuby, I watched him and so I started making them myself. My grandpa would also make spindles, barrels, rakes, various things. He was a good weaver and so was my mother. If such was the need, my mother spun yarn. My dad carved łuby and made spindles too. Such were the times, they were craftsmen.
My dad also used to make so called racze to sift grain. The mesh was woven from wood as well, usually from the linden bast. And later I also started to make them, when I was in my twenties. I just followed my grandpa’s footsteps. And slowly, slowly, I began to make sieves. And not only the sieves – I also wove the mesh for them. I still have the workshop for making the mesh. The first time I was making a riddle, I had to call my dad to help me pull on mesh. Since then, I’ve got into the habit of making riddles, and I’m still making them. It’s in my blood.
I don’t remember exactly when I made my first sieve. I was even asked about it because it needed to be specified for my Folk Artists’ Association membership card. In 1989, I had an accident when I was hitchhiking with my sieves, so I must have started making them earlier. Maybe in 1985? I guess around that time.
Production process
The best wood for this is pine, and it has to be the right wood. Anything won’t do. Pine branches must be more or less parallel from top to bottom. Some branches are gnarled and so there aren’t suitable. When you come to a tree, you first have to look at it, inspect it and try to carve out a piece. If it can be carved, then you can use it. And such tree that you make riddles from has its own scent, it really has to have that smell.
This is what you need to cut to one and a half meters or depending on the length – shorter, longer. You measure it with a span and then break it into szczapy [pieces]. Because the tree is of different thickness – one is 30 cm in diameter, five or four spans come out; you measure around this block and then carve the szczapy.
You take a buntownik [wedge] and you split szczapy into dranki [splinters]. And then you carve the dranki by hand so they fit accordingly. When you carve them out, you have to let them dry and then – it’s really lots of work – you need to pour boiling water over it, otherwise there’s no way you could bend it. And then you bend it with a holownia [bender] into three rollers. Actually, you need a special type of holownia for that – there has to be a thinner roller and the lower ones are thicker. Otherwise it wouldn’t bend. Then it has to rest and dry. And then you use it to make riddles and sieves of different sizes. You can also make very small ones, depending on what is needed.
The tools that are neccessary are a kobylica to carve, and holownia – these are necessary. Then you have to have ośniki, various types of knives, pincers, to hold it – various things are useful. So it’s not an easy task to make a sieve or a riddle.
There are also sieves which are more difficult to make. You need to screw wires in here and they provide some additional frame, to make the sieve stronger. It takes long to do it – up to an hour and a half. I don’t know if anyone still makes this type. But if people need it, it’s done according to the client’s wish. Here again, this one is made differently: such a narrow ring, and also a dusza inside and nails hold it together. The mesh is made of nylon.
Choosing a pine tree for making łuby
The thicker the pine tree, the better – the thicker one has less knots. Even a one that is four spans in circumference may have knots inside. Maybe even soil matters, because on some lands where pines grow, they have rings that are just so sparse that the wood is useless for me. I simply cannot make it that thin – 4 mm, it would break anyway. Such wood is fragile.
The wood in the Janów Forests is great for making łuby! But there’s none left, because every year they would cut down several sections, several hectares. I know the village of Szklarnia very well, because that’s where I used to buy wood. There aren’t many people there anymore – the old ones died, the young ones left. I knew everyone there, both the foresters and the woodcutters, because I bought wood from them.
The pines are so beautiful here! This one is morszywa – it means it has lots of bracket fungi. But it’s great for making dranki, and the part next to the bark is for some dranki. I think this tree might measure up to 6 spans, maybe even more. From a pine like this you might make around four to five threescores of łuby, that is 300 pieces. I bought a pine like this in Janów once – it had some twigs on the top and the rest was green skin – it was 10 measures of 1.75 smooth metre. I made so many łuby of it, really! But it was a one like that for the whole clear-cut.
A pine like this might be 80 years old, maybe even a 100. It’s leaning slightly. It would make a great wood for cutting łuby, oh my! It has skrzek here, that means it’s leaning. But it’s leaning towards south, that’s ok. If it’s leaning north it’s worse, because it tends to break. It’s very dry and crispy in that case, it looks like a comb. The rings are sparse then. But this pine is beautiful! You can see it as the skin is smooth. And the branches are straight, perpendicular. So it’s fit, it’s good. If one wants to test it further if it’s fit, you cut out a piece here. And then you split this piece. If it splits nicely, then it’s a good sign. The piece should be around 20 cm. If it doesn’t split, the tree is not fit for my needs.
My uncle taught me a lot about wood, because we bought wood together, and my father too. I have no idea how many trees I had cut. Sometimes I would simply buy logs ready for cutting into dranki. If I took a cut down tree from the forest, I would measure off several metres – 7 metres or whatever length I felt fit. And then I would cut it to pieces it at home.
Tools
First, there had to be tongs for holding the łuby during the bending process, because you need to hold them when you bend them. You hold them and then you nail them into hoops. The second thing is – because łuby are of various width – you use skrowaki to make them of evenly wide. Then you make okładnica – that’s what you put on the sieve. And you have to make dusza – that’s the hoop you put inside. For this, you need a knife and a crochet hook, two of them actually, because sometimes you make small holes and hold them with both. And pincers – that’s what you use to pull it on. You take the mesh, and then you have to wrap it and run it around. And then you put on the okładnica, and then the dusza goes inside. And the sieve is ready. And ofcourse, you need a hand plane all along – at the beginning and when you do the measurements. And later, for the finishing touches, you also use a plane.
This tool I use for carving – ława – kobylica – I’ve made myself. It took me a day of two. First you drill the holes, then you make the legs. Any wood is good for it. I saw my uncle making it and I made the measurements. My uncle used to make sieves too, but he died. I think this one might be 55 years old. Because I started carving łuby when I was young. It has run in the family, so I watched others do it. And in the beginning I found it hard. I sold the ones I made to a cooperative in Biłgoraj.
A blacksmith knew how to make an ośnik. I gave him a prototype so he could see what it looked like, because not everyone knew how to make it. And now there are no blacksmiths left. You would have to go all the way to Wojciechów. Blacksmiths from all over Poland gather there, even from abroad. Also a buntownik to cut wood has to be made by a blacksmith.
I had to order this folownia from a locksmith in Biłgoraj. He is also dead now. I gave him more or less details of what it should look like. It still works well. It will work for long łuby, but it is not suitable for short ones because it has the same shaft, and there should be a thinner shaft for small strainers. But once he did it, it was done. It’s basically operated by two people.
And a knife lasts only a year. How many I’ve used!
Types of mesh
There are various types of mesh. There was a time when there were no wire mesh and my grandpa made them from linden bast. And he wove it like a net. This is how these large rakes for sifting chaff for horses were made. When I started making sieves, wire mesh was already available. I made the mesh myself, I have a large workshop – I also made the wire ones. Now mesh is made of nylon.
And before, my mum would weave the mesh from horsehair. There was a small workshop, and horsehair was woven here – it depended on the length. And then the hair was processed. There was an igielnica, the horsehair was processed using it and that’s how the mesh was made. Such cloths were made of hair and the sieves were lined with it. While my mother was alive, she made it, and then I had to buy it – some women were still making it. It’s gone now – no one makes it anymore, everything has been lost.
And later I had a bigger workshop, I would spin a nylon line, put it onto a post – that’s what it was called – and I added the horsehair. I still have that mesh of horsehair and nylon.
Work space
I’ve worked here and there, wherever I could. I used to work in the kitchen, now I work in the basement, it’s just what is available.
