Plastyka obrzędowa i zdobnicza
POL,
Drzewce
Pani Bogusława Drzewiecka już od dzieciństwa miała do czynienia z twórczością ludową, która w regionie łowickim jest bardzo popularna. Jednak dopiero w 2007 roku zaczęła intensywniej rozwijać swój warsztat, ucząc się m.in. od pani Alicji Matczak. Twórczyni wykonuje bibułowe kwiaty, które komponuje w bukiety, wiązanki, koszyczki i wianki. Należy do Stowarzyszenia Twórców Ludowych oraz jest członkinią Amatorskiego Zespołu Regionalnego im. Wł. St. Reymonta. W 2009 roku zdobyła nagrodę specjalną Burmistrza Miasta Łowicz w konkursie „Rękodzieło Regionu Łowickiego”.
Fragmenty rozmowy z panią Bogusławą Drzewiecką (BD). Wywiad został przeprowadzony w miejscowości Drzewce, powiat skierniewicki, przez Bartłomieja Drozda (I) w dniu 5 października 2015 roku, w ramach projektu Letnia Szkoła Robienia Pająków.
BD: Nazywam się Bogusława Drzewiecka. Urodziłam się w Drzewcach 13 listopada 1947 roku. […] To jest gmina Lipce Reymontowskie. […] Nazywałam się Mikina z domu. Od dziecka uwielbiałam śpiewać. Śpiew, taniec, no to było... bardzo zdominowało i jak już byłam taka starsza i te zespoły... […]I tak były warsztaty tutaj w szkole. Panią, która tutaj te warsztaty prowadziła, to znałam już wcześniej, bo z Kapelą Borynioki jeździliśmy i ona nas zapraszała. Była wtedy, prowadziła dom kultury- już nie pamiętam gdzie, ale gdzieś w okolicach Głowna, czy za Głownem. I my się znałyśmy i ja wiedziałam, że ona potrafi piękne wyroby robić. Ale mnie jakoś to obojętnie... Podziwiałam i na tym był koniec. Ale ponieważ córka była tutaj plastykiem w Lipcach i takie zajęcia plastyczne prowadziła. I ja mówię "Weź zorganizuj te kwiatki, tę panią Alę Matczak byś zaprosiła z Głowna, niedaleko". No i że w końcu, że zaprosiła. "A to ja też mogę przyjść na te spotkania?", "No jak najbardziej". No było trochę starszych pań i osób, takich... dzieci też. To było początek lutego, nie wiem... może ósmy luty, może dziewiąty 2008 rok. Jak poszłam na te warsztaty, to było we wtorek, to się do piątku doczekać nie mogłam kiedy będą następne. I jak zaczęłam robić, tak robię, nie przestaję. I wystarczy, że spojrzę, że gdzieś ktoś coś robi, to dla mnie to jest nic trudnego. Po prostu popatrzę i wiem jak to się robi. No tak to jakoś wyszło. No i z tą Alę... to bardzo jestem jej wdzięczna, bo ona jak gdyby ten... te moje zdolności wydobyła. Bo ja kiedyś też się robiło dużo z bibuły rzeczy, bukiety... Ale ja tego nie robiłam. Bo ja jeszcze byłam za mała. Natomiast z mamusią robiliśmy, zdobiliśmy wieńce z jodły, ze świerku na cmentarz. I robiliśmy kwiaty z bibuły i stroiliśmy te wieńce, żeby było... na grobie się kładło, na krzyż koronkę. I z tymi kwiatami z bibuły. Były też... Pamiętam u ludzi, bo u nas to już tego nie pamiętam, ale pamiętam, że u ludzi były takie wazony i w tych wazonach były papierowe kwiaty z bibuły bardzo ładne, przeróżne. I jak z opowieści wiem, to moja ciocia, mamusi siostra starsza w Kawęczynie, niedaleko, to może tam ze 3 km stąd. No to było cały czas. Był dom zdobiony, tofle tam, wyklejanki kolorowe. Bo w Godzianowie to dłużej trwało. U nas się zdarzyło tak, że był taki ksiądz Jan Górny i on strasznie krytykował te kwiaty z bibuły. Denerwował się, że zaśmiecają cmentarz, że deszcz popada i to wszystko potem to śmieci są. No miał na pewno trochę racji, ale tak wykasował skutecznie właśnie te kwiaty z bibuły. Wykasował. I znikły z ołtarzyków z domu, gdzie deszcz przecież nie padał. No po prostu tak to wszystko zanikło. Ja się cieszę, że to wszystko teraz zostaje powoli przywracane, odtwarzane. Bo to na prawdę było piękne. Ja pamiętam takie... takie... Bo ten pająk to jest typowy taki ze słomy zrobiony. Ten pierwszy, nieustrojony jeszcze to jest tak zwany- no ja to nazywam stelaż, albo szkielet. I do niego dopiero trzeba by było po przywieszać takie wisiory z takimi pomponami. Ło coś takiego. […] Łańcuszki rozmaite. To już każdy stroił według własnego gustu, według własnego uznania. Ale chcę powiedzieć jeszcze, że były kiedyś chaty niskie i te pająki były małe, ale i były nie takie bardzo spuszczające, tylko bardziej takie płaskie. No na przykład takie z wełny, ale to były kosztowne. Bo to jest tarcza, która nie jest do końca jeszcze wypełniona. Ją się potem jeszcze się uzupełni. I też na końcu na łańcuszkach wisi. I też na końcu wszędzie są wisiorki. Ale pamiętam takie pająki, już w dużych mieszkaniach, w takich gdzie był już sufit umalowany na olejno, gdzie już te podłogi były malowane farbą kolorową, chodniki. No to wszystko kiedyś, chodniki, to też się ścieliło na takich zwykłych podłogach, deskach niemalowanych. Ale pamiętam u takich Dziudów, to był na środku kwiat, albo kilka kwiatów i od tego kwiatu rozdziły się na wszystkie... na cały sufit takie wstęgi z bibuły i one były... ta bibuła, no nie mam tutaj przy sobie tak przekładane, że ten... z dwóch kolorów i tego było dużo do okoła tak. Tych wstążek narozciąganych, takich... szkoda, że nie mam przy sobie, chyba, że pójdę sobie przyniosę taką, bo to z takiej bibuły takiej marszczonej. To był z takiej bibuły marszczonej porobione to było i końce poprzyczepiane były najpierw po rogach, a potem jeszcze między jednym kątem a drugim... ja wiem... cztery, pięć- to zależy. W odległości takiej gdzieś tam 60-70 cm przy... na suficie, znaczy przy... na ścianie. A tu na środku no to było gęsto. Bo to stąd się wszystkie rozchodziły i na końcu też tam były gdzie był przyczepiony to był kwiatuszek. Takie pająki u nas też były. Już po tych jak te znikły, to takie zaczęły być w domach.
I: Czyli na początku były takie...
BD: Na początku takie słomiane. Moja mamusia mówi, że takich z wełny to nie, to raczej łowicka tradycja, ale ja przypuszczam, że to jednak wełna to było za drogo. Na pewno tam w niejednym domu to było w jakimś bogatszym, ale jak... Dziewczyny przeważnie były...
I: A gdzie nauczyła się robić Pani pająki?
BD: No pająki trochę pamiętałam z dzieciństwa. I Ala Matczak pokazała mi jeden, jeden, jeden... ten pomponik. Taki mi pokazała i jeszcze kalinkę jak tam jest zrobiony. No a tak to, to poszłam popatrzyłam na ten pająk, co wisi w muzeum i zrobiła go pani Klepaczkowa Janeczka. To ja ją jeszcze pamiętam, bo była też w zespole. No to... popatrzyłam i zrobiłam. Ale ten, co jest tak ustrojony, to chciałam, żeby był bogatszy, to już sama sobie po prostu... To tak samo mi wyszło.
I: A od kiedy się Pani tym zajmuje?
BD: No właśnie... To wszystko razem było. To wszystko się razem zaczęło. Jak zobaczyłam ten pająk- "A ja też taki zrobię!" Po prostu nawet pytano się "Czy pani robi pająki?" Bo jak od 2008 roku od lutego zaczęłam to robić kwiatki, to już koniec lutego byłam na kiermaszu. Tu gmina Lipce miała wystawę "Cztery kultury" coś takiego w Łodzi, w sali ekspo. I ponieważ tam... chcieli, żeby ta twórczyni była, to już tam byłam, już te swoje kwiaty, palmy wtedy robiłam, o. I już tam pierwsze takie miałam... pierwsze kroki można powiedzieć. Ale pytano się o pająki. I od razu sobie przecież, wiadomo, że u nas te pająki były, to trzeba zrobić pająk, żeby był pokazany, żeby ludzie widzieli, że w Lipcach również pająki były robione. […] Od pani Alicji to były pierwsze takie bym powiedziała wskazówki, dużo wiedzy od niej też. Bo ja z domu to nie wyniosłam, można powiedzieć, nic w tym temacie. Ja wiem tylko. Tatuś był chory na płuca, mamusia się zajmowała gospodarką. Były nas tylko 2 siostry. Siostra poszła, 4 lata starsza, uczyć się do szkoły. To już były lata powojenne, to był już inny czas. Natomiast mamusi siostry się tym zajmowały. Ja trochę za późno się tym za... Zanim zaczęłam się tym zajmować, to już najstarsza siostra, co już najwięcej to robiła, zmarła. Ale potem od mamusi trochę wiedzy wyciągałam: "No to weź mi opowiedz jak to było". A to mi też ciocia Stasia opowiedziała, ale to już nie żyje. Ciocia Gienia. […] Wie pan, to wszystko się zaczęło zmieniać po wojnie jak nastały pociągi, praca. Wszystko ze wsi zaczęło uciekać do miasta. To, co wiejskie było krytykowane. Wsiowe takie, nieładne, niemodne. No i to wszystko szybko zaczęło zanikać. Wieś się zaczęła jakby trochę wstydzić swoich korzeni. No tak można to przyjąć. Ale my tu na szczęście, Reymont utrwalił, opisał w powieści "Chłopi". Zresztą myślę, że nie tylko tutaj, bo w innych okolicach znaleźli się ludzie, którzy zatrzymali to. Czy to w muzeach, czy to w jakichś ośrodkach kultury i zaczęli do tego wracać- na szczęście. Jeszcze znaleźli się ludzie, którzy... no tak jak Ala Matczak to tak: babcia jej robiła, mama robiła, to ona samo chcąc. A ja, to wiem, że to miałam ku temu zdolności, lubiłam to robić, bo pamiętam, że przy lampce, jeszcze światła nie było, to na choinkę to zabawki robiłam różne. A to łańcuchy, a to jakieś bombki, a to z jajek robiło się a to mikołaje, a to... no cokolwiek. I, i... a to pajaca. a to narciarza zrobiłam, baletnicę. No po prostu lubiłam, uwielbiałam to robić. Wieczorami, jak już tak był adwent, to i kolędy sobie śpiewałam po cichu. No tak lubiłam tworzyć.
I: A te pająki. Jakby taka historia ich tutaj, tak jak one wyglądały tutaj. Czyli wspomnieliśmy, że na początku były te słomiane...
BD:Tak. Tylko nie były tak wystrojone. Były dużo uboższe. Nie było tych pomponów takich wielkich, tylko raczej... no bardzo skromne te pom... Trudno to nawet nazwać pomponikami. No takie stroiki można powiedzieć. Łańcuszki- owszem. Ale bardzo bym powiedziała skromne. Dlatego, że trudno było o artykuły takie jak papier, bibułka dobra. To wszystko kosztowało. A przecież to... na coś takiego wydać tylko po to, żeby się stroiło i się popatrzeć, to no... taka dziewczyna to ona chciała, żeby jej domeczek ładnie wyglądał, czy nawet ta jej mamusia. Ale tatuś "na firleje pieniądze wydawać!" No. Takie było powiedzenie "na firleje".
I: A co to znaczyło?
BD: To na byle co. No na takie fa... dla fantazji. O! Dla nas, dla mnie lubiłam, ale nie wszyscy tak do tego przykładali wagę. A czasami była wręcz bieda, że nie było. To ludzie wymyślali, a to z papieru... Ale dzisiaj to i jest i gazet pod dostatkiem. A kiedyś było tak? Skąd.
I: A teraz, z tych stron, pająk czym się charakteryzuje?