A helping hand
There used to be many craftsmen! Now they’re are all gone. Who would want to do such work? Everything is done on an industrial scale now. After all, working with your hands is very hard. Also, help is much needed. When working with wood, one needed the help of another person, because it would be impossible to do anything on one’s own. At least two men were necessary. When you’re towing, you also need help. My wife and my daughter help me. My wife is holding the wires and it’s not much, but it helps me. So does my daughter. She’s always saying: ‘Dad, please make some sieves…’
Łuby – using the leftovers
When the tree was cut into łuby [pieces], the drzenie were also resourced in the process. My grandpa would use them to make the so-called dęgi [wooden staves]. Dzierze, barrels – all sorts of things were made from dęgi. So nothing was wasted, the tree was all used up. And the łuby broke at times. If they broke, it was possible to make something shorter out of the broken piece, but sometimes it broke further, if it was all gnarled up, and it was no longer useful for anything. And the splinters were used as firewood.
A fence made of dranki
Dranki, which were full of knots and weren’t fit for sieves, could be used to make fences. They were better than those wire mesh fences of todays. If a pine tree was with bracket fungi [morszywa], then you could get some łuby from the skin, and the wood that was under the fungi, but healthy, you could use for dranki. Those would last many years! My grandpa made fences from that and they lasted. There are no fences left like that, neither here nor in Bukowa. I had a one from a neighbour, but it fell and perished. Nothing left of it now. Everybody gets these wire mesh nets or pickets…
And the woodchips were used as fuel. Maybe someone could think of a better way to use it, some artist maybe. At the Kaszaki [Buckweat Festival in Janów] I met a woman from somewhere behind Lublin who made beautiful flowers from dried pea pods! So she wouldn’t waste a thing. One ought to be gifted in that way.
Selling the sieves
I didn’t use to go to fairs, I used to sell my sieves through a crafts cooperative. In the old days, yes, craftsmen used to go to the fairs! The first sieve-makers that settled here – they were called materaci – they had come from the east, from Russia. I think it was at the beginning of the eighteen-hundreds, I have it somewhere in my notes, because I had to know this for my apprentice exam. And from Biłgoraj they would most probably drive a horse wagon, even deep into Russia. They travelled for a week, or even longer. One would take a whole wagon of sieves and drove it from village to village – and they sold the sieves. But it was long time ago, in 18th century maybe, maybe in the beginning of 19th century. There were merchants who drove to various fairs, because people needed sieves. Now they have combines, so hardly anyone uses sieves. Just exceptions.
In my day, I used to take my sieves to the cooperative, I would take them to many such shops in Poland. I packed the sieves from the smallest to the largest. It depended on who wanted what. There were always some breaks during work. I would go and sell the sieves and then I would make some new ones. And then I would go again to sell them somewhere, because someone else needed them. And again I would make some new. I’ve worked successively, it was not a seasonal job. Nowadays, I just make one or two a day. Three is the top. Sometimes nothing. Now my health doesn’t allow it.
At the fairs
At the first Jagiellonian Fair, seventeen years ago, I sold everything. Nowadays, there are fewer craftsmen, but I always enjoy being there in good company. Recently I’ve received an invitation to Pawłów. I’m also supposed to be in Skierbieszów near Zamość, in July. I’m also going to the Kaszaki festival, but I didn’t go there last year. If I had a car, I would go, but I don’t, so I have to ask my daughter to give me a ride, because there are no weekend bus connections. A few people in Janów buy my sieves. Those who make groats.
Sometimes towns send artisans to their partner towns. We’ve been to Lithuania, in Kelmė. Biłgoraj is its partner town, there were artisans from 17 countries there. I sold just one sieve and I donated some to local museum. But such trip happened only once.
Uses for a sieve frame
Now, when one wants to buy a sieve, they get a ready-made one. Once I sold some sieve frames for decorations in a shop, but it happens rarely. They don’t take many for making musical instruments either. Once, Zbyszek Butryn bought some. He makes suka fiddles by himself. And Kasia Zedel has bought some of my sieve frames recently to make frame drums – she’s a gifted girl. When I was at the festival in Kazimierz, the highlanders asked me to make a frame for a Christmass carollers’ star.
Preserving and passing on the tradition
I have not passed the craft on. Who would want to do this! There’s no one from the family either. They prefer to go abroad rather than endure this ordeal here. I’m retired, I just do it as a form of a hobby, to unwind. If I asked someone to make me a sieve, they wouldn’t for this type of money. But I must preserve the tradition as long as we can. It’s in my blood, it really is. I like it and that’s it!
Dictionary
Strużyć/strugać – to carve wood
Łuby – long and thin wooden strips for making sieve frames
Racza / rajtak – a type of sieve used for sifting grain with sparse mesh made of bast
Szczapa – a piece of chipped wood
Buntownik – a metal tool for splitting and chipping wood
Dranki – thin pieces of wood produced during the process of making szczapy
Folownia – a tool made of three metal rollers, used for bending łuby so they can be formed into sieve frames
Kobylica/ława – a shaving horse, i.e. a combination of a vice and a workbench
Ośnik – a drawknife, a tool of two handles used to shape wood by removing shavings
Dusza – the small, inner frame of a sieve
Igielnica/iglica – a small tool used to make mesh by hand
Dęgi – timber staves used for making wooden barrel
Dziża/dzieża – a kneading trough, a container made of timber staves used for processing sourdough
Okładnica – part of a sieve, the outer frame which holds the mesh
Hybel/hebel – a hand plane, a tool for smoothing out wood
Obyczaj – an old term for a sieve frame
Morszywa – rotten; in this case a pine tree covered with bracket fungi
Skrzek – a tree whose trunk is leaning towards one side
Jarki – wood that is too crispy to be carved
Antoni Małek pochodzi ze wsi Bukowa położonej na terenie Lasów Janowskich (woj. lubelskie). Są to bliskie okolice Biłgoraja, w którym od XVII wieku prężnie rozwijało się sitarstwo. Z czasem rzemiosło to stało się rozpoznawalną marką miasta i okolicznych wsi – zdecydowana większość mieszkańców zajmowała się wyrobem sit oraz ich sprzedażą. Szukając rynków zbytu, sitarze biłgorajscy wędrowali nie tylko po regionie i kraju – zasięg ich wędrówek obejmował obszar między odległymi zakątkami Rosji a Turcją. Rzemieślnicy ci stworzyli swoją odrębną kulturę, wpłynęli także na ekonomiczny rozwój miasta.
Wraz ze zmniejszaniem potrzeby i znaczenia wyrobu sit, region stracił ważną siłę napędową, która przez wieki wpływała na jego charakter. Jednak tradycje sitarskie (w o wiele mniejszej skali) zachowały się wśród mieszkańców okolicznych miejscowości.
Wśród osób, które zajmowały się wyrobem sit, był m.in. ojciec pana Antoniego Małka. Nauczył on tego fachu swojego syna, który podjął się kontynuacji rodzinnych tradycji pracy w drewnie.
W czasie naszego krótkiego filmu odwiedzimy pana Antoniego Małka, by zobaczyć go przy pracy. Dowiemy się, jak wybiera odpowiednie drewno i jak potem zamienia je w sita. Posłuchamy jego wspomnień o początkach pracy sitarskiej, a także zobaczymy przyrządy i narzędzia pomagające mu w jego zawodzie. Film realizowany w ramach projektu #ZnajdźRzemieślnika
Autor filmu: Mateusz Borny
Film miał swoją premierę podczas Festiwalu Re:tradycja – Jarmark Jagielloński 2023
Materiał udostępniony na zasadach licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska (BY-SA)
https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/pl/legalcode
Wystawa poświęcona jest postaci pana Antoniego Małka, który pochodzi ze wsi Bukowa, położonej na terenie Lasów Janowskich (woj. lubelskie). Są to bliskie okolice Biłgoraja, w którym od XVII wieku prężnie rozwijało się sitarstwo. Z czasem rzemiosło to stało się rozpoznawalną marką miasta i okolicznych wsi – zdecydowana większość mieszkańców zajmowała się wyrobem sit, ale także ich sprzedażą. Szukając rynków zbytu, sitarze biłgorajscy wędrowali nie tylko po regionie i kraju – zasięg ich wędrówek obejmował obszar między odległymi zakątkami Rosji a Turcją. Rzemieślnicy ci stworzyli swoją odrębną kulturę, wpłynęli także na ekonomiczny rozwój miasta.