BD: Łu nas, w naszym rejonie, jak ja zauważyłam właśnie łone, zresztą nie wiem jak tam było w innych rejonach, tego nie wiem, ale one były skromne. Nie było tak dużo jak tamtem ustrojony. To on ma dużo, ale to ja tak sobie to wymyśliłam, że tak zrobiłam dużo. Ubogaciłam go. Jest taki, bym powiedziała, ciekawszy ma stelaż. Trudniejszy, ciekawszy. No tak to bym określiła. Natomiast te pierwsze pająki to one były zwykłe kwadraty, łączone trójkąty. No tak jak tutaj jest. Kwadrat i trójkąty. I czworokąt i trójkąty. I to jest tak połączone. Ale były też tylko połowe. Tak jakby tego trójkąta u dołu nie było. Bo jak była chata niska, to były promienie do środka i tam były na łańcuszku i też słomką usztywnione, żeby to nie opadło do dołu. Ale były takie też, żeby... żeby nie zawadzać głową. Przeważnie jak był stół na środku, no nad stołem taki pająk wisiał. Ale jak była chata, że stół był pod ścianą, no to różnie tam, no to wtedy by się głową trącało, to był... Ale to pająki wisiały tylko w pokojach. Kto miał pokoik, to sobie pająk robił. Jak u mnie w mojej starej chacie, jak pamiętam, dopiero w 58 roku dom był pobudowany, to była bardzo niska ta chata. […]Całe życie toczyło się w jednym pomieszczeniu. I dzie tam z pająkiem. A jeszcze to niskie było. […]
I: A jeszcze wrócę do tego. Pani mówiła, że to albo kwadraty, trójkąty się łączyło? […] Skąd taki pomysł?
BD: Przypuszczam, że najprostszy i jednocześnie najtańszy. Dlatego, że taki stelaż, żeby ubrać, to tak. W każdym tym kąciku, gdzie się schodzą te słomki, to trzeba było to tak ustroić, żeby nie było widać tego łączenia. No to im mniej tych łączeń, tym mniej bibuły. No ale żeby coś jednak było. No to dlatego tak myślę.
I: A na tych łączeniach teraz jest używany klej, tak?
BD: Nie, nie. Tam nie ma żadnego kleju. To wszystko jest na sznureczku. Na takim... na takim sznurku się łączy, nadziewa się poszczególne... z takiego papieru się wycina albo kółka, albo jakieś tam... Kółka przeważnie i z kółka robi się... Na przykład to są jeżyki. […] Takie się robi. Ale można też zrobić tutaj jeszcze są takie kalinki można zrobić. Ale jeszcze tutaj mam inne. Te na rogach ja to robię takie pęczki z okrągłych tylko kółeczek. Dwa przyczepiam. To jak przyczepię z jednej, z drugiej strony, to już nic nie widać. Ale ja widzę, że panie to tylko po jednym. Po jednym. To na sznurku jest nadziane. […] To jest na podwójnom, nadzianom nitkę na igłę. Nadziewa się kolejno. Takich jest dwadzieścia pięć albo dwadzieścia....do dwudziestu ośmiu nadziewam. Każde kółko musi być osobno nadziewane. One są pogniecione wcześniej tam we wszystkie strony i potem tam dziureczkę robię w tym igłą i wcześniej żeby było wszystko równo i... i jak jest nadziewane, każde osobno. I wtedy się takie się, zrobi się pomponiczek. I po prostu na nicce się to uwiązuje. O! Dookoła. [...]
I: A jakby nie było tych pomponików, tylko sam ten... ta najstarsza wersja- sama słoma.
BD: Takie też gdzieś widziałam. No to trzeba pochować ładnie nitki. Musi to być ładnie jeszcze... Bo ja kiedyś te słomki to były... po prostu bez żadnego zabezpieczenia. Tak myślę. Bo jak na przykład robiliśmy łańcuchy na choinkę, to nie było nic tam zabezpieczone. Ja teraz zabezpieczam. Jest taśma klejąca bez... przezroczysta, to taśmą się ładnie sklei. Nie widać i jest tak...
I: Wcześniej musiało być bez niczego?
BD: Bez niczego to było robione. Klej był z mąki, jak coś kleili na przykład. To był z mąki.
I: A wróćmy do tego. Tutaj się mówiło na pająki...po prostu pająki?
BD: Pająki. Pająki. Tylko było tak jak mówię. Taki pająk. No tego rzadko. Ja tu nie kojarzę, żeby tutaj gdzieś... nie przypominam sobie, żeby tutaj gdzieś w naszej, w mojej wsi był. Ale też mogłam wszystkiego nie wiedzieć. I taki właśnie, tak jak mówiłam, ten współczesny już, powojenny pająk- duży, na całym suficie. To było bardzo modne tutaj u mnie w rejon... w mojej wsi.
I: Na jakie okazje się robiło pająki?
BD: Zawsze na Wielkanoc. Zawsze na Wielkanoc. Zimą. […] Bo Wielkanoc to było takie jakby rok od nowa się zaczyna. Było dużo czasu zimą zrobić. I odświeżało się. Bo na Boże Narodzenie to była choinka. A na Wielkanoc były odświeżane i wszystkie te ozdoby, która była jeszcze ładna to owszem, ale zazwyczaj czy bukiety... Jak mamusia mówiła, moja ciocia Helcia robiła takie w doniczkach patyki stroiła te patyki, to na Wielkanoc. Bo Wielkanoc jest wczesną wiosną. Przez zimę było dużo czasu. Bo głównie tym się zajmowały dziewczyny. Matki też pomagały jak miały czas i zdrowie.
I: Chłopcy nie wykonywali?
BD: Nie, nie. Chłopcy zajmowali się młocką. Trzeba było cepami wymłucić każdą, każde zboże. A znów była też... przędły też, kądziel robiły też. Kądziel, no przędły, pierze darły. Ale... bo na to, to poświęcały tylko tam część jakiegoś... jak już się uporały z tym przędzeniem, z tym... po tem krosna były robione. Wszystko było robione. Przychodziła pora i... Len po... Był latem, na wiosnę siany, pielony. No trzeba było iść do pielenia. Wszystko trzeba było opielić. Nie było oprysków, tak jak teraz, bo zielsko rosło, to tak samo.