Wraz ze zmniejszaniem potrzeby i znaczenia wyrobu sit, region stracił ważną siłę napędową, która przez wieki wpływała na jego charakter. Jednak tradycje sitarskie (w o wiele mniejszej skali) zachowały się wśród mieszkańców okolicznych miejscowości.
Wśród osób, które zajmowały się wyrobem sit, był m.in. ojciec pana Antoniego Małka. Nauczył on tego fachu swojego syna, który podjął się kontynuacji rodzinnych tradycji pracy w drewnie.
Dzięki fotografiom wykonanym przez Mateusza Bornego mamy okazję towarzyszyć twórcy podczas poszukiwania odpowiednich sosen, późniejszej obróbki drewna i oprawiania sit. Widzimy przyrządy i narzędzia pomagające mu w pracy.
Wystawa została przygotowana w ramach projektu #ZnajdźRzemieślnika realizowanego przez Warsztaty Kultury w Lublinie.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury: EtnoPolska. Edycja 2023.
W terminie 14 – 27 sierpnia wystawa była prezentowana w Warsztatach Kultury w Lublinie, ul. Grodzka 7, w tym także w dniach 18-20 sierpnia podczas Festiwalu Re:tradycja – Jarmark Jagielloński w Lublinie.
W terminie 11.09 – 03.10 wystawa była prezentowana w Biłgorajskim Centrum Kultury, ul. T. Kościuszki 16.
Mateusz Borny – architekt krajobrazu, fotograf, filmowiec, muzykant. W zainteresowaniach kulturą tradycyjną skupia się na rejonie Roztocza Zachodniego. Od ponad dekady dokumentuje przejawy wiejskiej muzyki pochodzącej z tamtejszych miejscowości, a od 2010 r. zajmuje się także poznawaniem i wykonywaniem lokalnego repertuaru (gra na instrumencie o nazwie suka biłgorajska). Przygotowywał zdjęcia i filmy dla następujących jednostek kultury: Warsztaty Kultury w Lublinie, Stowarzyszenie Twórców Ludowych, Fundacja „Stara Droga”, Towarzystwo Dla Natury i Człowieka, Fundacja „Muzyka Kresów”, Centrum Kultury w Lublinie, Narodowy Instytut Muzyki i Tańca, Fundacja Teren Otwarty, Muzeum Instrumentów Ludowych w Szydłowcu, Fundacja Ochrony Krajobrazu i Promocji Regionów „Numinosum”, Forum Muzyki Tradycyjnej, Gminny Ośrodek Kultury w Kurowie, Gminna Biblioteka Publiczna i Ośrodek Kultury w Kocudzy, Fundacja Pole Dialogu, Lubelska Grupa Badawcza, Dzielnicowy Dom Kultury „Bronowice” w Lublinie.
Warsztaty z Antonim Małkiem
To okazja do poznania rzemieślnika i jego pracy. Podczas warsztatu wykonamy tradycyjne sito oraz dłubane łyżki drewniane.
Antoni Małek pochodzi ze wsi Bukowa położonej na terenie Lasów Janowskich (woj. lubelskie). Są to bliskie okolice Biłgoraja, w którym od XVII wieku prężnie rozwijało się sitarstwo. Z czasem rzemiosło to stało się rozpoznawalną marką miasta i okolicznych wsi – zdecydowana większość mieszkańców zajmowała się wyrobem sit oraz ich sprzedażą. Szukając rynków zbytu, sitarze biłgorajscy wędrowali nie tylko po regionie i kraju – zasięg ich wędrówek obejmował obszar między odległymi zakątkami Rosji a Turcją. Rzemieślnicy ci stworzyli swoją odrębną kulturę, wpłynęli także na ekonomiczny rozwój miasta.
Wraz ze zmniejszaniem potrzeby i znaczenia wyrobu sit, region stracił ważną siłę napędową, która przez wieki wpływała na jego charakter. Jednak tradycje sitarskie (w o wiele mniejszej skali) zachowały się wśród mieszkańców okolicznych miejscowości.
Wśród osób, które zajmowały się wyrobem sit, był m.in. ojciec pana Antoniego Małka. Nauczył on tego fachu swojego syna, który podjął się kontynuacji rodzinnych tradycji pracy w drewnie.
Kiedy: NOWY TERMIN 27 września 2023 r., godz. 11.00 – 16.00
Miejsce: wieś Rzeczyce, gmina Frampol. Dokładna lokalizacja zostanie podana osobom zakwalifikowanym do udziału w warsztacie.
Dla kogo: dla osób 16+
Zapisy: przez formularz online, liczba miejsc ograniczona
Dojazd oraz prowiant we własnym zakresie.
Przedstawiamy Państwu tekst, który został opracowany na podstawie dwóch rozmów przeprowadzonych z panem Antonim Małkiem, sitarzem. Jedno ze spotkań odbyło się w domu twórcy, w otoczeniu narzędzi niezbędnych do budowy sit, drugie w lesie, kiedy to pan Antoni opowiedział nam m.in. o doborze odpowiednich sosen. Poniższych tekst jest więc kompilacją stworzoną w oparciu o dwa nagrania, a jego treść została podzielona tematycznie, odzwierciedlając wszystkie kwestie, o których opowiadał nam pan Antoni Małek.
Na końcu tekstu znajdą Państwo słowniczek, który wyjaśnia wybrane słowa używane przez rzemieślnika podczas wywiadów.
Wstęp
Nazywam się Małek Antoni. Urodziłem się w miejscowości Bukowa, powiat Biłgoraj. Obecnie mieszkam i w Bukowej i tu, w Rzeczycach – w jednym miejscu i w drugim.
W Bukowej podwójne gospodarstwo mam. Dom od podstaw ojciec budował – od stodoły do piwnicy, nawet i do studni. Ja później go jeszcze wykończyłem, bo jak miałem dziewiętnaście lat, to do sklepu mnie wsadzili we wsi. Musiałem w sklepie pracować GS-owskim. I tak zacząłem w tym handlu – młody człowiek się wciągnął. Kawalerki nie było, bo nie było kiedy. Wymknąłem się, to mama zaraz krzyczała. Mówi: co ja będę stać tu w sklepie za ciebie? No, co zrobić. Takie były czasy. Do partii się człowiek nie zapisał. Zrobili zebranie i mówią, że się nie nadaję. Ale nic mi nie zrobili gorzej – lepiej mi zrobili. Poszedłem później pracować na własną swoją rękę. Dopiero miałem pieniądze.
Do Rzeczyc wyprowadziłem się za żoną. Trzeba było się tu budować.
Tradycje rzemieślnicze w rodzinie
Sitarstwo to u nas w rodzinie tradycja wielopokoleniowa. W Bukowej dziadek robił sita, no i łuby strugał. Widziałem, jak dziadek strużył łuby, przyglądałem się, no i zacząłem i ja strugać. Później dziadek robił jeszcze wrzeciona, beczki takie, grabie, różne rzeczy. Był dobrym tkaczem i mama to samo. Trzeba było, to matka przędła włosie. Tata znów łuby strugał, wrzeciona robił. Po prostu trudnili się rzemiosłem – takie były czasy.
Dziadek robił tzw. racze do przesiewania zboża. Siatka też była z drzewa wyplatana, przeważnie z łyka lipowego. No i później ja też zacząłem robić, mając lat może dwadzieścia parę. Zacząłem po prostu naśladować dziadka. I tak powoli, powoli, od tamtej pory po prostu zaczęło się robić sita. I nie tylko sita – i siatkę tkałem. Nawet warsztat mam na siatkę jeszcze. Pierwszy raz jakżem robił przetak, to musiałem wołać tatę do pomocy, żeby mi pomógł siatkę zaciągnąć. Od tamtej pory już wdrożył się człowiek, i do obecnej chwili robię te przetaki. Już we krwi zostało i tak jest.
Nie pamiętam dokładnie, kiedy zrobiłem pierwsze sito. Nawet mnie o to pytali, bo to do legitymacji do [Stowarzyszenia] Twórców Ludowych było potrzebne. W 1989 miałem wypadek, jak jechałem okazją z towarem, więc to było wcześniej. Może 1985 rok? Gdzieś w tych granicach będzie.
Proces produkcji sita
Drewno na to idzie sosnowe, i to musi być odpowiednie drewno. Byle jakie się nie nada. Gałęzie sosny muszą być takie mniej więcej równoległe od góry do dołu. Niektóra jest bardzo kręta i nie nadaje się. Jak się przychodzi do drzewa, to najpierw trzeba popatrzeć, obejrzeć je i spróbować wyrżnąć kawałeczek. Jak się daje łupać, to wtedy można go użyć. I takie drzewo na przetaki to w ogóle pachnie – musi mieć swój zapach taki.
Z tego właśnie trzeba ciąć na półtora metra albo zależy na jakie długości – krótsze, dłuższe. Mierzy się piędzią i dalej rozbija na szczapy. Bo drzewo jest różnej grubości – jest takie, co ma tam 30 [cm] średnicy, to wtedy tam wychodzi pięć piędzi czy cztery – dookoła się mierzy tego klocka i wtedy wychodzą te szczapy. Bierze się buntownik i drze się te szczapy na dranki. No i te dranki później się ręcznie struga, żeby pasowały. Jak się wystruże, to trzeba troszkę podsuszyć, a później – to jest roboty przy tym – trzeba gotowaną wodą to polewać, bo inaczej by tego nie tego skręcił. A później to się skręca za pomocą folowni takiej na trzy wałki. To musi być też odpowiednia folownia – musi być wałek górny cieńszy, a dolne grubsze. Inaczej by nie skręcił. Potem to musi stać, żeby dobrze wyschło i zastało się. No i wyrabia się z tego później przetaki czy sitka różnej wielkości. Takie malutkie też się robi – zależy, jak sobie ktoś życzy.
Muszą być te urządzenia: musi być kobylica do strugania, musi być folownia – innej możliwości nie ma tego zrobić. No i później trzeba mieć ośniki, różne noże, szczypce, żeby to przytrzymać – różne rzeczy są potrzebne. Tak że nie jest to takie łatwe zrobić sito ani przetak.
Są i sita bardziej skomplikowane. Tu trzeba druty wykręcać – to takie wzmocnienie jest, żeby się bardziej trzymało. Przy tym to bardzo długo schodzi – nawet do półtorej godziny. Nie wiem, czy ktoś to jeszcze takie sita robi. Ale jak sobie zażyczą ludzie, to robi się podług klienta. Tu znowuż inne jest roboty wykonanie: taka wąziutka obrączka, a w środku też dusza i na gwoździe się zbija. Siatka jest stylonowa.
Wybór sosny na łuby
Czym grubsza sosna, tym jest lepiej, bo mniej sęków jest. Taka na cztery piędzi dookoła to potrafi mieć w środku sęki. Może nawet gleba robi swoje, bo na niektórych ziemiach rośnie sosna, ale taki rzadki ma słój, że się nie nadaje. Po prostu tak cienko by się nie wyrobił, na 4 mm, i to i tak by się łamało. Drzewo takie jest kruche.
W Lasach Janowskich piękne drzewo jest na łuby! Tylko że już się wykończyło, bo co roku cięli, cięli po kilka zrębów, kilka hektarów. Szklarnię znam bardzo dobrze, bo tam kupowałem drzewo. Tam nie ma za wiele już ludzi – starsi powymierali, młodzi poszli. Znałem wszystkich tam po kolei, bo to drzewo się kupowało – i leśniczych, i tych robotników, co robili w lesie.
Aj, tu są piękne sosny! Ta morszywa jest – to znaczy huby ma. Ale na dranki się bierze, a reszta od skóry może być po parę dranek. Tu wyszłoby sześć piędzi dookoła, może nawet więcej. Z takiej sosny jest ze cztery-pięć kop łubów, ze 300 sztuk. Jak kiedyś w Janowie kupiłem taką sosnę – z samego wierzchu miała troszkę gałązek, a dalej zielona skóra – to 10 miar było po 1.75 m gładkiego. Tyle łubów zrobiłem, że naprawdę! Ale jedna jedyna była taka na cały zrąb.
Taka sosna z 80 lat ma, może do setki. Nachylona troszkę. Oj, ona by się biła na łuby, kurde bele! Tu skrzeka ma trochę, to znaczy nachylenie – jest nachylona. Ale to skrzek od południa, to mógłby być. Od północy gorszy jest, bo się łamie. Taki strasznie jarki jest, tak jak grzebień wygląda. Rzadki słój. Ale to piękna sosna! Zaraz widać po skórze – gładka skóra. I gałęzie ma takie proste, prostopadłe. Tak że ta się nadaje, dobra. Ale żeby zbadać jeszcze, czy się nadaje, to się wyżyna o tutaj kawałeczek, odłupuje się. I wtedy się bierze to, rozłupie się. Jak się ładnie rozłupie, to znak, że dobrze się będzie bić. Ile tam, 20 cm, taki kawałeczek się próbuje. Bo jak twarde, to na nic. Jak się nie rozłupie, to nie ma co.
Stryj przekazywał mi tę wiedzę o drewnie, bośmy kupowali drzewo, i ojciec. Kto by tam liczył, ile drzew ściąłem? Nieraz się gotowe kupowało szczapy do dzielenia tylko na dranki. Przy braniu ściętego drzewa mniej więcej odmierzyło się tam ileś metrów – 7 m albo tam ile pasowało. I w domu się dopiero dzieliło.
Obróbka drewna
Jak się drzewo przywiezie z lasu, tnie się na kawałki po półtora albo po metr. Zależy od długości – 1.75 cm, nawet do 75 cm – to różnie. No i później to się dzieli się, mierząc piędzią. Jak ma cztery-pięć piędzi, to na cztery części się weźmie. Jak ma więcej, to na pięć czy sześć. Do tego dzielenia są potrzebne dwie siekiery, no i taka pałka jakaś czy coś, drewniana przeważnie. Dwie siekiery, no i dwa kliny potrzeba do tego – żeby to podzielić. A później, jak już jest drzewo podzielone na szczapy tak zwane, no to się bierze buntownik i tym buntownikiem się dzieli. Przeważnie po trzy sztuki na raz się znaczy i dopiero później te trzy sztuki rozdziela się na pojedyncze. Później dobrze tak wychodzi – jedna strona taka gładsza, druga taka bardziej chropowata. No i później się struże na tej kobylicy takimi ośnikami. Dzisiaj tego ośnika nie zrobi nikt, bo kowali nie ma! To musi być odpowiedni ośnik – wygięcie i tak dalej. No i jak się struże, to za słojem – żeby trzymać się tego słoja. Tam jest łapka, przytrzymuje się, no i się struże. Ale to musowo w rękach mieć – widać, jak on jest ślicznie wystrugany, równiusieńki. Jak ktoś nie umie, to poprzycina, i później nie jest to okrągłe, tylko wychodzi kwadratowe – jak jest źle wystrugane. No i to się bierze się łuby, kręci się, żeby ten sok, ta żywica wyszła. Posuszy się dwa dni czy ileś tam – zależy od pogody. Kręci się ręcznie – przepuszcza się przez folownię. I później bierze się gotowanej wody i to się moczy – z jednej strony, z drugiej, zależy. Dopiero jak się namoczy, to drewno się zrobi takie elastyczne i się je skręca – i wychodzi takie kółko z tego łubu.