I: A w jakim celu się wykonywało pająki?
BD: Dla ozdo... dla ozdoby. Żeby było trochę radośniej w tym domu. Weselej. Żeby... No teraz to z powrotem te pająki... U mojej córki wiszą dwa. Moje wnuczki jak zobaczyły, to "Babcia, ja chcę taki pająk". […]
I: A przypisywano mu jakieś właściwości?
BD: Znaczy ja tego... Ja o tym nie słyszałam nigdy. Czegoś takiego od nikogo nie słyszałam. Być może, że tak mogło być. Ale z tego, co wiem, to głównie dla ozdoby tutaj u nas, w naszym rejonie. Ale mogło tak być. Bo przecież jemiołę się wiesza. Sama wieszam. Ale pamiętam, że właśnie te ksiądz Jan Górny to od tych zabobonów, od tych wszystkich... to strasznie gonił. Z tym wszystkim nie... nie... ludzi, żeby nie tego... nie wierzyli tam w te zabobony, no. Tak samo, czy tam jemioła, czy taki pająk, który może by tam co odstraszał. No tam zawsze jakieś ludzie wierzyli w co... w różne rzeczy. To było, jest i będzie. Może teraz mniej, no.
I: A w tych stronach zawsze pająk na środku Pani wspominała?
BD: Tak z tego powodu.... Tak na środku. Z tego powodu raz, że to był... centralna ozdoba, a dwa, że jak były duży pokój, no na przykład latem, to moja mamusia też robiła pokój z tego pomieszczenia. Tam się spało, owszem. Ale przeprowadzaliśmy się tutaj, jest jeszcze stara letnia kuchnia i tam do tej letniej kuchni było gotowanie i pranie i wszystko. A tu był pokój. Stół był na środku wtedy stawiany. Bukiet na stole. […]
I: A jak długo wisi?
BD: Ten pająk? Znaczy jak długo może wisieć? On może wisieć kilkanaście lat. Dopóki się całko... nie rozleci. No ten w muzeum, to nie wiem ile on wisi... ten pani Janeczki. Może...no co najmniej dwadzieścia, jak nie więcej. Tylko, że tak słoma, to ona potem ściemnieje, ona się potem... te papierki przykurzą, zblakną. Dlatego to też... Bo wiadomo było, że bibuła blaknie, to znaczy... płowieje. Słońce... trochę się wybawi ten kolor. Te słomki się przykurzą. No raczej tego się nie umyje. Nie odkurzy. Tylko robiło się nowe. Wymieniało się. Ten był wyrzucany, a robiony był nowy.
I: No właśnie. Wyrzucano go? Co robiło się ze starym?
BD: Tak. A spalony był. […]
I: Czyli mamy tak, że tutaj w tych stronach pająki to ze słomy. Z czego jeszcze?
BD:Tak. No i takie z samej bibuły. Tak jak mówiłam, co były takie robione... duży kwiat po środku. Tam... Albo jeden albo więcej tych kwiatów i odnogi takie do samej ściany się spuszczały od tego kwiatu. Były... albo bibuła była tylko przewijana, albo dwie bibuły składane jedna na drugą, jedna na drugą i taka harmonijka i potem to było też rozciągane. Jak harmonijka to była z dwóch kolorów.
I: Jakieś wybrane kolory konkretne?
BD: No to już... jak kto lubił. Kolory to były różne. Bo nie... nie było tak, że w dwóch kolorach był pasek. Ale te reszte pasków to też było w różnych kolorach. Ja myślę, że też dlatego, że bibuła się została, no to było to wykorzystywane, żeby się nie zmarnowało. Te paski to były szerokości no 5 cm. Gdzieś tam 4-5 cm. Takie dosyć szerokie były.
I: A kolor kwiatów?
BD: Ah... tak to nie pamiętam, ale przeróżne. No były różowe. Bardzo, bardzo takim no właśnie ciepłym i takim, no to był kolor różowy. Różowy, niebieski. Dużo zieleni też bywało, no ale kwiaty, to raczej różowe, niebieskie, fioletowe, takie raczej dominowały. Czerwony no to... jakoś tam mniej trochę. […]
I: Czy robiono też pająki w jednym kolorze? Czy wielobarwne?
BD: To już była rzecz gustu. Raczej wielobarwne. Z tymże mogły być też takie, że był jeden wisior taki, jedne pompony w jednym kolorze, drugi pompon cały w innym kolorze. Tak też były. To zależy, mówię, jak kto miał wizję, czy co się komu podobało. Przecież to i tak wisiało tylko rok i na drugi rok zazwyczaj było zdejmowane, a wieszane było drugie. No chyba, że ta dziewczyna za mąż wychodziła i miała już inne obowiązki, ale ja u siebie, czy tu w swoim domu, czy gdzieś, to też. Kto był zdrowy i... to zdążył ze wszystkim. I uprząść i krosna zrobić i pająka zrobić.
I: I to były pompony?
BD: Tak. Ja to tak nazywam. Przypuszczam, że to tak się nazywało. No stroiki może, bo to są pompony jak z tych... w tych starszych... moja mamusia mówi... nawet się zapomniałam jej zapytać, jak to było nazywane, to nie było takie. Były ubogie bym powiedziała, ubogie.
I: Czy to jest tylko jeden wybrany kształt i forma?