Przy tym struganiu, jak przestrużę o ten słój, to łub pęknie. Jak pęknie, to później bierze się to na dokład. No i przede wszystkim drzewo musi być bez sęka. Bo nieraz bywa tak, że na wierzchu nie ma sęków, a jak się rozłupie, to są. Przeważnie drzewo takie z sękami to w świerkach rośnie, w jodłowym lesie. Trzeba wybierać takie lasy, żeby sama prawie sośnina była. Co więcej powiedzieć odnośnie łuba? Później, jak się skręci po moczeniu w tej folowni, no to trzeba suszyć. Schnie kilka miesięcy takie coś, żeby to się zastało. Jakby się nie zastało, to rozkręci się i wyjdzie o takie o. Musi to zaschnąć – wyjmie się i wtedy jest okrągłe.
—————
Do moczenia nieraz się jeden koniec zanurzyło, potrzymało, i drugi koniec. Zwinięte drewno po moczeniu schnie kilka miesięcy – docelowo do roboty później. Jak wyschnie, to już nadaje się do roboty. Tylko są różne szerokości – minimum 10 cm musi być na przetak, do zrobienia obyczaju tego. Obyczaj się ta ramka nazywa – starodawna nazwa.
——
Do strugania drewno musi być świeżo ścięte. Jak będzie dłużej leżało, to sinieje. I pleśnieje. W tym roku mi spleśniało! Od razu jak się przywiezie, trzeba wystrugać. Strugać zaczynało się od zewnątrz – najpierw boki. Do grubości tak mniej więcej 3-4 mm. Musowo to trochę wystrugać, wygładzić.
—-
Teraz na razie nie strużę, bo mam dość drzewa gotowego, wymoczonego, już o tych okrągłych – schną mi. Wyschnięte może leżeć i czekać, ale zależy, kiedy ścięte drzewo jest. Jak jest drzewo ścięte w jesieni i w zimie, to tak. A jak na wiosnę, to drzewo się robi słodkie i wiercą robaki. Kiedyś była moda, robili boazerie. To nie patrzyli, na potęgę cięli w lecie, i to kupowali ludzie. Później pełno robaków było. Zwierciły drewno robaki i tyle – trzeba było wyrzucać. Nawet łuby takie nieraz zwiercone są w środku… Niby na wierzchu ładny łub, a w środku sama dziura.
Łuby strugać to jest skomplikowane – to trzeba mieć w rękach wprawę, żeby przystrugać. Trzeba mieć zamiłowanie do pracy swojej. Jak byłem młody, to i 60 dranek na dzień ustrugałem. I lepiej nawet niż 60 – 80, ale rzadko. A dzisiaj ręce by siadły i koniec.
Narzędzia
Najpierw do łubów, do skręcenia musiały być takie szczypce, bo musowo przytrzymać, jak się skręca łuby. Trzeba przytrzymać i dopiero zbijać. Druga rzecz – bo łuby są różnej szerokości – to takie skrowaki się używa, żeby nadać im jednakową szerokość. Robi się okładnicę – to jest to, co się zakłada na sitko. I duszę trzeba dorobić – to się do środka wkłada. Potrzebny jest przy tym nóż, szydełko jedno, drugie – musowo, bo różne nieraz robi się dziurki małe, przytrzymuje się jednym i drugim. No i obcęgi – tym się zaciąga. Bierze się siatkę, no i później trzeba zawinąć i tym objechać dookoła. I zakłada się okładnicę, a później duszę. I wychodzi sito. Jeszcze hybel jest cały czas jest potrzebny – jak się zaczyna i jak się później mierzy. I później, jak się jak się wykańcza, to też hyblem.
Maszynę [ławę – kobylicę] do strugania zrobiłem sam, ze swojej głowy. Może dzień zeszedł, może ze dwa dni trzeba było. Najpierw wywiercić dziury, nogi dorobić. Z byle jakiego drewna to się robi. Podpatrzyłem to u wuja swojego i mniej więcej pomierzyłem. Wuj też robił sita, ale już nie żyje. Ten sprzęt ma może z 55 lat! Bo od młodych lat zacząłem strugać łuby. W rodzinie się robiło, to podpatrywałem. I też z początku mi nie szło. Spółdzielnia to brała w Biłgoraju.
Ośnik to kowal już wiedział, jak zrobić. Trzeba mu było zanieść prototyp, jak to wygląda, bo nie każdy umiał. A teraz nie ma kowali. Trzeba by do Wojciechowa jechać. Tam byli kowale z całej Polski, nawet z zagranicy. Buntownik do dzielenia drzewa też kowal musi zrobić.
Folownie były robione na zamówienie – tę mi robił ślusarz w Biłgoraju. On też nie żyje już. Podałem mu mniej więcej dane, jak to ma wyglądać. Ona jest jeszcze dobra. Do długich łubów będzie, ale do krótkich się nie nadaje, bo ma ten wałek jednakowy, a powinien być wałek cieńszy na małe sitka. Ale jak już zrobił, tak zrobił. Folownię obsługują dwie osoby w zasadzie.
A nóż do pracy najwyżej jeden rok starczy. Ileż to ja noży zużyłem!
Rodzaje siatek
Siatki to są różne. Kiedyś nie było siatek drucianych, to robił dziadek z lipy, z łyka. I to tak wyplatał jak siatkę. Tak robiło się te takie duże racze do przesiewania sieczki dla koni. Jak ja zacząłem robić, to już była siatka druciana. Ja sam robiłem te siatki, warsztat mam duży – druciane też się robiło. Teraz już siatka stylonowa jest.
A jeszcze wcześniej to mama tkała – była siatka z włosia. Nieduży warsztacik był, no i tam się wiązało tę włoś – zależy jakiej długości. No i później się tym włosiem przerabiało. Igielnica była, przerabiało się włoś tę, i wychodziła siatka. Takie płócienka się robiło włosiane i tym się obszywało sita. Póki mama żyła, to robiła, a później to trzeba było kupić – czasem kobiety robiły. Teraz tego nie ma – nikt już tak nie robi, zatraciło się wszystko. A później to już tak było, że był warsztat większy, snuło się żyłkę taką, żyłkę się dawało na posta – tak to się nazywało – a włosiem się porabiało. Nawet mam taką siatkę jeszcze – włosiano-stylonowa.
Stanowisko robocze
Robiło się i tu, i tam – gdzie się tam dało robić. Przeważnie w kuchni, teraz się robi w suterenie, ale to jest, jak jest.