BD: A nie, nie. Jeśli chodzi o ten... tarczowy tak zwany, bo to są krystaliczne, bo to już jest nazwa tak abym powiedziała naukowa, bo ludzie to tak nie nazywali... tam krystaliczny. Tylko nazywali ze słomy. Ze słomy i tyle. A ten no to tarczowy. I tu jest osiem tych i to jest drut. Teraz jest ułatwiona sprawa, bo ja... ten drucik jest pospawany. Mam nawet też, bo zdjęłam goły bez tego... bez tej wełny. Bo to się po prostu nawija jedno po drugim. Trzeba to robić umiejętnie, żeby... bo jakby za ciasno, to się zacznie robić wklęsłe. Musi być też odpowiednie na... nawijane. I mogłyby być sześciokątne, sześć tych promieni. Może być osiem, może być dziesięć. To zależy. Ale chciałam powiedzieć, że kiedyś drutu nie było, spawania nie było. To sobie panie robiły na patykach. Patyki prościutkie wybierały i sobie tak układały i przeważnie było z sześciu. Dlaczego tu jest osiem? Ponieważ drut jest śliski i się wełna by zsuwała. Ale patyk jest szorstki i patyk mógł mieć sześć tych ramion mogło być. I ładnie się zawijało. Ale musiały tu takie być w okolicy, dlatego, że moja kuzynka ze Słupi, to jest tutaj w prostej linii to tam 2 km, może dwa i pół, ale jak za drogą, to może trochę więcej, jakby drogą jechać. To też z Mikinów. To ona właśnie takie pająk kiedyś zrobiła i ten pająk nawet wisi tam u takiego tam kuzyna Leszka i jest taka... Zrobił sobie. […] to chodzi o to, żeby czymś urozmaicić, żeby nie były monotonne. Bo jeszcze są inne. Tam na tamtym są zrobione takie pomponiki takie małe. Które się robi... nacina się jak sztachetkę kółeczko. Też kółeczko. Ja z tej filiżanki, a nawet trochę większe może być i nożem się tak przyciska na ręku, tnie się dookoła, ja wiem... no jak sztachetkę. No tak się mówi. I potem się rurki tym nożem takie robi... On jest na tamtym pajączku, tylko, że są małe te pomponiczki. To jest bardzo pracochłonne. Czasu dużo trzeba. A najłatwiejsza jest kalinka, bo to szybko się zrobi.
I: Co to jest kalinka?
BD: Kalinka, to jest taki jak tu pompony, co są przy tym. To jest też z szesnastu takich kółeczek. Tylko, że się to bierze takie nie... Bo tutaj się robi jeżyka na tym... takich musi być szesnaście zrobionych.
I: Czyli to jest jeżyk?
BD: To się nazywa jeżyk. Tak. Tak ludzie nazwali sami. O. O tak się zawija na ołówku. Może być ostro patyczek, może być dobrze zatemperowany. O! I tak się robi i tak wszystkie dookoła. No to wymaga trochę więcej czasu. Natomiast kalinka. To tak samo się tnie jak ten i wtedy się delikatnie go skręca. Robi się takie wiatraczki. O! Jeszcze można wcześniej... bo ten, co w Lipcach jest, to jeszcze te... te... większe są te tarczyki, to jeszcze dookoła tak nożyczkami obcięłam, żeby były takie okrągłe, nie takie kanciate, no. I takie się zrobi tarczki. Wyrobi się tego szesnaście. Jest tutaj dziurka po środku. Wcześniej sobie dziurkę robię igłą. Jak jest całe wszystko, żeby się nie rozleciały. I wtedy jak się wszystko w tę dziurke nakłuje, nadzieje na nitkę, ściągnie się, to wyjdzie taki pomponik.
I: Jeżyki, kalinki...
BD: Jeżyki, kalinki... Nie wiem jak się nazywają rurkowe. Ja to nazywam pompony rurkowe. Sztachetki no. Tak to nazywam. Sama od siebie. I jeszcze co tu, jeszcze jakie... No jeszcze są takie zwykłe też, ale to tylko mały, bo taki duży... Ale jeszcze są też takie sztachetki, jak ja mówię. To jest takie kółeczko jak to. Może mam tu jeszcze jakieś? Nie, nie mam. Nie mam. A jeszcze do tego dochodzą. Tutaj jest zrobiony taki mały kwadracik. Można zrobić większy. Jeżeli by tu jeszcze było większy i taki jest też uwieszony na łańcuszkach i tu wiszą pompony. Pompony się robi tutaj. O! I przy każdym pomponie takie coś. Tylko koloryt się dobiera. Ja robię tak. Jak jest jeżyk w tym kolorze, to łańcuszek w tym kolorze i stroik w tym kolorze ten tutaj ten wykończeniowy. Drugi pompon już idzie inny. Najpierw wybieram sobie kolory jakie bym widziała. I dopiero według tego robię jeden taki cały wisior. Tak to nazywam. Tutaj jeszcze są... przedłużenie jest łańcuszka. Zaraz tu pokażę. To jest przedłużenie tego. Tu jest ten łańcuszek w dalszym ciągu i one się gdzieś tutaj będą łączyć wszystkie cztery i żeby to równiutko, to muszą, to po prostu mierzę ile słomek. Tam pięć, czy sześć. I wtedy wszystkie razem tu zbieram i znowu dwie, trzy słomki i dopiero wtedy tutaj na końcu tego jest to uwieszone. I tak przy każdym tym ramionku tak jest. No jak z patyków było, to było sześć przeważnie. No bo jak patyk, to osiem patyków, to byłoby za dużo, chociaż też można. No i tak to było, mniej więcej wyglądało. No i ka...i... każdy ten, ten, to ramionko jest zakryte takim małym, dodatkowo pomponiczkiem, o. Takim jak... To są te pomponiczki to są zwykłe kółka, zwykłe kółeczka, tylko wycinane tak jak ten tutaj mam kieliszeczek i to się odrysuje. Jak już odrysuję, wycinam. Trzeba się starać, żeby się to nie rozleciało. Żeby to wszystko, ta cała warstwa była w całości. No przeważnie papier tak się składa, żeby było szesnaście warstw. Ale bywają jak są duże pompony, to się z jednego arkusza szesnaście nie ułoży, tylko mniej. To wtedy mniej wychodzi. Ale musi być, żeby ten pompon był ładny, pełny, to musi być szesnaście warstw. I czy to kalinka, czy to... ja robię z szesnastu. A tych, tych rureczek sześćdziesiąt cztery. To cztery takie... cztery razy po szesnaście i dopiero... To jest na prawdę pracochłonne. Dlatego mniej tego robię, ale też robię. No i co tu jeszcze chciałam powiedzieć. Aha! Więc jak już wytnę to kółeczko, obojętnie jakie. Czy to będzie takie od filiżanki, czy jeszcze od czegoś innego, to najpierw wyznaczam środeczek. Jeden płateczek zawijam na cztery strony głowami, igłę w to. Igłę wkłuwam i jak już igłą w to wkłuję, to mi się już nie ruszy. A potem delikatnie nacinam sobie. Bo były też właśnie takie sztachetki, takie większe i takie kółeczka też, że mniejsze jak to, jak szklanka na przykład wycięte i tylko ponacinane, ponacinane nożyczkami trochę i też taka... ni astra, ni takie niewiadomo co.
I: A Pani pająk czym się charakteryzuje?
BD: Proszę pana tak, powiedziałabym. Staram się trzymać tradycji. I wymysłów za bardzo nie robię. Czasami chce się sprawdzić i zrobić coś tam takiego. No to... więcej ma tej słomki jak tamten. Zrobiłam taki bardzo... znaczy bardzo, dużo większy jak tamten, no to jest w Łowiczu. Wygrał konkurs i jest w Łowiczu. Nie wiem gdzie oni go tam... Urząd Miasta wtedy to, ten konkurs organizował. I jest taki jak ten, tylko ma... A... jeszcze ma więcej zamiast... bo to są pojedyncze pompony, a tam były wisiory duże. Także jak koszyk z dwoma uszami. Ale kiedyś to nie były takie. Raz, że to kosztowałoby dużo pracy i... a to i tak było wyrzucane, co... skromniejsze były po prostu. […]
I: A ma Pani uczniów?
BD: No tak. Nawet w domu u siebie organizowałam warsztaty. Z Warszawy panie przyjechały. Oj... córka już teraz nie pracuje w Gok-u, ale to mieliśmy nawet takie spotkania. Kilka spotkań było i z paniami. Właśnie pająka panie zrobiły. Tylko, że ten pająk, co one zrobiły, jest jeszcze troszeczkę inny. To znaczy, nie jest z kwadratu, tylko jest sześcian. Czyli jest sześć ścian. Te w środku, to ta podstawa jest z sześcianu, z sześciu słomek i kącików jest nie cztery, a sześć. I do góry i do dołu. I ja im to wszystko pokazałam. Tak samo małe. Tylko małe to już są takie... te boczne wisiory to już są takie jak te- prostsze, z tych czterech kwadrat i cztery trójkąty do dołu i do góry. I one to...
I: I to zawsze jest taka konstrukcja, że kwadrat i cztery trójkąty?
BD: No może być sześciokąt. Może być ośmiokąt. Może być tylko... No tak... Inaczej się okrągłego się ze słomy nie zrobi. I ilość kątów może być dowolna. Ale też nie może to być za dużo, bo by się nie utrzymało. Bo słomka to jest delikatna, a to jest słomka i nie jest to na drucie. To jest na sznurku, na nitce. Tam jest nić w środku. Nie ma druciku. Ja drucikiem to tylko pomagałam sobie przeciągnąć przez tą długą słomkę, a przez tą krótszą to się bierze, przepycha i przejdzie. Słoma dosyć duży jest otwór w słomce. I jeszcze co. Słomę się zbiera jak kiedyś u nas tu żniwa się zaczynały na Małgorzaty, na 13 lipca. To zawsze jednostaje było położone. Kosą oczywiście. To wtedy jest najlepiej właśnie na 13 lipca w tym tygodniu. No się obserwuje, bo przecież widać. Słoma już jest wtedy biała, a jednocześnie nie jest ona wysuszona. Jest taka brzęcząca. Taka fajna ta słoma. I wtedy się tnie na pająki.
I: I córki też umieją od Pani?
BD: Hania tak. No właśnie Hania prowadziła. Ten pająk zrobiła z paniami, bo ja im tylko pokazywałam. Nie mogłam im... bo one robiły, spotykały się w określonych tam dniach, w określonych godzinach. Godzina, dwie. Godzina to może nie, ale te dwie godziny, bo więcej jak to każdy przecież się... ma obowiązki w domu i przychodziły i ten pająk robiły i on jest ten pająk w Gok-u. Bardzo ładnie go zrobiły. Z kalinki. Te pompony są z kalinki. I bibułkę. Wszystko. Panie, panie robiły. Ja tam tylko pokazywałam im jak to ma być, no i wspólnie zrobiliśmy. Ten stelaż, to ja im zrobiłam. Stelaż to ja im zrobiłam ze słomy, bo obawiałam się, że może sobie nie poradzą. Ale jak ktoś jest w tym kierunku uzdolniony, to popatrzy i zrobi. Zrobi. Na prawdę. To nic trudnego. No pewnie.[…]. Zrobiłam również taki, ale tak jak mówię- nie widziałam tu w domu u nikogo, ale kuzynka moja zrobiła. 3 km stąd. No to musiały być tylko w bogatszych domach, bo wełna kosztowała. Wełne to przecież no nie kupowali tak jak dzisiaj ja nakupiłam tam cały koszyk tych motków, tylko wełna przecież była... owce strzyżone. Wełna była gęplowana, przędzona, tam cydzowane i dopiero czyszczona, przędzona, farbowana. No tu był winkiel i farbował na wełniaki wełny, ale wcześniej.... kiedyś, kiedyś to ludzie sami przecież i dopiero. I potem winkiel to i gotowe, całe pasiaki robił. Także mogły sobie panie zamówić. Dlatego wełna była kosztowna. Ale też musiały być, skoro moja kuzynka to zrobiła i to na patykach. Nie na drutach, bo dzisiaj to jest ułatwiona sprawa. Ja to podpatrzyłam, to widziałam też, że... No są też okrągłe. U pań widziałam z drutu kółka i też można przecież to łańcuszkami ozdobić. Tak, śmak i różnie, ale ja tu wcześniej takich nie było. Były takie najprostsze jak ten. Dlatego jak ja robiłam, tylko że jest duży, on wisi też tu w muzeum w Lipcach, bo go tu sprezentowałam do mojego muzeum, żebym była też jak pani Janeczka, to dlaczego... ja to się i z kwiateczkami szykuje, żeby zrobić. Zrobiłam kwiatki w doniczce. Zrobiłam bukiet płaski na ścianę, ale wazoniki... Nie mogę się zebrać. Nie ma kiedy. Czasu mało. Także chciałam, żeby taki był ten pająk, wraca do tematu, jaki był tu w naszym rejonie. Janeczka zrobiła taki, jakie tutaj były robione.
I: A jak Pani robi pająk to Pani śpiewa przy tym?