Pomoc przy pracy
Kiedyś dużo było rzemieślników! Teraz wszystko powymierało. A kto by się chciał za to brać! Wszystko przemysłowo jest robione. Przecież ręczna robota jest bardzo ciężka. Trochę pomocy w tej pracy jest potrzebne. Jak do drzewa, to trzeba było pomóc, bo jeden nic by nie zrobił. Trzeba było przynajmniej dwóch chłopów. Później przy folowaniu też trzeba drugiego człowieka – sam nie przefolował. Mnie żona i córka czasami pomagają. Żona przytrzymuje mi chociaż te druty, to już zawsze lżej. No i córka też. Zawsze – tato, narób, tato, narób…
Łuby – wykorzystanie odpadów
Jak się drzewo na łuby brało, to w środku były jeszcze w dodatku te drzenie. Dziadek robił z tego tzw. dęgi takie. Dziże, beczułki – takie różne rzeczy robili z tego. Tak że nic nie zmarnowało, drzewo wykorzystane było. A łuby, no to nieraz i pękły. Jak pękł, to jeszcze z pękniętego szło coś krótszego zrobić, ale nieraz się złamał – jak był skrzekowaty – to nie nadawał się do niczego. A wióry szły na opał.
Ogrodzenia z dranek
Dranki, które były sękate i się nie nadawały, szły na płot, na ogrodzenie. Lepsze jak te siatki dzisiejsze. Jak sosna była morszywa, to wyszło od skóry parę łub, a resztę, to co morszywe, ale zdrowy mursz, brało się na te dranki. Te dranki, to na lata były! Jeszcze dziadek mój tym grodził i to trzymało się. Tu w okolicy, nawet i na Bukowej, nie mają już ludzie takiego płotu. Miałem od sąsiada, ale już opadł, i to zmarniało. Nawet śladu nie ma. Teraz wszyscy siatki kupują, robią sztachety…
A wióry szły tylko do spalenia. Jakby ktoś myślał, to może coś by wymodził – jakiś artysta. Na Kaszakach była taka kobieta zza Lublina i ona z łusek grochu jakie piękne kwiaty wyrabiała! Tak że nie dała niczego zmarnować. Trzeba mieć takie zdolności.
Handel sitami
Ja na jarmarki nie jeździłem, przez spółdzielnię rzemieślniczą się sprzedawało. A dawniej, tak, rzemieślnicy na jarmarki jeździli! Pierwsi sitarze, jacy byli tu – materaci się nazywali – ze wschodu byli, z Rosji. Chyba w tysiąc osiemset którymś roku to było – tam gdzieś mam wpisane, bo na egzaminie czeladniczym trzeba to było zdawać. A i z Biłgoraja to prawdopodobnie jeździli końmi, i to nawet w głąb Rosji. Wyprawy takie robili tygodniowe i więcej. Brał cały wóz sit i jechał od miejscowości do miejscowości – tak sprzedawali. Ale to było dawno, w osiemnastym wieku może, na początku dziewiętnastego. Kupcy byli, co po jarmarkach wozili, bo to było potrzebne. Teraz są kombajny, to bardzo mało kto sit używa. Wyjątek.
Za moich czasów woziło się sita do spółdzielni – sam woziłem po Polsce jeszcze. Sita pakowało się od największego do najmniejszego. To zależy, jak sobie kto życzył. Przerwy w pracy były zawsze. Pojechało się, sprzedało, i znów się zrobiło kilka sztuk. I znów się zawiozło gdzieś tam, bo ktoś potrzebował. I znów się robiło. Pracowało się sukcesywnie, to nie była robota sezonowa. A teraz to tak jedno, dwa sita się zrobi na dzień. Trzy – to góra już. Czasem nic. Teraz zdrowie nie pozwala.
Wystawca
Na pierwszym Jarmarku Jagiellońskim, siedemnaście lat temu, wszystko się wyprzedało. Obecnie twórców jest mniej, ale zawsze przyjemnie mi tam pobyć w miłym towarzystwie. Teraz przyszło mi zaproszenie, żeby do Pawłowa przyjechać. W lipcu też mam być za Zamościem w Skierbieszowie. W Janowie na kaszakach też mam być, ale w zeszłym roku nie byłem. Samochód byłby, tobym pojechał, a tak, muszę prosić córkę, bo sobota-niedziela nie ma połączenia żadnego. W Janowie troszkę nawet biorą sita ludzie. Ci, co robią kaszę, to biorą.
Czasami miasta wysyłają twórców do jakichś partnerskich miast. Myśmy byli na Litwie – Kelmė się nazywa ta miejscowość. Biłgoraj tam ma właśnie partnerstwo – byli ludzie z 17 krajów. Sito sprzedałem tylko jedno i jeszcze do muzeum dałem parę. Ale taki wyjazd był tylko raz.
Dodatkowe zastosowania obręczy
Jak ludzie kupują, to sita gotowe już. Ktoś tam kiedyś gdzieś brał obręcze na dekoracje w sklepach, ale to rzadko. Na instrumenty też nie bardzo biorą. Zbyszek Butryn kiedyś raz wziął. On sam to suki robi. I Kasia Zedel ostatnio na bębny brała – zdolna dziewczyna. Jakżem był na festiwalu w Kazimierzu, to chcieli tam górale, żeby im zrobić obręcze na gwiazdę.
Przekaz i podtrzymywanie tradycji
Rzemiosła nikt się ode mnie nie uczył. Kto się będzie tego czepiał! Z rodziny też nie ma komu. Wolą jechać za granicę, nad czym tu się mordować. To tylko tak – człowiek jest na emeryturze – na relaks. Gdybym komuś zlecił: zrób mi przetak – za te pieniądze by nie zrobił. Ale trzeba podtrzymać tradycję, dopóki się może. Mam to we krwi, naprawdę. Lubię to i tyle, no!
Słowniczek pojęć
buntownik – metalowe narzędzie do rozłupywania, darcia drewna
dęgi – klepki, z których składa się drewniane naczynie
dranki – cienkie kawałki drewna powstałe dzięki darciu szczap
dusza – jedna z części sita, niewielka wewnętrzna obręcz
drzeń – rdzeń drzewa
dziża / dzieża – drewniane naczynie klepkowe do rozczyniania mąki na chleb
folownia – narzędzie składające się m.in. z trzech stalowych walców, umożliwiających wyginanie łubów, by móc stworzyć z nich sito
hybel / hebel – narzędzie do wygładzania powierzchni drewna
igielnica / iglica – małe narzędzie służące do ręcznego dziania siatek
jarki – kruchy
kobylica – rodzaj ławy o konstrukcji umożliwiające przytrzymanie i dalszą obróbkę drewna
łuby – materiał do tworzenia drewnianych obręczy sit
morszywa – zmurszała, spruchniała, w tym przypadku sosna pokryta hubą
obyczaj – dawne określenie na otok / obręcz sita
okładnica – jedna z części sita, zewnętrzna obręcz przytrzymująca siatkę
ośnik – narzędzie z ostrzem osadzonym na dwóch trzonkach służące do strugania i wygładzania drewna
piędź – miara długości mierzona przy pomocy dłoni; rozpiętość między kciukiem a małym palcem
racze / rajtaki – rodzaj przetaków do przesiewania zboża z rzadką siatką wykonaną z łyka
skrzekowaty / skrzek – o powyginanym, chylącym się drzewie
strużyć – strugać
szczapa – kawałek odłupanego drewna
Antoni Małek was born in the village of Bukowa, located in the region of the Janów Forests in the Lublin Voivodship. Bukowa is situated in the close vicinity of Biłgoraj, which had been a thriving sieve-making centre since the 17th century.
Over time, the town of Biłgoraj and the neighbouring villages became widely known for their sieve craft – the majority of the population made their living by producing sieves and also by selling them. Thus, the sieve makers of Biłgoraj travelled not only around their region and the country, but reached markets as far as distant lands between Russia and Turkey.
The sieve makers managed to create their own culture and enhanced the economic growth of Biłgoraj.
With the decreasing demand for sieves and the decline of the importance of sieve making, the region lost an important driving force that had shaped its character over the centuries.
Still, the sieve making traditions survived (on a smaller scale) among the inhabitants of the neighbouring villages.
Father of Antoni Małek was a sieve-maker himself. He passed the craft on to his sons, who took up the family traditions and sold their sieves at fairs.
The project is dedicated to the figure of Antoni Małek. We can accompany him in his search for the most suitable pines, during the wood processing and finally when he is making sieves. We can see the tools he uses when performing his craft.
This text on Antoni Małek, a sieve maker, is based on two interviews with the artisan. One of the meetings took place at his home, where he was surrounded by tools necessary to sieve making; the other was held in a forest, where Mr. Małek told us about choosing the right pine trees, among other things. The text you are about to read is thus a compilation of two recordings and its content was divided into subject-based sections on each of the topics which Antoni Małek told us about.
At the end you’ll find a mini dictionary, explaining selected words used by the artisan during the interviews.
Interview with the artisan – Antoni Małek:
My name is Małek Antoni. I was born in Bukowa, Biłgoraj county. I live in Bukowa as well as here, in Rzeczyce, in both places.
In Bukowa, I have two farmsteads. My father built a house from a scratch, everything, including a barn, a basement and even a well. I finished it later, because when I was 19 years old, I had to start working in the village shop. A local cooperative shop. So I started working in trade, I was young, so I got used to it. I didn’t hang out with other guys, I had no time. When I sneaked out in the evening, my mum would shout at me later. She said: ‘You want me to stand here in the shop instead of you?’ What was I to do. Such were the times. I didn’t join the [Polish United Workers’] party. There was a meeting and they told me I wasn’t suitable. But they didn’t do me any wrong, rather the opposite. Later, I could work on my own. I could make proper money.
I moved to Rzeczyce to be with my wife. We wanted to build our house here.
Craftsmanship traditions in the family
Sieve making is a tradition that has run in my family for many generations.. In Bukowa, my grandfather used to make sieves, he also carved łuby. I saw him carving łuby, I watched him and so I started making them myself. My grandpa would also make spindles, barrels, rakes, various things. He was a good weaver and so was my mother. If such was the need, my mother spun yarn. My dad carved łuby and made spindles too. Such were the times, they were craftsmen.
My dad also used to make so called racze to sift grain. The mesh was woven from wood as well, usually from the linden bast. And later I also started to make them, when I was in my twenties. I just followed my grandpa’s footsteps. And slowly, slowly, I began to make sieves. And not only the sieves – I also wove the mesh for them. I still have the workshop for making the mesh. The first time I was making a riddle, I had to call my dad to help me pull on mesh. Since then, I’ve got into the habit of making riddles, and I’m still making them. It’s in my blood.
I don’t remember exactly when I made my first sieve. I was even asked about it because it needed to be specified for my Folk Artists’ Association membership card. In 1989, I had an accident when I was hitchhiking with my sieves, so I must have started making them earlier. Maybe in 1985? I guess around that time.
Production process
The best wood for this is pine, and it has to be the right wood. Anything won’t do. Pine branches must be more or less parallel from top to bottom. Some branches are gnarled and so there aren’t suitable. When you come to a tree, you first have to look at it, inspect it and try to carve out a piece. If it can be carved, then you can use it. And such tree that you make riddles from has its own scent, it really has to have that smell.
This is what you need to cut to one and a half meters or depending on the length – shorter, longer. You measure it with a span and then break it into szczapy [pieces]. Because the tree is of different thickness – one is 30 cm in diameter, five or four spans come out; you measure around this block and then carve the szczapy.
You take a buntownik [wedge] and you split szczapy into dranki [splinters]. And then you carve the dranki by hand so they fit accordingly. When you carve them out, you have to let them dry and then – it’s really lots of work – you need to pour boiling water over it, otherwise there’s no way you could bend it. And then you bend it with a holownia [bender] into three rollers. Actually, you need a special type of holownia for that – there has to be a thinner roller and the lower ones are thicker. Otherwise it wouldn’t bend. Then it has to rest and dry. And then you use it to make riddles and sieves of different sizes. You can also make very small ones, depending on what is needed.
The tools that are neccessary are a kobylica to carve, and holownia – these are necessary. Then you have to have ośniki, various types of knives, pincers, to hold it – various things are useful. So it’s not an easy task to make a sieve or a riddle.
There are also sieves which are more difficult to make. You need to screw wires in here and they provide some additional frame, to make the sieve stronger. It takes long to do it – up to an hour and a half. I don’t know if anyone still makes this type. But if people need it, it’s done according to the client’s wish. Here again, this one is made differently: such a narrow ring, and also a dusza inside and nails hold it together. The mesh is made of nylon.
Choosing a pine tree for making łuby
The thicker the pine tree, the better – the thicker one has less knots. Even a one that is four spans in circumference may have knots inside. Maybe even soil matters, because on some lands where pines grow, they have rings that are just so sparse that the wood is useless for me. I simply cannot make it that thin – 4 mm, it would break anyway. Such wood is fragile.
The wood in the Janów Forests is great for making łuby! But there’s none left, because every year they would cut down several sections, several hectares. I know the village of Szklarnia very well, because that’s where I used to buy wood. There aren’t many people there anymore – the old ones died, the young ones left. I knew everyone there, both the foresters and the woodcutters, because I bought wood from them.
The pines are so beautiful here! This one is morszywa – it means it has lots of bracket fungi. But it’s great for making dranki, and the part next to the bark is for some dranki. I think this tree might measure up to 6 spans, maybe even more. From a pine like this you might make around four to five threescores of łuby, that is 300 pieces. I bought a pine like this in Janów once – it had some twigs on the top and the rest was green skin – it was 10 measures of 1.75 smooth metre. I made so many łuby of it, really! But it was a one like that for the whole clear-cut.
A pine like this might be 80 years old, maybe even a 100. It’s leaning slightly. It would make a great wood for cutting łuby, oh my! It has skrzek here, that means it’s leaning. But it’s leaning towards south, that’s ok. If it’s leaning north it’s worse, because it tends to break. It’s very dry and crispy in that case, it looks like a comb. The rings are sparse then. But this pine is beautiful! You can see it as the skin is smooth. And the branches are straight, perpendicular. So it’s fit, it’s good. If one wants to test it further if it’s fit, you cut out a piece here. And then you split this piece. If it splits nicely, then it’s a good sign. The piece should be around 20 cm. If it doesn’t split, the tree is not fit for my needs.
My uncle taught me a lot about wood, because we bought wood together, and my father too. I have no idea how many trees I had cut. Sometimes I would simply buy logs ready for cutting into dranki. If I took a cut down tree from the forest, I would measure off several metres – 7 metres or whatever length I felt fit. And then I would cut it to pieces it at home.
Tools
First, there had to be tongs for holding the łuby during the bending process, because you need to hold them when you bend them. You hold them and then you nail them into hoops. The second thing is – because łuby are of various width – you use skrowaki to make them of evenly wide. Then you make okładnica – that’s what you put on the sieve. And you have to make dusza – that’s the hoop you put inside. For this, you need a knife and a crochet hook, two of them actually, because sometimes you make small holes and hold them with both. And pincers – that’s what you use to pull it on. You take the mesh, and then you have to wrap it and run it around. And then you put on the okładnica, and then the dusza goes inside. And the sieve is ready. And ofcourse, you need a hand plane all along – at the beginning and when you do the measurements. And later, for the finishing touches, you also use a plane.