BD: Aj... powiem tak. Kiedyś śpiewałam przy każdej robocie. […]
I: A co się śpiewało?
BD: A wszystkie piosenki jakie tylko poszłam... Dziewczynki moje były małe, trzeba było iść pielić warzywa albo była brukiew sadziliśmy, dużo brukwi, ziemniaków- dziabać dziabkom, żeby się nie nudziło. I narzekały. To im opowiadałam bajki, albo śpiewałam. A różne piosenki, pieśni, stare, jakie tylko. A jak byłam jeszcze młodsza, jak jeszcze byłam dzieckiem- wszystko na raz mówię, właśnie wtedy one słuchały i się nie nudziły i robota szła. I tak to.
I: Mogłaby Pani coś tak?
BD: To może za chwilę... "Pasłam owce". Tam teraz owiec, widzi pan, nie ma. Te krówki, co się pasą, to nawet nie nase, tylko sunsiadowe. Ale kiedyś kazaliśmy paść, bo sucho. Ale kiedyś to się owce pasło. Gęsi to tam trzymaliśmy krótko, bo nie było tak czasu tak tego pilnować. To jak na wiosnę, na życie się pasło i te krow... te owce tam trzeba było je pilnować, żeby na sąsiadowe nie wchodziły, to śpiewałam. […]To może taką, co tu się nauczyłam od moich tutaj... To żebym tylko nie zapomniała.
"Zodno mi się tak nie spodobała, oj jak ta Marysieńka, oj jak ta Marysieńka.
Corne łocki mo, na mnie spoglądo, jak róza bielusieńka.
Corne łocki mo, na mnie spoglądo, jak róza bielusieńka.
Chodzi dokoła, śmieje się do mnie i rącke my podaje, i rącke my podaje.
Patrzą się chłopcy, koledzy moi, jak się to dziewce śmieje.
Patrzą się chłopcy, koledzy moi, jak się to dziewce śmieje.
Janek tyś się śmioł, bo się zalecał, oj bo była w urodzie, oj bo była w urodzie.
Miała wionecek, z białej rutecki, puściła go po wodzie.
Miała wionecek, z białej rutecki, puściła go po wodzie.
Łoj popłyń wianku, z białej rutecki, łoj popłyń az na wieki, łoj popłyń az na wieki.
Lepi sierocie nie zyć na świecie, lepij skocyć do rzeki.
Lepi sierocie nie zyć na świecie, lepij skocyć do rzeki.
I posła Maryś, nad Dunaj srogi i tam się utopiła, i tam się utopiła.
Tylko jej suknia cimno zielono, na wode wypłynęła.
Tylko jej suknia cimno zielono, na wode wypłynęła.
A na tej sukni cimno zielony, kartecka napisano, kartecka napisano.
Nie sukej Janku, bo juz nie znajdzies, oj swojego kochanio.
Nie sukej Janku, bo juz nie znajdzies, oj swojego kochanio.
I posed Janek nad Dunaj srogi
Nie sukej Janku, bo juz nie znajdzies, oj swojego kochanio.
Nie sukej Janku, bo juz nie znajdzies, oj swojego kochanio.
I posed Janek nad Dunaj srogi i popłyneł ze skraju, i popłyneł ze skraju.
Dzisejsy nocy koło północy, połącym się w Dunaju.
Dzisejsy nocy koło północy, połącym się w Dunaju"
No taka smutna, rzewna pieśń, ale musiała mieć swoje podłoże. Nie wiem, czy tam nie przepuściłam jednej zwrotki, ale już nie będę wracać. Tylko... Bo to tak było. Była sierota. A to jak sierota, to i nie było majątku. No, może coś spsocili, jak to się mówi, no... Zaszła w ciążę. Tak przypuszczam. Jakie było wyjście, jak się żenić nie dadzą. Utopić się. A miłość była wielka. Poszedł się utopić za nią. Tu we wsi też była taka tragedia. Była taka tragedia, tylko, że jedno się otruło. I to w mojej rodzinie, tylko w dalszej. On chodził do dziewcyny. Dziewcyna mu się podobała. Albo w domu był brat, było... więcej tych... I rodzice się nie godzili, bo nie było gdzie. No. Widocznie coś im nie pasowało. Poszedł się pożegnał z tą dziewczyną, przyszykował sobie truciznę. Przyszedł, się otruł w domu. Dwadzieścia tam parę lat chłopak. Takie były tragedie. Zdarzały się. Był zakochany mocno. No tak było. No i dlatego tak myślę. No były też i weselsze. […]
Ta jedna pierwsza "Stoi merta w oknie" to tutaj ze wsi śpiewały panie na pierzaczkach, i tam... No dobrze, to jedna była "Stoi merta w oknie", a drugą to mi przyniosła pani, to też niedaleko mieszka ze Słupi, powiedziała, że ksiądz ich nauczył takiej pastorałki. "I Bogusia, bo ty to zbierasz, żeby to nie zaginęło” […]
"Stoi myrta w oknie w zielonej donicy,
jesce Jasio Kasi nie wzion, juz ją dobrze ćwicy,
jesce Jasio Kasi nie wzion, juz ją dobrze ćwicy.
Ćwicy ci ją ćwicy, zeby dobra beła,
zeby rano wstajała, robote robieła,
zeby rano wstajała, robote robieła.
Łuna wstała rano, robić ji się nie chce
I spoglądo na słunecko, jak wysoko jesce,
I spoglądo na słunecko, jak wysoko jesce.
Posła do ogrodu, uwiła trzy wionki,
Jeden z rózy, drugi z merty, trzeci z macierzanki,
Jeden z rózy, drugi z merty, trzeci z macierzanki.
Jeden wziena sobie, drugi dała jimu,
A ten trzeci zawiesiła nade drzwiamy w domu,
A ten trzeci zawiesiła nade drzwiamy w domu.
A jak zawiesiła wianek nade drzwiamy,
Przysed ojciec, przysła matka zaleli się łzamy,
Przysed ojciec, przysła matka zaleli się łzamy.
Nie płaccie, nie płaccie, wionecka mojego,
Boście pili, tańcowali całą noc za niego,
Boście pili, tańcowali całą noc za niego".