This tool I use for carving – ława – kobylica – I’ve made myself. It took me a day of two. First you drill the holes, then you make the legs. Any wood is good for it. I saw my uncle making it and I made the measurements. My uncle used to make sieves too, but he died. I think this one might be 55 years old. Because I started carving łuby when I was young. It has run in the family, so I watched others do it. And in the beginning I found it hard. I sold the ones I made to a cooperative in Biłgoraj.
A blacksmith knew how to make an ośnik. I gave him a prototype so he could see what it looked like, because not everyone knew how to make it. And now there are no blacksmiths left. You would have to go all the way to Wojciechów. Blacksmiths from all over Poland gather there, even from abroad. Also a buntownik to cut wood has to be made by a blacksmith.
I had to order this folownia from a locksmith in Biłgoraj. He is also dead now. I gave him more or less details of what it should look like. It still works well. It will work for long łuby, but it is not suitable for short ones because it has the same shaft, and there should be a thinner shaft for small strainers. But once he did it, it was done. It’s basically operated by two people.
And a knife lasts only a year. How many I’ve used!
Types of mesh
There are various types of mesh. There was a time when there were no wire mesh and my grandpa made them from linden bast. And he wove it like a net. This is how these large rakes for sifting chaff for horses were made. When I started making sieves, wire mesh was already available. I made the mesh myself, I have a large workshop – I also made the wire ones. Now mesh is made of nylon.
And before, my mum would weave the mesh from horsehair. There was a small workshop, and horsehair was woven here – it depended on the length. And then the hair was processed. There was an igielnica, the horsehair was processed using it and that’s how the mesh was made. Such cloths were made of hair and the sieves were lined with it. While my mother was alive, she made it, and then I had to buy it – some women were still making it. It’s gone now – no one makes it anymore, everything has been lost.
And later I had a bigger workshop, I would spin a nylon line, put it onto a post – that’s what it was called – and I added the horsehair. I still have that mesh of horsehair and nylon.
Work space
I’ve worked here and there, wherever I could. I used to work in the kitchen, now I work in the basement, it’s just what is available.
A helping hand
There used to be many craftsmen! Now they’re are all gone. Who would want to do such work? Everything is done on an industrial scale now. After all, working with your hands is very hard. Also, help is much needed. When working with wood, one needed the help of another person, because it would be impossible to do anything on one’s own. At least two men were necessary. When you’re towing, you also need help. My wife and my daughter help me. My wife is holding the wires and it’s not much, but it helps me. So does my daughter. She’s always saying: ‘Dad, please make some sieves…’
Łuby – using the leftovers
When the tree was cut into łuby [pieces], the drzenie were also resourced in the process. My grandpa would use them to make the so-called dęgi [wooden staves]. Dzierze, barrels – all sorts of things were made from dęgi. So nothing was wasted, the tree was all used up. And the łuby broke at times. If they broke, it was possible to make something shorter out of the broken piece, but sometimes it broke further, if it was all gnarled up, and it was no longer useful for anything. And the splinters were used as firewood.
A fence made of dranki
Dranki, which were full of knots and weren’t fit for sieves, could be used to make fences. They were better than those wire mesh fences of todays. If a pine tree was with bracket fungi [morszywa], then you could get some łuby from the skin, and the wood that was under the fungi, but healthy, you could use for dranki. Those would last many years! My grandpa made fences from that and they lasted. There are no fences left like that, neither here nor in Bukowa. I had a one from a neighbour, but it fell and perished. Nothing left of it now. Everybody gets these wire mesh nets or pickets…
And the woodchips were used as fuel. Maybe someone could think of a better way to use it, some artist maybe. At the Kaszaki [Buckweat Festival in Janów] I met a woman from somewhere behind Lublin who made beautiful flowers from dried pea pods! So she wouldn’t waste a thing. One ought to be gifted in that way.
Selling the sieves
I didn’t use to go to fairs, I used to sell my sieves through a crafts cooperative. In the old days, yes, craftsmen used to go to the fairs! The first sieve-makers that settled here – they were called materaci – they had come from the east, from Russia. I think it was at the beginning of the eighteen-hundreds, I have it somewhere in my notes, because I had to know this for my apprentice exam. And from Biłgoraj they would most probably drive a horse wagon, even deep into Russia. They travelled for a week, or even longer. One would take a whole wagon of sieves and drove it from village to village – and they sold the sieves. But it was long time ago, in 18th century maybe, maybe in the beginning of 19th century. There were merchants who drove to various fairs, because people needed sieves. Now they have combines, so hardly anyone uses sieves. Just exceptions.
In my day, I used to take my sieves to the cooperative, I would take them to many such shops in Poland. I packed the sieves from the smallest to the largest. It depended on who wanted what. There were always some breaks during work. I would go and sell the sieves and then I would make some new ones. And then I would go again to sell them somewhere, because someone else needed them. And again I would make some new. I’ve worked successively, it was not a seasonal job. Nowadays, I just make one or two a day. Three is the top. Sometimes nothing. Now my health doesn’t allow it.
At the fairs
At the first Jagiellonian Fair, seventeen years ago, I sold everything. Nowadays, there are fewer craftsmen, but I always enjoy being there in good company. Recently I’ve received an invitation to Pawłów. I’m also supposed to be in Skierbieszów near Zamość, in July. I’m also going to the Kaszaki festival, but I didn’t go there last year. If I had a car, I would go, but I don’t, so I have to ask my daughter to give me a ride, because there are no weekend bus connections. A few people in Janów buy my sieves. Those who make groats.
Sometimes towns send artisans to their partner towns. We’ve been to Lithuania, in Kelmė. Biłgoraj is its partner town, there were artisans from 17 countries there. I sold just one sieve and I donated some to local museum. But such trip happened only once.
Uses for a sieve frame
Now, when one wants to buy a sieve, they get a ready-made one. Once I sold some sieve frames for decorations in a shop, but it happens rarely. They don’t take many for making musical instruments either. Once, Zbyszek Butryn bought some. He makes suka fiddles by himself. And Kasia Zedel has bought some of my sieve frames recently to make frame drums – she’s a gifted girl. When I was at the festival in Kazimierz, the highlanders asked me to make a frame for a Christmass carollers’ star.
Preserving and passing on the tradition
I have not passed the craft on. Who would want to do this! There’s no one from the family either. They prefer to go abroad rather than endure this ordeal here. I’m retired, I just do it as a form of a hobby, to unwind. If I asked someone to make me a sieve, they wouldn’t for this type of money. But I must preserve the tradition as long as we can. It’s in my blood, it really is. I like it and that’s it!
Dictionary
Strużyć/strugać – to carve wood
Łuby – long and thin wooden strips for making sieve frames
Racza / rajtak – a type of sieve used for sifting grain with sparse mesh made of bast
Szczapa – a piece of chipped wood
Buntownik – a metal tool for splitting and chipping wood
Dranki – thin pieces of wood produced during the process of making szczapy
Folownia – a tool made of three metal rollers, used for bending łuby so they can be formed into sieve frames
Kobylica/ława – a shaving horse, i.e. a combination of a vice and a workbench
Ośnik – a drawknife, a tool of two handles used to shape wood by removing shavings
Dusza – the small, inner frame of a sieve
Igielnica/iglica – a small tool used to make mesh by hand
Dęgi – timber staves used for making wooden barrel
Dziża/dzieża – a kneading trough, a container made of timber staves used for processing sourdough
Okładnica – part of a sieve, the outer frame which holds the mesh
Hybel/hebel – a hand plane, a tool for smoothing out wood
Obyczaj – an old term for a sieve frame
Morszywa – rotten; in this case a pine tree covered with bracket fungi
Skrzek – a tree whose trunk is leaning towards one side
Jarki – wood that is too crispy to be carved