Tak przypuszczam, że nie poszła za mąż z własnej woli, tylko była przymuszona. I potem mąż jak już był, jak już ją ćwiczył jeszcze przed ślubem, a przecież jak już się ogłosiło, to się już nie cofnie, bo wstyd, no to potem matka płace z ojcem. Co to płakać? Po co było plątać. Na przekór. Ale tak po sobie trochę mówię.
I: A to ją się kiedy śpiewało? Przy jakiej okazji? […]
BD: A to było śpiewane a to... może i na weselach, ale raczej chyba na pierzaczkach, a może i na weselach. Właściwie to... Ale ja tak mówię, wzoruję, bo to wszystkie pieśni to były na... oparte na zdarzeniach, które miały miejsce. Ktoś kto układał, musiał coś przeżyć.
I: Taka ballada.
BD: Oczywiście. To jest krótkie. Ale są i długie bardzo, ale nie wszystkie pamiętam. No to może teraz jeszcze tą drugą. To jest pastorałka.
"W pole pasterze zaszli, aby owiecki paśli.
Woły, barany, wraz pozgeniali, a na wygunie pasą się kunie razem.
Woły, barany, wraz pozgeniali, a na wygunie pasą się kunie razem.
Potem spać polegali, łowi pasterze mali.
Łaz o północy Kuba wyskocy, a tam śpiewają, janieli grajo wdzięcnie.
Łaz o północy Kuba wyskocy, a tam śpiewają, janieli grajo wdzięcnie.
Chwała Bogu nasymu, w złobie narodzonymu.
A wam pasterze, łotwarte dźwierze, ze snu wstawajcie, Pana witajcie z nieba.
A wam pasterze, łotwarte dźwierze, ze snu wstawajcie, Pana witajcie z nieba.
Jeden weź kosyk grusek, drugi masła garnusek.
Trzeci plastr miodu, jabka z ogrodu, a zaś na Jana włozyć barana, hejze.
Trzeci plastr miodu, jabka z ogrodu, a zaś na Jana włozyć barana, hejze.
Trzodę opuścić trzeba, przywitać Pana z nieba.
Dobrze bracia tak, łorzechów przetak. Nasyp do worka, ja do podołka reśte.
Dobrze bracia tak, łorzechów przetak. Nasyp do worka, ja do podołka reśte.
Najświętse Jezus dziecie, błogosław nasze życie.
Przez te święte narodzynie Jezu Panie, łodpuść nam kare, daj wiecną chwałę w niebie.
Przez te święte narodzynie Jezu Panie, łodpuść nam kare, daj wiecną chwałę w niebie".
Taka pastorałka. A pomyliłam się w tym samym miejscu, co na występie, na konkursie, ale się zatrzymałam, pojechałam dalej. Kiedyś chodzili chłopcy z kogutkiem, tam z tym...śpiewali pieśni i zbierali dyngus. A łu nas tu jak ja pamiętam do strażacy chodzili i zbierali jajka, potem sprzedawali i mieli swoje grosze na rozmaite swoje strażackie potrzeby. I właśnie to taką pamiętam, jak chodzili, jak śpiewali. Różne piosenki. Jedną to pamiętam, że przyszli i ojciec mój powiedział "Nie dostaniecie dyngusu, dopóki nie zaśpiewacie". No to oni tak, we trzech śpiewoków, to zaśpiewały taką. To nie jest ta, co śpiewałam w Kazimierzu, a mi się to tak podobało. Boże! Aż mi się łuszy i oczy i usta- wszystko otwarte. "Stój poczekaj miła duszko, skąd tak drobno stąpasz nóżką, ja z tej chatki rwałam kwiatki i powracam już". Ja to tak pamiętam, że to trzech panów i to pięknie, tak ładnie śpiewali wszyscy. Słuch, głosy. Łoj, podobało mi się. A tą co śpiewałam w Kazimierzu, to jest jeszcze inna. To też tak.
"Gdocą kury gdocą, a kogucik pieje, a kogucik pieje.
Wyjrzyj córuś wyjrzyj, a co się tam dzieje, a co się tam dzieje.
Przysły tu chłopoki i ładnie śpiewają, i ładnie śpiewają.
Łod ciebie mamusi, dyngusa ządają, dyngusa ządają.
A bo w tej chałupie mają córkę ładną, mają córkę ładną.
Nie do cie dyngusa, chłopcy ją ukradną, chłopcy ją ukradną.
Wynieście, wynieście jojków pół kosyka, jojków pół kosyka.
To wam namówimy ładnego zięcika, ładnego zięcika.
Wynieście, wynieście dyngusa ładnego, dyngusa ładnego.
To wam namówimy zincia sposobnego, zincia sposobnego.
Gospodyni wysła, tak sobie godała, tak sobie godała.
Nie dlo wos, nie dlo wos, jom córkę chowała, jom córkę chowała.
Jom córkę chowała, dla swojej wygody, dla swojej wygody.
Zeby mi przyniesła w kubełecku wody, w kubełecku wody.
W kubełecku wody i kuniom obroku, i kuniom obroku.
Zeby docekała do drugiego roku, do drugiego roku".
No tak to wyglądało. Wszystko co się kiedyś działo na wsi kiedyś okraszone było pieśni. Takie zbieranie jajek to śpiewały dopóki gospodyni nie wysła. A jak wyszła, to dziękowały, szły dalej. I wesela odbywały się wszystkie przy śpiewie. Przyjeżdżał pan młody to było śpiewanie. Zanim wszedł, zanim... to jego druhna śpiewała zanim wyszła, bo by się zeszło do nocy. […] A dzisiaj to już tak. Telewizor pozamykał ludzi w domu. I ja sama wiem. Gdybym... Ja miała tyle tych pieśni, nic nie zapisywałam. Bo była dobra pamięć, a dzisiaj wszystko poszło w wiatrem. Jak jest nie zapisywane. Przyśpiewek ile ja naukładałam rozmaitych, na każdą okazję. I to takie, że ludzie boki zrywali, jak śpiewałam. W zeszłym roku na dożynkach w Godzianowie brawa dostałam, no i co z tego. Dzisiaj nie powtórzę. Dzieś tam są zapisane. Jakby nie telewizor, to by się śpiewało, powtarzało i sie nie zapomni. Dlatego starsze pani wiele pieśni pamiętają. No tak to jest.